O tym, jak pokonać samotność i doprowadzić ludzi do źródła zbawienia. Papieski plan na synod o rodzinie.
W homilii na rozpoczęcie synodu o rodzinie papież – odnosząc się do czytań przypadających na wczorajszą niedzielę – poruszył trzy ważne tematy. Trzy wymiary, które synod powinien uwzględnić w swoich rozważaniach.
Pierwsze dwa to temat samotności człowieka, tak mocno obecnej w dzisiejszym świecie i temat miłości małżeńskiej wyłącznej i aż do śmierci, bez której stworzenie będzie skazane na samotność. Taka jest prawda: by pokonać dojmującą samotność nie wystarczy „jakiś” związek. Nie wystarczy chwilowa relacja, która może przeminąć. Trzeba bezwarunkowego przyjęcia drugiego człowieka. Na dobre i na złe. Trzeba bezinteresownego daru z siebie, by tworzyć jedno z Innym. Tylko w takiej relacji można trwale przekroczyć samotność.
Takie jest marzenie Boga dla człowieka – mówi papież. Nie tylko dla małżonków. Miłość małżeńska jest źródłem, ale to, co tworzy, promieniuje na cały dom. Na pojawiające się w nim dzieci. Na dziadków. Na wszystkich, którzy w tej rodzinie żyją. Na wszystkich, którzy znajdą się w jej ‘orbicie’. Na przyjaciół domu… Dobro się rozszerza.
To nie jest propozycja na dziś? Owszem, jak najbardziej „na dziś”. Paradoksalnie, także człowiek dzisiejszy – mówi papież - jest nadal pociągany i zafascynowany każdą prawdziwą miłością, każdą miłością solidną, każdą miłością owocną, każdą miłością wierną i aż do śmierci. To nie jest złudzenie. Wystarczy popatrzeć na reakcje na zdradę tych, od których – jeszcze – oczekuje się wierności. To oczekiwanie wydaje się czasem być tym silniejsze, im więcej zdrady wokół nas i im bardziej sami sobie wydajemy się do wierności niezdolni.
Jest jeszcze trzeci wymiar. Wymiar miłosierdzia. Kościół […] czuje się zobowiązany do poszukiwania i leczenia par zranionych olejem akceptacji i miłosierdzia, […] do wyjścia ze swego ogrodzenia ku innym z prawdziwą miłością, aby iść ze zranioną ludzkością, aby ją włączyć i doprowadzić do źródła zbawienia – przypomina papież.
Nie można patrzeć na świat przez okulary ideału. Trzeba widzieć ludzi takich, jakimi są. Problem rodzin nie zaczął się dziś. Pogruchotały je dwie wojny, dołożyła się swoboda obyczajowa. Niebagatelne znaczenie mają zranienia związane z dokonaną aborcją. Zranienia, które dotyczą nie tylko kobiet, także całych rodzin. Nierzadko mamy do czynienia z ludźmi, którzy w miłość wyłączną i aż do śmierci nie wierzą, bo się z nią nie spotkali. Ludzi, którzy nie mają w swoim życiu przykładów dobrej więzi, więc nie zawsze wiedzą, co chcą zbudować, już nie mówiąc o tym, jak to zrobić.
Oni wszyscy potrzebują miłości Kościoła, która ich przyjmie takich jakimi są. I pomoże wzrastać. Nie można przeoczyć celu, podanego przez papieża: jest nim doprowadzenie ich do źródła zbawienia. Nie jest drogą dowartościowywanie grzechu, ani jego pomijanie. Ale człowiek nie jest grzechem. Nawet jeśli jest w nim pogrążony po uszy.
Wokół synodu dzieje się wiele. Tymczasem trzeba po prostu spokoju i modlitwy. Tak, by w tym, co stwierdzą ojcowie synodalni mógł wybrzmieć głos Ducha Świętego. Jego przesłanie dla Kościoła na dziś.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).