Jest prosty sposób, by zrozumieć ideę Światowych Dni Młodzieży. Wystarczy porozmawiać z wolontariuszami z różnych kontynentów, którzy przyjechali, by pomóc je zorganizować.
Co ja tu robię?
Nie każdy wolontariusz od razu zakochuje się w nowym miejscu i z radością rzuca w wir pracy. – Cały wyjazd był ogromnym zawierzeniem Bogu, i to – co ciekawe – pierwszym w moim życiu – wspomina roczny wolontariat przed poprzednimi Światowymi Dniami Młodzieży Aleksandra Szymczak. Przyznaje, że jej wiara nie była wtedy do końca świadoma. – Nie wiem, co mi strzeliło do głowy, ale przed tym wyjazdem powiedziałam Bogu, że mu się kompletnie oddaję – opowiada. Odpowiedź przyszła natychmiast. E-mailem. – Dostałam ofertę przelotu trzy razy tańszą niż zwykle. Wcześniej nie było mnie stać na bilet – mówi Ola.
Gdy przyjechała do Rio i zgłosiła się do komitetu organizacyjnego na „okres próbny”, pierwsze wrażenie nie było pozytywne. – Pracowaliśmy w budynku kurii, paskudnym, starym, 10-piętrowym wieżowcu. Kilkadziesiąt osób przekrzykiwało się w jednym pomieszczeniu i nie wyglądało, jakby docierał tam „pierwiastek Boski” – wspomina Ola. Co chwilę wysiadała klimatyzacja i raz panował upał nie do zniesienia, a zaraz potem trzeba było szukać zimowej kurtki, by jakoś wytrzymać. Na dodatek już podczas oprowadzania po biurze dowiedziała się, że codziennie w południe w kaplicy na drugim piętrze jest Msza św. – Kiedy mnie, człowiekowi, któremu zdarzało się wtedy przez parę miesięcy nie chodzić do kościoła, powiedzieli, że codziennie jest Msza, i to w pracy, i nie wypada się nie pojawić, pomyślałam: „Gdzie ja jestem?!” – opowiada. Postanowiła jednak pójść do kaplicy – jak wspomina, małej, niespecjalnie ładnej, z której przez oszklone drzwi widać było stołówkę. – Ludzie zaczęli śpiewać jakąś portugalską pieśń, a ja zaczęłam płakać. Po raz pierwszy od wielu lat – opowiada. Kolejne miesiące były dla niej odkrywaniem Boga, wiary i siebie – także poprzez wielogodzinne rozmowy z Janete, u której mieszkała i którą teraz nazywa „swoją brazylijską mamą”. – Nigdy w życiu tyle nie pracowałam, ale jednocześnie to był taki mój „inkubator wiary” – mówi dzisiaj.
Szansa od Ducha Świętego
Pytani o to, w czym tkwi fenomen Światowych Dni Młodzieży, co daje im siłę do poświęcania kolejnych miesięcy swojego życia dla tej idei, wolontariusze zgodnie odpowiadają, że to coś więcej niż tylko spotkanie ludzi w podobnym wieku, pochodzących z różnych krajów. To także coś więcej niż „zwykłe” spotkanie z papieżem. – Gdybym chciała zobaczyć ojca świętego, mogłabym pojechać do Rzymu w którąkolwiek środę – mówi Michele. – To nie papież, ale Duch Święty gromadzi uczestników ŚDM – nie ma wątpliwości Patricia. – Nie umiem sobie wyobrazić innego wytłumaczenia tego, że miliony osób gromadzą się, by pokazać swoją wiarę w Boga i doświadczyć Kościoła – podkreśla.
By jednak to zrozumieć, trzeba ŚDM po prostu przeżyć. – To wydarzenie od 30 lat ciągle zyskuje na popularności, bo każdy, kto pojechał raz, nie chce opuścić kolejnych – przekonuje Viktoria. Patricia dodaje, że przed Światowymi Dniami Młodzieży w Rio de Janeiro wiele osób w Brazylii nie do końca wiedziało, czym one są. Nawet jeśli ktoś kojarzył, że to spotkanie z papieżem, to mało kto miał pojęcie o poprzedzających je katechezach, Festiwalu Młodych, wszystkich wydarzeniach towarzyszących. – To szansa nie tylko dla młodzieży, która przyjedzie do Krakowa, ale również dla mieszkańców Polski i całej Europy Wschodniej, by pokazać światu Boże rzeczy, które się tutaj dzieją – zachęca Brazylijka.
Na co jeszcze szansą są Światowe Dni Młodzieży? Na pewno na to, by zobaczyć młodą, żywą i radosną twarz Kościoła. – Te dni pokazują, że można cieszyć się swoją wiarą – mówi Viktoria. Na tygodniu, w którym trwają katechezy i wydarzenia Światowych Dni Młodzieży, się nie kończy. „Eksplozja wiary” – jak nazywa ten efekt Michele – przekuwa się na konkrety. W Niemczech po spotkaniu w Rio de Janeiro powstała 300-osobowa (i ciągle rosnąca) grupa, która co trzy miesiące spotyka się na weekendowych rekolekcjach – „takich małych ŚDM”. W samym Rio, we wspólnocie, do której należy Michele, pojawiło się kilkaset osób, które chciały ofiarować swoje życie Bogu. – To nie są tylko rzeczy zewnętrzne. Coś zmienia się w sercach ludzi – podkreśla wolontariuszka.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek spotkał się z wiernymi na modlitwie Anioł Pański.
Symbole ŚDM – krzyż i ikona Matki Bożej Salus Populi Romani – zostały przekazane młodzieży z Korei.
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.