Kilkaset osób odpowiedziało na zaproszenie Konferencji Episkopatu Polski i przyjechało do niewielkiej wsi do diecezji na północy Polski, żeby zastanawiać się, jak ewangelizować wieś – bogatą w religijne tradycje, ale i borykającą się z problemami.
Dokopać się do fundamentów
W pobożności ludowej dość łatwo zaobserwować owocne spotkanie z Bogiem, cześć dla Najświętszego Sakramentu i głęboką pobożność maryjną. To wszystko może służyć ewangelizacji. – Niektórym może się wydawać, że jak mamy do czynienia z kimś, kto ma cześć dla Najświętszego Sakramentu i głęboką pobożność maryjną, to co z nim jeszcze robić? A papież Benedykt mówi: to jest punkt wyjścia. Do czego trzeba mieszkańca wsi doprowadzić? Do przekazu wiary, do przybliżania go do sakramentów, umacniania więzi rodzinnej, wspólnotowej i praktyki miłości – przekonuje bp Ryś.
– Często jak spotykam się z księżmi z wiejskich parafii, to oni są zasadniczo zadowoleni z tego, co jest. Procent dominicantes jest bardzo duży, ale czy to prowadzi do rzeczywistej praktyki miłości? Może być tylko rytuałem, pewnym obowiązkiem – jest spowiedź na Wielkanoc, to się idzie, ale co z tego dalej wynika? A wynikać ma osobiste spotkanie z Bogiem i doświadczenie żywej wiary, takie, którego nie można zatrzymać dla siebie, ale chce się z nim iść i opowiadać innym. Z tym bywa trudno, także ze względu na twardy jak granit argument sprzeciwiający się wprowadzaniu nowych form przekazywania Dobrej Nowiny: „bo tak było zawsze”.
– Wiara jest ryzykiem. Chcemy pokazywać ludziom, że warto zaryzykować. Bo my się często poruszamy w takich kołoważach, jak to się na Kaszubach mówi. Jak wóz jedzie tymi koleinami, to nie zrobi żadnego manewru. Nie skręci nawet przez najbliższe 500 m aż do skrzyżowania. Czasem odnajduję się w takiej sytuacji: jadę jak ten wóz przed siebie, chociaż Duch Święty zaprasza mnie do tego, by coś na tej drodze zmienić. Na przykład wyjść z ocen i opinii, które mam na temat sąsiada. W środowiskach wiejskich trudno wyjść ze schematów. Dzięki Duchowi Świętemu można wyskoczyć z tych kolein – mówi Adam Duszyński, który na kongres przyjechał z Kartuz razem z przyjaciółmi ze wspólnoty Gwiazda Betlejemska.
– Różnice z pewnością są, ale nie dzielimy ewangelizacji na wiejską i miejską, dla nas to jedna niwa, na której staramy się posługiwać – dopowiada Alicja Mazur. – Ludowa pobożność to jest dobry fundament, na którym można budować. Ale trzeba kucnąć, odkopać z ziemi, w którą już się zapadł. No i zejść z jakiegoś własnego piedestału i zacząć wzrastać razem z tymi, do których idziemy – zapewniają z zapałem ewangelizatorzy, którzy sami mieszkają na wsi.
Ewangelizacja otwartych drzwi
– Wieś jest wdzięcznym terenem do ewangelizowania. Ludzie tutaj są bardziej otwarci niż w mieście, łatwiej złapać z nimi kontakt, oczywiście wtedy, kiedy są wcześniej przygotowani na to spotkanie, wiedzą, że są posłani przez swojego proboszcza. W mieście ludzie są bardziej anonimowi, zamknięci w czterech ścianach i mniej chętnie otwierają drzwi przed ewangelizatorami – przekonuje ks. Radosław Siwiński, inicjator Ewangelizacji Wioskowej, letnich akcji, które od lat odbywają się w naszej diecezji. Uczestnicy kongresu mogli nie tylko słuchać o ewangelizowaniu środowisk wiejskich, ale także na jedno popołudnie dołączyli do ewangelizatorów, żeby mówić o Jezusie mieszkańcom okolicznych wsi. Wcześniej, podczas warsztatów, gospodarze spotkania dzielili się z nimi swoimi doświadczeniami.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.