Niektórzy przyjechali tu z kilkorgiem dzieci. Odważni? Szaleni? Nie. Spragnieni wiary.
Jest nas dużo. Większość to młode małżeństwa z małymi dziećmi. Są też rodziny z zagranicy. Przyjedźcie! – zapraszają nas uczestnicy rekolekcji Domowego Kościoła w ośrodku Caritas w Popowie. Na miejscu okazuje się, że wcale nie przesadzili. Na mapie Polski, którą animatorzy powiesili przy wejściu do stołówki, zaznaczone są punkty, z których przyjechali rekolektanci – w sumie 123 osoby, w tym aż 52 dzieci (najmłodsze ma zaledwie 4 miesiące). Rozstrzał geograficzny duży: Pomorze, Wielkopolska i Śląsk, Holandia, Szwecja i Wielka Brytania. Takich rekolekcji dla rodzin w diecezji płockiej chyba jeszcze nie było.
Jezus Chrystus? A kto to?
– Szukamy cały czas rekolekcji chyba dlatego, że tam, gdzie mieszkamy, jest taka duchowa pustka. W Polsce człowiek w każdym momencie znajdzie jakiś otwarty kościół, może pójść na Mszę św. w zwykły dzień. Kiedy ma się jakiś kryzys, można pobiec do kościoła, a tam nie ma gdzie. W Polsce jest jeszcze raj. Raj dla duszy. Szkoda, że tak zachwycamy się Zachodem – opowiada Andżelika, która mieszka z rodziną od ponad 10 lat w Holandii. – Jeździliśmy już na takie weekendowe rekolekcje do Niemiec. Zaczęło nas to bardzo pociągać – dodaje.
W Holandii mają 65 km do kościoła i taką trasę pokonują, żeby dojechać na niedzielną Mszę św. Cieszą się, bo jeszcze mają polską parafię, z polskim księdzem, który co weekend musi dotrzeć do 8 czy 9 kościołów. – Gdyby nie było tej parafii, nie wiem, czy dałoby się wytrzymać. To naprawdę ratuje nam życie. W holenderskich parafiach w niedzielę odprawiana jest tylko jedna Msza. Liturgia wygląda trochę inaczej; trudno było nam się przyzwyczaić. Nie ma spowiedzi usznej – dodaje Andżelika. Zaraz jednak zaznacza, że pod wieloma względami nie mogą narzekać; szanują Holendrów, a oni ich. Nie ma jakichś sąsiedzkich problemów, jedynie trudno im się wtopić w środowisko. Chyba nie potrafią.
– Przyjechał raz do nas obcy człowiek w sprawie samochodu. Musiał wracać pociągiem, więc zaprosiliśmy go „po polsku” na kawę. Usiadł, pił kawę i patrzył na komodę, na której mamy obraz Pana Jezusa. Patrzył, patrzył i zapytał: „Kto to jest?”. Mnie sparaliżowało. „Czy pan pyta o ten obraz?”. On odpowiada: „Tak. Kto to jest?”. Ja mówię: „Jezus Chrystus”. I widzę na jego twarzy, że dalej nie wie, o kim mowa. Wyjaśniam mu, że to nasz Bóg, i mówię, że jesteśmy katolikami. On na to: „A, to wy jesteście polskimi katolikami” – wspomina kobieta. Ma nadzieję, że może kiedyś ten człowiek przypomni sobie o tej scenie. Może wpisze w Google słowa: „Jezus Chrystus”.
Na tej wierze można budować
– Zadziwiające jest to, jak te małżeństwa lgną do wiary w środowisku życia bardzo nieprzyjaznym dla Kościoła, czyli takim, który tak naprawdę powinien ich od niej odciągać. Myślę, że to jest pewien problem ludzi wyłączonych. Widać, że te małżeństwa, które żyją na obczyźnie, doświadczają pewnego ostracyzmu – ocenia Adam Ocicki z Płocka, jeden z animatorów i współorganizator tych rekolekcji. Przez 15 dni oazy letniej jest czas, by wymienić się doświadczeniami. Starsze małżeństwa i młodsze uczą się od siebie wzajemnie.
Dla animatorów (to pary z naszej diecezji), małżeństw o dłuższym stażu, widok młodych rodzin z dziećmi, które zamiast wyjazdu turystycznego wybrali rekolekcje, jest bezcenny. Chwalą ich odwagę. – Jestem bardzo zbudowana obecnością młodych, wielodzietnych rodzin – mówi pani Teresa. – Uczymy się tu od siebie cały czas. Widać, że tym małżeństwom chce się chcieć – dodaje Henryka Wrześniewska.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.