– Tego typu rekolekcje nie zapewniają wielu atrakcji – mówi ks. Paweł Haraburda, jeden z prowadzących. Dlaczego więc wciąż tylu młodych ludzi chce brać w nich udział?
Po I Komunii św. właściwie przestałam chodzić do kościoła. Przyjechałam tu jako osoba niewierząca – przyznaje kilkunastoletnia Ela z Piły, na oazie po raz pierwszy. – Na samym początku od razu pomyślałam: „Ja chcę do domu” – dodaje dziewczyna, z którą rozmawiamy już pod koniec rekolekcji. Czyli jednak... została. Dlaczego?
Życiowy elementarz
Młodzi ludzie są dzisiaj połączeni ze sobą na wiele różnych sposobów. Dzięki komórkom z dostępem do internetu mają ciągły kontakt z wieloma rówieśnikami. Jednak komunikacja zapośredniczona, czyli odbywająca się za pomocą mediów, nie musi wcale oznaczać prawdziwych, pogłębionych relacji. – Niektórzy na początku mają z tym ogromny problem. Dla nich całe rekolekcje to ciągła próba wchodzenia w relacje. Okazuje się, że trudno jest im nawet zwyczajnie porozmawiać – zauważa ks. Paweł Haraburda.
Rekolekcje oazowe różnią się od innych wakacyjnych form wypoczynku. Nie oferują wielu atrakcji. – Atrakcją rekolekcji jest m.in. drugi człowiek – stwierdza ks. Haraburda. – Jeżeli coś ma się tutaj wydarzyć, to właśnie przez braterstwo i poszukiwanie Boga, czyli proste rzeczy – dodaje. Na oazie od dziesiątków lat sprawdza się ten sam program: naprawdę wspólne, zwyczajne spędzanie czasu z drugim człowiekiem na prawdziwej rozmowie, prostej zabawie i szczerym poszukiwaniu Boga, które prowadzi do rozwoju. Nic wielkiego, po prostu nieprzetworzona rzeczywistość.
Nie chodzi o epizod
W ciągle pędzącym świecie wszystko musi dziać się szybko. Także w kwestii relacji z drugim człowiekiem i z Bogiem, niektórzy chcieliby po prostu kliknąć i już. Może rekolekcje oazowe ciągle działają, ponieważ oferują czas, czyli coś, czego wielu brakuje także na ważne rzeczy.
– Rekolekcje rzeczywiście są długie, ale dzięki temu nie stają się tylko epizodem. Jest czas na zachwyt i na kryzys. To wielka siła oazy – uważa ks. Haraburda.
Ela z Piły, która na początku chciała uciec do domu, zauważa: – Po jakimś czasie zaczęłam słuchać tego, co ksiądz mówił na konferencjach i podczas Mszy św. Modlitwa przestała mi przeszkadzać. W końcu przyszło czuwanie i błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem, które wywarło na mnie ogromne wrażenie.
Getto czy elita?
Niektórzy zarzucają oazowemu wychowaniu, że tworzy swego rodzaju kościelne getto, w którym są ludzie oderwani od rzeczywistości, którzy nie potrafią odnaleźć się w normalnym świecie. Z pewnością takie skutki może mieć jedynie źle prowadzona oaza wakacyjna czy wspólnota przy parafii. – Getto zakłada izolację, a Ruch jest otwarty na zewnątrz. Formacja w nim ma prowadzić do ewangelizacji – mówi ks. dr Tomasz Tomaszewski, moderator diecezjalny Ruchu Światło–Życie, dodając: – Nie bałbym się jednak powtórzyć za ks. Franciszkiem Blachnickim, że Kościół potrzebuje elit. Ruch Światło–Życie daje szansę formowania kościelnej elity, której nie należy rozumieć jako grupy ludzi wywyższających się ponad innych. Dobrze rozumiana elita to ewangeliczny zaczyn, który rozchodzi się po całym Kościele, rozsiewając dobro.
10 lipca w Lipiu odbył się tzw. dzień wspólnoty I turnusu rekolekcji oazowych, w którym wzięło udział ponad 150 osób z trzech grup rekolekcyjnych.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).