Była cicha i niepozorna jak myszka. Mimo strachu i grożących niebezpieczeństw niemal każdego dnia ryzykowała życiem, niosąc materialną i duchową pomoc więźniom Pawiaka. Była jedną z kilku „sacharynek”, czyli przenoszących Komunię św. za mury więzienia.
„Sacharynki”
Ze względu na trudne warunki życia więźniów oraz dużą liczbę torturowanych i rozstrzeliwanych kierownik komórki więziennej Delegatury Rządu zwrócił się do ordynariusza diecezji pińskiej (wtedy przebywającego w Warszawie) z prośbą o zezwolenie na przenoszenie i rozdzielanie Komunii św. in articulo mortis (na wypadek śmierci) przez osoby świeckie. Tę sprawę poparł kapelan ks. Edmund Krauze. Na początku 1942 r. bp Kazimierz Bukraba udzielił takiego pozwolenia. Jako jedna z nielicznych osób, a w pewnym okresie jako jedyna, Komunię św. na Pawiak przenosiła Ludwika Uzarówna.
Najświętszy Sakrament otrzymywała w kościele Świętego Krzyża, św. Karola Boromeusza lub ojców pallotynów i przynosiła na oddział kobiecy. Rozdzielaniem Komunii św. na oddziały zajmowała się Wanda Wilczańska, która pracowała jako intendentka w szpitalu więziennym. Jednak nie zawsze było możliwe wyznaczenie stałego terminu przynoszenia i odbioru Komunii. Często w razie potrzeby lub w zagrożeniu egzekucją lub śmiercią więźnia Eucharystię przynoszono z domu Marii Kann, u której była przechowywana. Odbywało się to pod hasłem „sacharynki”. Wówczas przygotowywana była odpowiednia ilość Komunii św., którą odbierała u niej Ludwika. Myszka przenosiła Komunię owiniętą w bibułkę początkowo w korporale. Parę razy, jak zapisano we wspomnieniach, używano do tego emaliowanej puderniczki, którą zakupiła Zofia Kossak. Do izolatek Komunia docierała w srebrnym medalionie ofiarowanym przez Marię Kann. W celi śmierci Komunię św. przed egzekucją przyjęła Ziba Jaguczańska, aresztowana w sprawie Zygmunta Cetnarowskiego. Ziba, przeczuwając rychłą śmierć, błagała o pociechę religijną. Do izolatki z Eucharystią udało się dotrzeć dr Annie Czuperskiej. Po przyjęciu Komunii Ziba ucałowała dr Annę i powiedziała: „Z Bogiem łatwiej mi będzie umierać”. Niedługo potem wyprowadzono ją z większą grupą więźniarek i stracono w ruinach getta. „Przed świętami Bożego Narodzenia 1942 r. »Myszka« przyniosła na »Serbię« większą ilość komunikantów, które zawinięte w celofan zawędrowały z kolei na oddział męski szpitala. Tu otrzymał je wezwany na fotel dentystyczny ks. Julian Chróścicki, przebywający w tym czasie w szpitalu więziennym. Podzielił on każdy komunikant na trzy części, aby Eucharystię mogło otrzymać więcej osób. Była to podniosła chwila, gdy po porannym myciu w łazience podchodziliśmy cicho do ukrytego za drzwiami izby szpitalnej księdza, aby z jego ręki przyjąć Pana. Ja kilkakrotnie przyjmowałem tam Komunię świętą” – wspomina Leon Want, były więzień Pawiaka.
Aby dostać się na Pawiak, nawet strażniczka musiała przejść kilka niemieckich wart. Przenoszenie Komunii wiązało się z wielkim niebezpieczeństwem. Każda kontrola lub rewizja mogła zakończyć się znalezieniem przesyłki i olbrzymimi represjami, a nawet śmiercią. Jednak zanosząc Eucharystię, Ludwika była spokojna. „Ta jej bohaterska praca łączniczki między nami i więźniami, przechodzącej z »naładowaną dynamitem« torbą przez kilka gestapowskich i więziennych wart dawała jej jeden dzień w tygodniu wolny od wszelkich obaw. Tym dniem był piątek. Wtedy nosiła Boga” – wspomina Wanda Wilczańska-Bieńkowska. Bohaterka Pawiaka zginęła od bomby 2 września 1944 roku podczas powstania warszawskiego. Po wojnie jej ciało ekshumowano i złożono na Powązkach w grobie siostry jej męża, gdzie wcześniej pochowany został jej synek Janusz. Puderniczka i medalion, w których Ludwika Uzar-Krysiakowa przenosiła Najświętszy Sakrament na Pawiak, znajdują się w skarbcu jasnogórskiego sanktuarium. W kościele parafialnym w Padwi Narodowej, skąd pochodziła, ufundowano tablicę pamiątkową dla ofiarnej opiekunki więźniów Pawiaka. Jej imię nosi 11. Mielecka Drużyna Harcerek „Głębia”.
Artykuł opracowano na podstawie materiałów archiwalnych zgromadzonych przez ks. Jana Kica, długoletniego proboszcza w Padwi Narodowej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.