W irackim Kurdystanie schroniło się już ponad 800 tys. ludzi.
„Ta podróż to spotkanie z Bogiem, biednymi i wypędzonymi”. Tak ocenił zakończony pobyt delegacji episkopatu Stanów Zjednoczonych w Irbilu w irackim Kurdystanie jej przewodniczący, bp Oscar Cantu. Celem tej czterodniowej wizyty było spotkanie z uchodźcami, którzy opuścili tradycyjnie zamieszkiwane przez nich w Iraku ziemie ze względu na prześladowania ze strony tzw. Państwa Islamskiego. Są to głównie chrześcijanie, ale także członkowie innych mniejszości religijnych.
W irackim Kurdystanie schroniło się już ponad 800 tys. ludzi. Zarówno USA, jak i inne państwa zachodnie ociągają się jednak z uznaniem ich za przesiedleńców. Jako że pozostają oni wewnątrz granic Iraku, nie są formalnie uważani za uchodźców, a zatem nie mogą otrzymać wynikającej z takiego statusu pomocy. Za takich uważani są jedynie ci, którzy przekroczyli granicę państwa. Ci z nich, którzy mają rodziny na Zachodzie, mogą ubiegać się o wyjazd motywowany procedurą łączenia rodzin.
Konferencja Episkopatu USA opowiedziała się za zwiększeniem bezpośredniej pomocy ze strony Amerykańskiej Agencji ds. Rozwoju Międzynarodowego i innych programów, by przede wszystkim wesprzeć osoby przesiedlone wewnątrz Iraku. „Będziemy przekonywać rząd do zwiększenia pomocy humanitarnej i zapewnienia odpowiedniego rodzaju wsparcia za pośrednictwem takich kanałów, które sprawią, że rzeczywiście trafi ona w ręce ludzi” – powiedział Stephen Colecchi, szef biura międzynarodowego Komisji Sprawiedliwości i Pokoju amerykańskiego episkopatu. Dodał, że jednym z priorytetów konferencji jest wsparcie rodzin najbardziej poszkodowanych, które utraciły jedynego żywiciela lub zostały dotknięte poważną chorobą uniemożliwiającą im kiedykolwiek powrót do domów. „Jeśli są w takiej sytuacji, Kościół wraz z naszym rządem będzie chciał je wspomóc” – powiedział Colecchi.
Nieco się wolnością zachłysnęliśmy i zapomnieliśmy, że o wolność trzeba dbać.
Abp Paul Richard Gallagher mówił o charakterystyce watykańskiej dyplomacji.