Prywatnie? Owszem, ale bez nagłówków z papieru firmowego.
Swego czasu zwróciłem się do pracującego w Papieskim Urzędzie Celebracji Liturgicznych księdza z prośbą o serię tekstów z praktycznymi wskazówkami dla ceremoniarzy. Owszem, pochwalił pomysł, ale odmówił. Jest między nami – argumentował – niepisana umowa, że nie wypowiadamy się w mediach, ponieważ każdy taki głos z reguły bywa traktowany jako oficjalne stanowisko Urzędu.
Kilka miesięcy później, w tym miejscu, podjąłem dyskusję z naszą koleżanką redakcyjną, panią Joanną Kociszewską. Nawet nie na zasadzie polemiki. Po prostu wydawało mi się, że warto spojrzeć na temat z innej strony. Pod tekstem natychmiast pojawiły się komentarze czytelników. Rozłam albo brak ustalonego stanowiska redakcji.
Zrozumiałem wówczas sens odmowy wspomnianego księdza. W pewnych sytuacjach mój głos nie jest już prywatną opinią, ale stanowiskiem instytucji, z którą jestem związany. Bez względu na to, co i jak w tym miejscu napiszę, w świat pójdzie sygnał. Moja wypowiedź, czy tego chcę czy nie chcę, zostanie odebrana jako stanowisko całej redakcji.
Pół biedy jeśli tylko stanowisko redakcji. Gorzej, gdy wypowiedź rzutuje na wizerunek poważnej kościelnej instytucji. Jeszcze gorzej, gdy niepewny swoich racji autor próbuje powagą tejże instytucji podpierać swoje tezy.
Czy to znaczy, że pracujący w instytucjach kościelnych ludzie nie mają prawa do wyrażania prywatnych opinii? Mają. Ale wtedy wystarczy w podpisie imię i nazwisko. Nagłówki z firmowego papieru lepiej zostawić na okoliczność prezentacji stanowiska oficjalnego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Opisuje swoje „duchowe poszukiwania” w wywiadzie dla„Der Sonntag”.
Od 2017 r. jest ona przyznawana również przedstawicielom świata kultury.
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.