Co najmniej 45 osób zginęło, a 65 odniosło obrażenia w poniedziałkowym nalocie w pobliżu obozu dla uchodźców w kontrolowanym przez szyickie milicje Huti regionie na północnym zachodzie Jemenu - poinformowała Międzynarodowa Organizacja ds. Migracji (IOM).
Od nocy ze środy na czwartek Arabia Saudyjska i jej ośmiu arabskich sojuszników prowadzą w Jemenie operację powietrzną przeciwko ruchowi Huti, który walczy o obalenie prezydenta Abda ar-Raba Mansura al-Hadiego.
Rzecznik IOM Joel Millman powiedział, że nie jest jasne, ilu cywilów zginęło w ataku z powietrza, do którego doszło obok obozu dla uchodźców w miejscowości Al-Mazrak.
Jeden z pracowników humanitarnych powiedział wcześniej agencji Reutera, że pocisk uderzył w ciężarówkę pełną bojowników Huti przed bramą prowadzącą do obozu. Zginęło m.in. dziewięciu mieszkańców, dwóch strażników i bojownicy Huti. Liczba ofiar wśród tych ostatnich nie jest znana.
Z kolei ministerstwo obrony Huti podało na stronie internetowej, że w poniedziałkowym ataku śmierć poniosło 40 osób, w tym kobiety i dzieci, a 250 zostało rannych.
Świadkowie twierdzą, że karetki pogotowia miały kłopoty z dojazdem do Al-Mazrak z powodu bombardowania przez koalicję pod wodzą Arabii Saudyjskiej drogi, która prowadzi do obozu.
Obóz w Al-Mazrak leży w prowincji Hadżdża, która graniczy z Arabią Saudyjską, i działa od 2009 roku. Schroniły się tam tysiące Jemeńczyków, uciekających przed trwającym od ponad 10 lat konfliktem między Huti a rządem centralnym, a także emigranci z Afryki Wschodniej.
Według szefa organizacji Lekarze Bez Granic (MsF) Pablo Marco w ciągu dwóch dni do obozu przyjęto 500 nowych rodzin.
Z kolei mieszkańcy portowego Adenu, który jest ostatnim bastionem obecnego jemeńskiego prezydenta Hadiego, poinformowali, że kolumna składająca się z rebeliantów Huti i żołnierzy lojalnych wobec byłego prezydenta Alego Abd Allaha Salaha została ostrzelana z okrętów wojennych, gdy próbowała posuwać się naprzód w kierunku miasta. Są to pierwsze doniesienia o wykorzystaniu sił morskich podczas konfliktu - pisze Reuters.
Według mieszkańców w ataku najpewniej wzięły udział egipskie okręty, które w ubiegłym tygodniu przepłynęły przez Kanał Sueski i udały się do Zatoki Adeńskiej.
Tymczasem wysoki rangą przedstawiciel pakistańskiego rządu poinformował, że Pakistan wyśle swych żołnierzy do Arabii Saudyjskiej, by przyłączyli się oni do koalicji przeciwko Huti. Pakistańczycy mieli dotrzeć do Arabii Saudyjskiej w poniedziałek, ale na wniosek Saudyjczyków ich wyjazd został odłożony na później.
Zapowiadając operację w Jemenie, Arabia Saudyjska potwierdziła, że chce odeprzeć "agresję" Iranu, który oskarża o wspieranie rebelii Huti i o chęć "dominacji" w regionie. W sobotę na szczycie Ligi Arabskiej w egipskim Szarm el-Szejk Hadi oświadczył wprost, że za ofensywą Huti stoi Iran. Teheran nie przyznaje się do wspierania szyickich rebeliantów.
Dyplomaci z krajów Zatoki Perskiej twierdzą, że operacja militarna w Jemenie może potrwać do sześciu miesięcy i że można się spodziewać akcji odwetowych Iranu.
Walka o władzę między Hadim a ugrupowaniem Huti trwa od kilku miesięcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.