Była cicha i niepozorna jak myszka. Mimo strachu i grożących niebezpieczeństw niemal każdego dnia ryzykowała życiem, niosąc materialną i duchową pomoc więźniom Pawiaka. Była jedną z kilku „sacharynek”, czyli przenoszących Komunię św. za mury więzienia.
Było to jedno z najbardziej strzeżonych więzień okupowanej Polski. Przez lata hitlerowskiej okupacji przeszło przez nie około 100 tys. więźniów, z czego blisko 37 tys. zostało okrutnie zamordowanych, a 60 tys. wywieziono do obozów koncentracyjnych. Tylko nielicznym udało się wyjść na wolność. W miejscu, gdzie niszczono ludzką godność, poprzez bestialskie tortury i nieludzkie warunki, nie brakowało przejawów bohaterstwa tych, którzy z narażeniem życia nieśli nadzieję, pociechę i duchowe wzmocnienie. Jedną z cichych bohaterek Pawiaka była pochodząca z Padwi Narodowej Ludwika Uzar-Krysiakowa, polska strażniczka, która przez ponad trzy lata nosiła więźniom Komunię św. oraz przemycała wiadomości i pomoc najbardziej potrzebującym.
„Lusia była drobniutka, niepozorna, prawdziwa szara myszka. Przychodziła najczęściej wówczas, kiedy groziła więźniom „rozwałka”, czyli zbiorowe mordowanie. Siadała wówczas na moim łóżku, pod płonącą lampką oliwną, i zaczynała opowiadać. Musiała z siebie wyrzucić to wszystko, co przeżyła. Nikogo nie pytała o przekonania, o pochodzenie. Po prostu pomagała tym, którzy tego potrzebowali” – opowiada Maria Kann.
Z Padwi na Pawiak
W młodości marzyła, by zostać nauczycielką, jednak los rzucił ją w niełatwą służbę w więziennictwie, w dziale penitencjarno-wychowawczym. We wspomnieniach znajomych i rodziny zapisała się jako wrażliwa i delikatna osoba. Po dziecięcych latach spędzonych w rodzinnej Padwi, chcąc realizować swoje pragnienia, rozpoczęła naukę w Żeńskim Seminarium Nauczycielskim w Ropczycach, gdzie – obdarzona zaufaniem koleżanek – pełniła funkcję przewodniczącej samorządu szkolnego. Prowadziła także drużynę harcerską. Jak wspomina jej kuzyn Władysław Uzar, zawsze starała się, by podopieczne postępowały zgodnie z ideą prawa harcerskiego. „Ludwika dążyła do tego, by harcerki w każdym człowieku widziały bliźniego; by Polska miała ludzi czynu, uświadomionych społecznie i silnych moralnie” – podkreślał W. Uzar.
Trudne lata 30. ub. wieku sprawiły, że młoda adeptka szkolnictwa borykała się ze znalezieniem pracy w swoim zawodzie. Przez blisko rok pozostawała w domu rodzinnym. Jak zapisała we wspomnieniach jej bratowa Antonina Uzarowa, bardzo chętnie pomagała w domowym gospodarstwie i dzięki staraniom brata i jego znajomych w 1934 r. Ludwika rozpoczęła pracę w Zakładzie Karnym w Łęczycy. Tutaj poznała swojego przyszłego męża Stanisława Krysiaka, który również pełnił więzienną służbę. Wybuch wojny w 1939 r. sprawił, że więzienie z Łęczycy przeniesiono do Warszawy. W ten sposób Ludwika i jej narzeczony rozpoczęli służbę na Pawiaku, który wkrótce stał się niemieckim więzieniem śledczym. W kaplicy tego więzienia w październiku 1939 roku zawarli związek małżeński, który pobłogosławi ks. Leon Pawlina, więzienny kapelan. Ich wspólne szczęście nie trwało długo.
Stanisław musiał opuścić kraj w związku z podejrzeniami o udział w przygotowaniu ucieczki prezydenta Warszawy Stefana Starzyńskiego. Ludwika ze względu na bezpieczeństwo oficjalnie nie używała nazwiska męża. Opuszczając Warszawę, Stanisław Krysiak nie wiedział, że wkrótce zostanie ojcem ani nie przypuszczał, że nie zobaczy już więcej najbliższych. Ich syn urodził się w 1940 r., lecz po dwóch latach umarł. Ta śmierć bardzo odmieniła Ludwikę, która jeszcze bardziej oddała się swojej pracy na Pawiaku i zaangażowała w działalność podziemną.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.