- Jestem fanem twórczości Tolkiena i w pewnym momencie poczułem, że jesteśmy jak ta Drużyna Pierścienia – wspomina diakon Cezary.
Drużyna się rozpadła
Pomysłodawcy utworzenia Drogi św. Jakuba w naszej diecezji są zgodni, że jest on też odpowiedzią na rosnącą popularność spędzania czasu na świeżym powietrzu. – Osobom, które lubią maszerować, chcemy pomóc zobaczyć te wszystkie wspaniałe miejsca znajdujące się przy szlaku – podkreśla pan Arkadiusz. Równie ważne oprócz możliwości obejrzenia pięknych zabytków czy pomników przyrody jest doświadczenie samego trudu pieszego pielgrzymowania.
– Tego, co się przeżyje w samotności na drodze, nie oddadzą żaden przewodnik, książka czy film. Pielgrzym dotyka swoją stopą drogi, która nie zawsze jest przyjazna, i cały czas zadaje sobie pytania: czy ja to przejdę? Czy znajdę nocleg? – podkreśla pani Edyta. Na to osobiste doświadczanie drogi zwraca też uwagę diakon Cezary Lipka, który na szlak wyruszył wraz z 10-osobową grupą. – Mimo że szliśmy w grupie, to jednak każdy przeżywał to osobiście, był zdany wyłącznie na własne siły – wspomina. – Ja jestem fanem twórczości Tolkiena i w pewnym momencie poczułem, że jesteśmy jak ta Drużyna Pierścienia. Niby wszyscy idziemy razem, a jednak każdy czuł, że może liczyć wyłącznie na siebie. Czasem jak Frodo mieliśmy pod bokiem do pomocy Sama, czasem zaś nie mieliśmy zupełnie nikogo. „Drużyna się rozpadła” – myślałem wtedy – dodaje ze śmiechem.
Grupie diakona Cezarego w pamięci szczególnie zapadł najdłuższy odcinek naszego szlaku, licząca 40 km trasa z Tolkmicka do Elbląga. – Na tym szlaku odczuwaliśmy wszystko ze wzmożoną intensywnością. Wszelkie obtarcia, niewygodne buty czy bolące plecy dokuczały ze zdwojoną siłą. Ale nikt się nie poddał. Wszyscy dotarliśmy do celu – podkreśla.
Przecieranie szlaku dla szlaku
– W sumie przygotowania, by mógł powstać ten szlak, trwały prawie dwa lata. Zresztą praca nad tym, aby dobrze funkcjonował, nie skończyła się. Staramy się uwrażliwiać księży na potrzebę istnienia tej drogi. W moim odczuciu jest to jedna z form nowej ewangelizacji – twierdzi ks. Szczodrowski. – Nigdy przecież nie jest łatwo przyjąć obcego pod swój dach. Ale może ta muszelka przyczepiona do jego stroju czy plecaka uzmysłowi komuś, że to jest pielgrzym, który zmierza do świętego miejsca, i że może warto być na niego otwartym? Jak podkreśla kapłan, dużym pozytywnym impulsem do dalszych prac nad szlakiem była wizyta w parafii znanego podróżnika Marka Kamińskiego. – Po przejściu naszego szlaku powiedział on, że może nie jest tak ciężko jak na biegunie, ale też daje w kość – wspomina ks. Sławomir. – Kiedy nas odwiedził, dużo rozmawialiśmy. Wspominał wtedy, jak ważne na Szlaku Jakubowym jest jego indywidualne przeżywanie i że nikt nie narzuca, co ma wtedy myśleć, mówić czy robić. Wówczas także często podkreślał, że zaangażowanie w promocję spędzania czasu na maszerowaniu jest warte wysiłku – wspomina kapłan.
Ksiądz Sławomir ocenia, że potrzeba wyruszenia w drogę jest zauważalna u coraz większej liczby osób, zarówno młodych, dopiero poszukujących swojego celu w życiu, jak i starszych, doświadczonych. Podobnie jest u kapłanów czy kleryków, ale i świeckich. – Są to ludzie, którzy idą i szukają. Każdy pewnie czego innego. A samo pielgrzymowanie jest dla nich formą rekolekcji – podsumowuje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.