Wincenty, rycerz anioła

Siedzę w krakowskiej kawiarni z rycerzem Wincentym Podobińskim. – Cały czas walczę nie przeciw ciału i krwi – mówi. – To jest wielka walka duchowa.

Reklama

Nie nosi zbroi, ale na obronę szkaplerz św. Michała Archanioła. 14 października 2008 r. w Bielsku-Białej złożył przyrzeczenia rycerskie i został członkiem Rycerstwa Świętego Michała Archanioła. Rozmawiamy o aniołach, a szczególnie o tym dla niego najważniejszym. Na początku wydawał mu się walecznym wojskowym. – Teraz widzę, że to duch czysty, najdoskonalszy w miłości spośród aniołów, który potrafił zawołać, walcząc z Lucyferem: „Któż jak Bóg. Idź precz szatanie!”.

Nie bez przyczyny anioły są skryte w niewidzialności – żeby nie zasłaniać tego, co najważniejsze – jest przekonany Wicek. Od chwili naszego poznania on – poważny mąż Katarzyny, ojciec 23-letniej Oli i 20-letniego Antka – prosi, żeby mu mówić po imieniu. – Panem to jest Bóg – argumentuje. – A nie ja. Nie zobaczymy, czy na wolnym krześle przy naszym stoliku siedzi św. Michał Archanioł, ale wierzę, że tu jest. Podobnie zło osobowe – szatan też może być obecny w tej kawiarni, a nawet w świątyni. Kiedyś, gdy graliśmy w kościele koncert uwielbienia, naszła mnie myśl, żeby przedrzeźniać księdza –opowiada. Po nabożeństwie dowiedział się, że obok niego siedział nowy akustyk, który przeżywał poważne problemy. Podczas dyskusji doszli do wniosku, że do pełnienia pewnych funkcji nie można angażować każdego chętnego. – Św. Michał Archanioł sam sobie wybiera ludzi, których potrzebuje do walki – mówi z przekonaniem. – Nie ja zdecydowałem, że będę walczył w jego imieniu.

Jest lutowy poranek, kawiarnia się zaludnia. Mówię, że ktoś słyszący naszą rozmowę może pomyśleć, że spotkali się dwaj wariaci. – A czy normalni są ci, którzy czytają horoskopy, odpukują w niemalowane drewno, upijają się, wznosząc toasty za zdrowie? – ripostuje. – To ja wolę być nienormalnym dzieckiem Bożym.

Na poważnie

Spotkaliśmy się po porannej Mszy św., na której był na Skałce. Wszyscy kojarzą ten kościół z postacią św. Stanisława BM, tymczasem nosi on wezwanie św. Michała Archanioła. Wicek ma na drugie imię Stanisław, więc tym bardziej cieszy go ten tandem. Jeśli tylko pozwalają mu zajęcia zawodowe, stara się tu zaglądać. Choć ostatnio z pracą nie układa mu się najlepiej. Kolega, który poprosił go o pomoc w prowadzeniu firmy transportowej, oszukał go. – Zlikwidowałem w zeszłym roku działalność gospodarczą i chyba wrócę do tego, co robiłem przed laty – grania na trąbce – opowiada. Skończył średnią szkołę muzyczną i równolegle do „poważnej” pracy grywał z kolegami na weselach czy w knajpkach. Przez dobre kilka lat pracował jako menedżer w korporacji. – Awansowałem co 10 miesięcy, ale kiedy miałem zostać odpowiedzialnym za cały kraj, zrezygnowałem – wyjaśnia. – Nie chciałem dalej żyć wbrew zasadom moralnym, a to wymuszała praca. Obiecywałem komuś coś, co, jak wiedziałem, nie zostanie spełnione. Składałem pracownikom propozycje przedstawiane jako lukratywne, choć wcale takie nie były. Liczyły się wyniki, nie ludzie. Pnąc się na wyższe szczeble kariery, stawałem się narzędziem w ręku myślących wyłącznie o kasie. Ale gdyby celem życia były tylko pieniądze, to biedacy byliby nieszczęśliwi, a Bill Gates świeciłby ze szczęścia – śmieje się.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama