Czy da się tak kochać?

Moralność seksualną sprowadza się do pytania: czy akt seksualny obrazuje wolną, namiętną i ofiarną, wierną, życiodajną miłość Boga? Jeśli nie, zostają tylko namiastki. Seksualność oderwana od miłości, od życia, od Boga – niszczy.


Reklama

Jeden z czytelników po lekturze poprzednich odcinków napisał, że to, co piszą o sferze seksualnej katechizmy (w domyśle także Jan Paweł II), jest strasznie odległe od przeciętnego człowieka. „Czy poza teologicznymi wywodami i moralnie zawiłymi wywodami o życiu w czystości nie można w sposób prosty, zrozumiały i opisowy ustalić, że grzechem ciężkim jest... a nie jest nim...” – pyta. No właśnie, nie można. Jak ktoś się uprze, to może nauczanie katolickie na ten temat sprowadzić do katalogu czynów „zabronionych” i „dozwolonych” w sypialni. Ale wtedy dostajemy karykaturę. 
Jan Paweł II w swojej teologii ciała unika takich prostych odpowiedzi. Chce pokazać, jak to wszystko działa.

Teologia ciała jest bardziej antropologią, czyli nauką o człowieku, niż teologią moralną. Zasad moralnych dotyczących seksualności nie można proponować bez pełnej wizji człowieka, nade wszystko jego relacji do Boga. Sfera intymna ma bardzo głęboki związek z Bogiem. Ze swej natury ma służyć miłości, nie tylko tej ludzkiej, ale i Bożej. To przestrzeń z definicji święta, delikatna, piękna, Boża. I dlatego nieustannie zagrożona atakami Złego.

Wielu z nas ma w tej dziedzinie swoją historię grzechu czy zranień (czy ktoś jej nie ma?). Teologia ciała jednak to nie jest opowieść o niedoścignionym ideale, ale opowieść o zbawieniu seksualności. 
Współczesna kultura narzuca nam wizję seksualności oderwanej od miłości, od płodności, od małżeństwa, od Boga. Wszystko sprowadzone zostaje do czynności fizjologicznych, do egoistycznej pogoni za maksymalną przyjemnością. Dlatego teologia ciała ma wymiar kontrkulturowy. Jest całkowitym zaprzeczeniem „nowoczesnej”, „wyzwolonej” edukacji seksualnej. Jak zauważył kiedyś George Weigel, „orędownikom rewolucji seksualnej dokonane przez Jan Pawła II radykalne połączenie mowy ciała i rozmowy o Bogu rzuca śmiałe wyzwanie: kto poważniej podchodzi do seksualności? Ci, którzy wyobrażają sobie miłość seksualną jako dyscyplinę sportu kontaktowego? Czy ci, którzy uważają ją za miejsce objawienia życia wewnętrznego Boga?”.


Tragiczne byłoby to, gdyby sami katolicy uznali, że Pan Bóg się myli. Że nie trzeba tak wysoko ustawiać poprzeczki. Że trzeba zgodzić się na przeciętność, na to, że czystość serca i związana z nią piękna miłość jest mrzonką. To, że upadamy w tej dziedzinie, to jedna rzecz. To nie jest najgorsze. Najniebezpieczniejszą pokusą jest ta, która przychodzi po upadku. To pokusa uznania grzechu za normę, rezygnacja z walki, porzucenie ideału, bo „takie mamy dziś czasy”.

Czystość nie jest celem samym w sobie. Chodzi o miłość. Nie ma sprawy ważniejszej w życiu. Odwagi! 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama