Siedzę w krakowskiej kawiarni z rycerzem Wincentym Podobińskim. – Cały czas walczę nie przeciw ciału i krwi – mówi. – To jest wielka walka duchowa.
O sobie w tamtym czasie myśli: „letni katolik”. – Dopiero kiedy miałem 36 lat, w 2000 r., stwierdziłem, że pomysły na życie, które proponuje świat, nie dają szczęścia – mówi. – Czułeś się nieszczęśliwy? – pytam. – Kiedy grzeszyłem – uśmiecha się. Wtedy poprosił Boga: „Chcę żyć inaczej”. Marzył o powrocie takich momentów jak w dzieciństwie: – Kiedy biegniesz w podskokach, jakbyś za chwilę miał oderwać się od ziemi – mówi.
Na wodzie
W roku milenijnym zaczął regularnie przystępować do coraz dojrzalszej spowiedzi w sanktuarium Świętego Krzyża w Mogile: – Pilnowałem, żeby konfesjonał nie był pralką automatyczną dla moich grzechów, ale prowokował do prawdziwego postanowienia poprawy. Świat aniołów ograniczał się wtedy dla mnie do modlitwy „Aniele Boży, Stróżu mój”.
Wszystko zmieniło się w 2006 r., kiedy pojechał z synem na Chrześcijańską Szkołę pod Żaglami. Chciał, żeby Antek nauczył się żeglować, a że nie miał jeszcze 16 lat, musiał mu towarzyszyć opiekun. Wicek był sternikiem jachtowym, więc zaangażowano go jako instruktora. Kochał żeglowanie, dlatego każde wakacje z żoną – na co dzień zapracowaną dentystką – i dziećmi spędzał na wodzie. – W Szkole pod Żaglami poznałem ks. Macieja, egzorcystę z diecezji pelplińskiej – wspomina. – Zaczęliśmy rozmawiać o ciemnej stronie ducha, zwłaszcza przed Mszami św., kiedy z prośbami dzwonili do niego podopieczni. Opowiadał o duchowych i fizycznych ingerencjach demonów w życie opętanych.
Wicek po powrocie do domu obejrzał polecony przez księdza film „Egzorcyzmy Emily Rose”. – Chyba św. Michał Archanioł mi wtedy podpowiedział, żebym się wcześniej pomodlił – opowiada. – Wydrukowałem sobie prosty egzorcyzm – modlitwę do św. Michała Archanioła, którą spisał papież Leon XIII po przeżyciu ekstazy podczas odprawianej Mszy św. Film nim wstrząsnął. Zobaczył działanie zła osobowego i cierpienia opętanej. – Jednak moje poznawanie szatańskiej natury „komuś” nie pasowało – mówi. Zauważył, że nocą boi się spojrzeć w ciemność za oknem. Po domu nie poruszał się bez zapalonego światła. – W mroku wyczuwałem obecność demona – przyznaje. – Po jakimś czasie zmęczony zacząłem wołać do Pana: „To wstyd dla faceta. Zabierz mi to.”
W grudniu 2007 r. w katolickiej księgarni pomodlił się do Matki Bożej, żeby pomogła mu wybrać dobrą książkę. Wyszedł z „Walczmy z Szatanem” wydawnictwa Michalineum. Czytał ją po drodze. – Dzięki niej dotarło do mnie, że sam mogę walczyć z tym, co niebezpieczne dla zbawienia duszy, zostając członkiem Rycerstwa Świętego Michała Archanioła. „Ale jak zareaguje na to środowisko? Mąż i ojciec w XXI wieku będzie walczył z diabłami?” – zastanawiał się. Kiedy po Bożym Narodzeniu zdecydował, że poważnie zabiera się za walkę duchową, wstępując do Rycerstwa św. Michała Archanioła, okazało się, że w Krakowie byłby samotnym rycerzem. Nikt dotąd nie zorganizował tu zastępu rycerskiego. Okres próbny przeszedł w grupie w Bielsku-Białej. Już w drugim dniu modlitw jego lęk przed ciemnością ustąpił.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
To nie jedyny dekret w sprawach przyszłych błogosławionych i świętych.
"Każdy z nas niech tak żyje, aby inni mogli rozpoznać w nas obecność Pana".
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.