– Nasza wspólnota gromadziła się wówczas na miejscowym cmentarzu. Kamienny pomnik służył nam za ołtarz, a Eucharystię odprawiano przy lampach naftowych i świecach. Zabytkowy kościół z 1645 r. był w tym czasie wojskową fabryką – wspomina ze smutkiem ks. Piotr Smolka.
Ksiądz Piotr Smolka, proboszcz parafii rzymsko-katolickiej pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Przemyślanach na Ukrainie, przysłał do Stalowej Woli błagalny list o pomoc. „Prosimy Was o pomoc dla naszych rodaków i braci Ukraińców żyjących koło Lwowa w Przemyślanach, Chlebowcach, Mitulinie, Pletenicach i innych wioskach należących do naszej parafii. U nas wszystko jest potrzebne, a zwłaszcza żywność, środki czystości, odzież, buty dla dzieci, zeszyty, słodycze, a także pisma religijne” – napisał. Z pomocą od razu pospieszyli mieszkańcy Stalowej Woli zrzeszeni w Stowarzyszeniu Łączności i Pomocy Rodakom we Lwowie i na Kresach, któremu prezesuje Aleksander Szczęch. Stowarzyszenie działa już prawie 15 lat i liczy ponad 50 członków.
– Naszym celem jest zarówno odnajdywanie Polaków na Kresach, jak i pomoc im. Na początku współpracowaliśmy głównie z parafią w Przemyślanach. Teraz również ze Zgromadzeniem Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi w Bóbrce i parafią pw. św. Magdaleny we Lwowie. Jeździmy dwa, trzy razy w roku. Zawozimy jedzenie, środki czystości, ubrania, buty i pieniądze z naszych składek i od sponsorów – wylicza prezes.
Pielgrzymi Opatrzności
W drodze do Przemyślan zatrzymaliśmy się z darami w polskiej parafii pw. św. Mikołaja w Bóbrce, świątyni ufundowanej ponoć przez Zawiszę Czarnego. Samo miasteczko liczy około 4,7 tys. mieszkańców, z których większość to grekokatolicy. Pozostali to prawosławni i wyznania rzymskokatolickiego. Tych ostatnich jest prawie 200. – Do kościoła na Mszę św. przychodzi 100–150 osób. Większość to ludzie starsi, ale w tym roku pięcioro dzieci przystąpiło do I Komunii Świętej. W niedziele odprawiamy dwie Msze św., zarówno w języku polskim, jak i ukraińskim. W pozostałe dni: rano i wieczorem – mówi proboszcz ks. Marian Kuc, salezjanin.
Parafia utrzymuje się głównie z dochodów działającego od maja do września domu pielgrzyma, który jednorazowo może przyjąć 50 osób. Wśród nich dominują Polacy. Tocząca się wojna z Rosją sprawiła jednak, że zarówno pielgrzymów, jak i turystów znacznie ubyło i parafia zubożała. – Nasza posługa tutaj nie ma tylko charakteru sakramentalnego. To także praca społeczna i charytatywna, szczególnie z dziećmi i młodzieżą, i to nie zawsze z Polakami czy osobami wyznania rzymskokatolickiego – dodaje proboszcz. – Nasz kościół cieszy się w mieście autorytetem. Mieszkańcy przychodzą do nas porozmawiać lub prosić o pomoc: przewieźć jakiś sprzęt, bo mamy busa, zrobić w Polsce zakupy. Dla wszystkich dzieci z miasteczka prowadzimy natomiast świetlicę, bo w Bóbrce nie ma ani kina, ani klubu – wyjaśnia.
Po wojnie kościół w Bóbrce został zamknięty przez władze komunistyczne i urządzono w nim halę sportową. Wierni modlili się na cmentarzu, przy grobowcu Czajkowskich. Katolicy odzyskali świątynię w 1989 r., ale była ona kompletnie zniszczona. Wywieziono z niej kilkadziesiąt ciężarówek śmieci. Teraz wygląda już pięknie, ale cały czas jest odnawiana. W środku uwagę zwraca przede wszystkim obraz patrona, św. Mikołaja, który w 2001 r. poświęcił Jan Paweł II. W Bóbrce dary zostawiamy także w u sióstr ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi, które zajmują się posługą w parafialnym kościele oraz prowadzą bursę dla dzieci i młodzieży. – Nasi podopieczni wywodzą się z patologicznych rodzin. Ich rodzice siedzą w więzieniach albo też są uzależnieni od alkoholu lub narkotyków. Nie są, niestety, pozbawieni praw rodzicielskich, dlatego państwo nic nie łoży na utrzymanie dzieci. I nie są to tylko dzieci z rodzin wyznania rzymskokatolickiego. U nas mieszkają i chodzą do szkoły, ucząc się języka polskiego. Najmłodsze mają siedem, osiem lat – opowiada siostra Barbara, przełożona domu w Bóbrce. – We wszystkie wolne dni mieszkają u nas także cztery studentki, które ze względu na wiek nie powinny już tutaj przebywać, ale nie mają gdzie się podziać. Studiują we Lwowie, my zaś opłacamy im tam mieszkanie – tłumaczy.
Z czego siostry się utrzymują? – Z Opatrzności Bożej. Bursa działa bowiem tylko dzięki hojności odwiedzających siostry Polaków, przede wszystkim ze Stalowej Woli i Kędzierzyna-Koźla. Cały czas Pan Bóg kogoś nam posyła – dodaje siostra przełożona.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.