– W pewnym momencie ogarnęło mnie zwątpienie. Nie wierzyłam, że uda się nam dojść do Bazyliki Grobu Pańskiego. A zbliżała się godzina śmierci Jezusa – mówi Izabela Dechnik.
Szok Wielkiego Piątku
Izabela i Grzegorz spędzili razem święta paschalne w Izraelu gdy według kalendarza Pascha była obchodzona w tym samym czasie co Wielkanoc. – Wielki Piątek przeżywaliśmy w Jerozolimie. Z nieba lał się żar. Na uliczkach były tysiące ludzi. Słychać było krzyk arabskich dzieci, które chciały sprzedać pieczywo i napoje. Zewsząd nacierali turyści. Dookoła stała policja czuwająca nad porządkiem i bezpieczeństwem. Wtedy poczuliśmy, że ta nasza obecność to modlitwa do Boga. On szedł z krzyżem w takim tłumie i hałasie, w upale. Jedni szli za Nim i drwili, inni coś krzyczeli, jeszcze inni szykowali się na święto – wspominają Izabela i Grzegorz. – W pewnym momencie ogarnęło mnie zwątpienie. Czułam, że nie dam rady zrobić ani jednego kroku dalej. Nie wierzyłam, że uda się nam dojść do bazyliki Grobu Pańskiego. Jednak Grzegorz znał boczną uliczkę, która zaprowadziła nas wprost na miejsce przeznaczenia. Nagle spadł tak gwałtowny deszcz, jakby Bóg chciał nas wszystkich uspokoić, byśmy skupili się na tym, co najważniejsze – opowiada Iza.
Przyjdzie Mesjasz?
Gdy dotarli na miejsce, zwrócili uwagę na tłum Izraelczyków, którzy z zaciekawieniem obserwowali modlących się chrześcijan. – Patrzyli i zastanawiali się, czy przyjdzie Mesjasz – wspomina Iza, która ze zmęczenia zasnęła w bazylice Grobu Pańskiego. – Gdy się przebudziłam, zauważyłam pewną kobietę, która się modliła. Było mi wstyd, że usnęłam – wyznaje. – Potem ulice nagle zaczęły pustoszeć. Żydzi w czarnych chałatach pospiesznie biegli pod Ścianę Płaczu. Zaczynał się szabat. Właśnie o takiej porze zdejmowano z Krzyża ciało ukrzyżowanego Chrystusa – mówią małżonkowie. – To chwila, której nie da się zapomnieć – przyznają. Izabela i Grzegorz mieszkali u swoich izraelskich przyjaciół, którzy nie są religijni, dziwili się więc, że Dechnikowie decydują się na podróż do Jerozolimy na obchody Wielkiego Piątku.
Niedzielę zmartwychwstania przeżyli w kościele w Jafie. Liturgii przewodniczył ks. infułat Grzegorz Pawłowski. – To zupełnie inna sytuacja niż przeżywanie świąt w Polsce. Wiadomo, że Izrael rządzi się prawami żydowskimi. Autobusy w czasie święta Pesach nie jeżdżą, co było utrudnieniem dla tych, którzy chcieli dojechać na Mszę św. Spodziewaliśmy się pełnego kościoła, a było całkiem niewiele osób – opowiadają Izabela i Grzegorz. Po powrocie z Mszy św. przygotowaliśmy typowe, polskie śniadanie wielkanocne. Była to dla nas ważna okazja, żeby opowiedzieć naszym izraelskim znajomym o tradycji chrześcijańskiej, o wierze i o tym, co nas łączy – podsumowują.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.