Jak urządzić państwo?
Zanim zmieni się w prawie coś, bo tak w danej chwili byłoby wygodniej, warto się zastanowić czy chciałbym, by tak funkcjonowało prawo, gdyby władzę sprawowali moi polityczni przeciwnicy? Jacek Zawadzki /Foto Gość

Jak urządzić państwo?

Brak komentarzy: 0

Joanna M. Kociszewska

publikacja 30.01.2015 06:00

Kościół nie ma swojego „ulubionego” systemu sprawowania władzy. Nie znaczy to jednak, że nie ma w tej sprawie nic do powiedzenia.

Zatem: jak urządzić państwo? Od czego zacząć? 

Po pierwsze, co zauważył już Leon XVIII i przypomniał Jan Paweł II, państwo powinno być praworządne. To znaczy: władzę najwyższą powinno w nim mieć prawo, nie samowola ludzi. Co to znaczy „prawo”? Jakie prawo? Leon XIII mówił, powołując się jeszcze na św. Tomasza z Akwinu: Prawo ludzkie o tyle ma moc prawa, o ile odpowiada zdrowemu rozumowi; a to świadczy, czy się wywodzi z prawa wiecznego. Jeśli zaś mija się z rozumem, jest prawem niesprawiedliwym i nie ma mocy prawa, ale tylko moc gwałtu. Nie wydaje mi się, by ktokolwiek przeciw takiemu ujęciu zaprotestował.

W państwie muszą być jedni przeznaczeni do sądzenia, inni, którzy by państwem rządzili, inni, którzy by prawa stanowili, wreszcie tacy, którzy by z roztropnością i powagą kierowali sprawami pokoju i wojny – pisał Leon XIII. Jest wskazane, by każda władza była równoważona przez inne władze i inne zakresy kompetencji, które by ją utrzymywały we właściwych granicach – dodawał 100 lat później Jan Paweł II. Dlaczego? Bo człowiek jest grzeszny i ulega pokusom. Każdy.

A bardziej praktycznie: zanim zmieni się w prawie coś, bo tak w danej chwili byłoby wygodniej, warto się zastanowić czy chciałbym, by tak funkcjonowało prawo, gdyby władzę sprawowali moi polityczni przeciwnicy? Niekoniecznie ludzie już za życia świeci i o nieskazitelnej moralności? Jeśli nie, rozum nakazuje zrezygnować raczej z pokusy doraźnych rozwiązań.

Na co dzień mamy do czynienia z systemem demokratycznym. Kościół – owszem – docenia demokrację. To system, który zapewnia obywatelom (przynajmniej teoretycznie) udział w decyzjach politycznych - możliwość wyboru własnych rządów, ich kontroli i pokojowej zmiany. Taki system odpowiada godności człowieka, jego prawu do współdecydowania o losie społeczności, w której żyje. Pod warunkiem jednak, że człowiek podejmujący decyzję ma poczucie odpowiedzialności związanej z dokonywanym wyborem, że kieruje się dobrem wspólnym, a nie tylko osobistym lub grupowym, w końcu – że wartością wspólnie i jednoznacznie uznawaną za nienaruszalną jest godność każdego człowieka. Każdego. Bez wyjątków.

Dla chrześcijan godność każdego człowieka ma umocowanie najwyższe: każdy stworzony jest na obraz i podobieństwo Boże, z każdym (bez najmniejszych wyjątków) zjednoczył się w swoim człowieczeństwie Jezus Chrystus, w końcu za każdego umarł na krzyżu. Niemniej nienaruszalna godność człowieka nie jest prawdą, która nie znajduje uzasadnienia poza religią. Jest zasadą wpisaną w naszą europejską kulturę, w końcu w nasze człowieczeństwo. Jest zasadą, która może być przyjęta i zaakceptowana przez ludzi każdej religii i tych, którzy żadnej nie wyznają.

Dlaczego to takie ważne? Ponieważ prawo państwowe ma chronić każdego w tym samym stopniu. Bez względu na jego pochodzenie, majątek, status społeczny czy jakiekolwiek inne cechy. Pokusa tworzenia prawa tak, by było dobre przede wszystkim dla mnie i „moich” ludzi jest stara jak świat. Jeśli zgodzimy się na to, że są równi i równiejsi, ci którzy mają prawo być chronieni i ci, których się nie chroni, znajdziemy się na równi pochyłej. Złudzeniem jest, że da się postawić granicę w jej połowie.

Demokracja zatem – by dobrze funkcjonowała – potrzebuje ludzi odpowiedzialnych – za siebie i za innych. Ludzi potrafiących posługiwać się rozumem i wyobraźnią. Świadomych, że fundamentalnej zasady nienaruszalnej godności każdego bez wyjątku człowieka nie wolno naruszać ani o milimetr i ani na chwilę. Najkrócej mówiąc: potrzebuje ludzi uformowanych i dojrzałych. Nie można się oprzeć wrażeniu, że dziś wiele osób chciałoby czegoś wręcz przeciwnego: ludzi dla których wszelkie granice będą płynne i przesuwalne.

Historia uczy, że demokracja, bez wartości łatwo przemienia się w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm – pisał Jan Paweł II. Słowo „totalitaryzm” dla wielu jest zbyt wielkie i złe, by przyjęli to do wiadomości. Totalitaryzm to gułagi i Auschwitz, nam do tego daleko… Może więc przemówi inne stwierdzenie. W sytuacji, w której nie istnieje żadna ostateczna prawda, będąca przewodnikiem dla działalności politycznej i nadająca jej kierunek, łatwo o instrumentalizację idei i przekonań dla celów, jakie stawia sobie władza.

Naprawdę chcemy, żeby władza miała aż tyle władzy nad nami? Dowolna władza?

Pierwsza strona Poprzednia strona Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..

Reklama

Reklama