Pozdrowienie w lokalnym języku brzmi „manakore” (czyt. manakure). Kurę Malgasze będą mieć niedługo. Bo chociaż to nielot – już leci. A razem z nią będą i jaja.
Dzięki akcji „Kura na Madagaskar” moi przyjaciele z Czerwonej Wyspy poznają polskie znaczenie ich pozdrowienia! – śmieje się o. Piotr Koman, oblat Maryi Niepokalanej, który od 2009 r. pracuje na Madagaskarze. Jest misjonarzem w Mahanoro, misji położonej na wschodnim wybrzeżu Mada. Wraz z czterema współbraćmi opiekuje się aż 117 wspólnotami katolickimi. Sam o. Piotr zajmuje się 31 kościołami, do których chodzi pieszo dziesiątki kilometrów. W rejonie, gdzie pracuje, nie ma dróg ani mostów. Są za to góry, jest ocean. I bywa… malaria, która od czasu do czasu skutecznie kładzie do łóżka i pod kroplówkę nawet najtwardszego misjonarza.
Dług z dobrobytu
Ksiądz Radek Rakowski pracuje w dużej parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa i św. Floriana w samym centrum Poznania. Jak mówi, kapłaństwo, posługa dla Kościoła, to jego marzenie od wczesnego dzieciństwa. Obecnie pracuje w Polsce, ale wcześniej głosił Dobrą Nowinę na Ukrainie, w USA. – Przez dwa miesiące byłem też proboszczem parafii w… Trynidadzie i Tobago. Wyjątkowe doświadczenie! Fascynuje mnie powszechność Kościoła. Chciałbym wszędzie opowiadać o wierze: czy to w Polsce, czy na krańcach świata. Sama radość z Ewangelii mnie mobilizuje, żeby jechać i głosić – opowiada z zapałem.
Ale na razie jest w Poznaniu, gdzie panuje atmosfera przyjazna nietuzinkowym działaniom pomocowo-ewangelizacyjnym. Choćby takim, żeby polskim kurom, nielotom, dodać skrzydeł w postaci biletów. I wysłać je do polskiego oblata, o. Piotra. Polskie kury na Madagaskarze mają wielką misję: ludziom żyjącym w skrajnym ubóstwie zapewnić godniejszy byt.
– Z Piotrem poznaliśmy się w Ziemi Świętej, gdy byłem jeszcze klerykiem. Zaczęliśmy korespondować, wymienialiśmy się opowieściami o naszej pracy. Dostawałem zdjęcia z Madagaskaru. Na fotografiach – zupełnie inna rzeczywistość: przepiękne krajobrazy i radośni ludzie. Radośni chrześcijanie, cieszący się wiarą i życiem. Ludzie, którzy jednocześnie żyją w nędzy. Są niedożywieni, nękani chorobami. A my? Mamy niemal wszystko, a wciąż jesteśmy niezadowoleni. Więc coraz częściej się zastanawiałem: jak pomóc? My tutaj żyjemy w dobrobycie. Wszyscy więc mamy do spłacenia pewien dług… Tylko jak to zrobić, żeby nie było cierpiętniczo i smutnawo? I żeby jednocześnie wyjść z przekazem: „radośnie jest pomagać”? A pomagać może każdy, zamiast narzekać i popadać w marazm…
Madagaskar w Polsce kojarzy się z bajką. Ot, sympatyczny lemur, nieco zwariowany i dokuczający wszystkim swoim jestestwem (kto kreskówkę widział – ten wie). Ale kto lemura nie lubi? Może więc taką, bajkowo-rysunkową stylistykę wybrać? Powstał więc pomysł, by pomóc za pomocą… innego zwierzęcia. Nielota. Kury, znoszącej jajka: sycące i pełne wartości odżywczych.
– Wymyśliłem historyjkę: kura latać nie umie, trzeba więc kupić jej bilet i niech leci na ten Madagaskar. Niech zobaczy trochę świata, a może i samego lemura? W ciepłych klimatach Madagaskaru będzie jej dobrze. Będzie się opalać pod palmą, zajadać malgaskie smakołyki, a w zamian – karmić Malgaszy najlepszej jakości jajkami. Kura będzie zadowolona i jej gospodarze będą zadowoleni.
Znajoma graficzka narysowała więc kurę oraz całą historyjkę. Znajomy informatyk zrobił profesjonalną stronę internetową (www.kuranamadagaskar.pl). I odtąd polskie kury, nowoczesną metodą kliknięcia w klawiaturę i przelania polskich złotych, zaczęły zasilać malgaskie kurniki. – Można kupić jedną kurę za 20 zł lub cały kurnik za 100 zł (cztery kury i koguta). Oczywiście w Polsce tylko zbieramy pieniądze, które potem przekażemy o. Piotrowi. A misjonarz na miejscu, na Madagaskarze, zakupi drób i rozda kury potrzebującym rodzinom. Naprawdę nie zamierzamy czarterować samolotu dla nielotów – śmieje się ks. Radek.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).