Światowy Dzień Trędowatych

W ostatnią niedzielę stycznia już po raz 62. obchodzimy Światowy Dzień Trędowatych. Z tej okazji na całym świecie, także w polskich kościołach, zbierane są pieniądze na rzecz ośrodków dla trędowatych. Pomimo postępów w medycynie każdego roku notuje się ponad 200 tys. zachorowań – zwraca uwagę dr Kazimierz Szałata, prezes Fundacji Polskiej Raoula Follereau, która zajmuje się opieką nad chorymi na trąd i profilaktyką. W opiekę nad chorymi na świecie największy wkład wniosły misyjne i opiekuńczo-lecznicze ośrodki Kościoła katolickiego.

Reklama

Głos specjalistów

Wielu naukowców i lekarzy zajmujących się problemami zdrowotnymi najuboższych regionów świata zastanawia się nad przyczynami nie tyle porażki w walce z najstarszą i najstraszniejszą chorobą, jaką zna ludzkość, ile nad wciąż oddalającą się perspektywą całkowitego wyeliminowania trądu.

Konsultant naukowy Fundacji Follereau dr Bertrand Cauchoix, który od lat pracuje na Madagaskarze, wymienia pięć przyczyn, dla których wciąż nie udaje się ostatecznie rozprawić z problemem trądu na świecie i nie można skutecznie wyleczyć wszystkich chorych.

Po pierwsze dlatego, że trąd jest wciąż synonimem biedy i wykluczenia. W konsekwencji chorzy żyją najczęściej w miejscach niedostępnych dla służb medycznych, a gdyby chcieli nawet sami się zgłosić na leczenie, musieliby pokonać odległość często przekraczającą sto kilometrów.

Po drugie, ciągły opór pacjentów przed konieczną konsultacją. Trąd jest choroba podstępną, zaczyna się niewinnie od niewielkiej plamki na ciele, która jest bardzo często ignorowana przez chorych, tym bardziej że nie towarzyszy temu żadne odczuwanie bólu, wprost przeciwnie, miejsce odbarwienia przestaje być wrażliwe. Mocno związani z tradycyjnymi przesądami chorzy wolą wybrać się do znachora, czarownika niż do lekarza. Ale największy opór przed szukaniem pomocy medycznej związany jest wciąż z lękiem przed ujawnieniem zakażenia wstydliwą chorobą.

Trzeci powód to brak wystarczającej liczby personelu medycznego dobrze wyszkolonego w przeprowadzaniu badań diagnostycznych w terenie. Brak świadomości, iż trąd nie jest przekleństwem eliminującym człowieka ze świata, wystarczy tylko na czas zgłosić się na leczenie.

Czwarty powód dotyczy dostępności do leków, które co prawda dziś są bezpłatne, ale które nie zawsze łatwo zdobyć. Dzieje się tak przede wszystkim w małych ośrodkach oddalonych od centralnych struktur medycznych. Kiedy pojawiają się pacjenci, u których stwierdzono trąd, trzeba czekać nieraz miesiącami na sprowadzenie leków, podczas gdy choroba rozwija się, a chorzy mogą dalej ją rozprzestrzeniać. Niestety, w niektórych krajach, gdzie przedwcześnie ogłoszono zakończenie walki z trądem, leków tych po prostu nie ma, bo nikt ich już nie zamawia. Nasza fundacja wielokrotnie otrzymywała sygnały od misjonarzy o braku stosownych środków medycznych, które w niektórych krajach są po prostu niedostępne, bo już ich nikt nie zamawia. Nie można też tych leków kupić, bo są bezpłatne i nie ma ich na rynku.

Mówiąc krótko, prawdziwą przyczyną sytuacji, w której mimo wysiłków wielu ludzi i instytucji, w tym Kościoła katolickiego, wciąż mamy do czynienia z ludźmi chorymi na trąd, jest brak wystarczająco rozwiniętych struktur ochrony zdrowia, bieda i ignorancja panująca w najbiedniejszych rejonach świata. Dlatego jeszcze raz trzeba poruszyć sumienia ludzi odpowiedzialnych za dystrybucję środków w świecie, by definitywnie zlikwidować trąd.

Wśród priorytetów określonych przez Ruch Follereau oraz Światową Organizację zdrowia są: oświata, formacja kadr medycznych, rozwijanie struktur ochrony zdrowia, dostępność do leków i opieka nad trędowatymi i ich rodzinami, rehabilitacja fizyczna i społeczna. Od strony praktycznej najważniejszą potrzebą jest kontynuacja organizowania trudnych, a czasem wręcz niebezpiecznych ruchomych misji medycznych, które pozwalają dotrzeć z pomocą do chorych niemającym możliwości dostania się do jakiegokolwiek centrum medycznego. W tym kontekście wciąż nieoceniona jest praca misjonarzy Kościoła katolickiego, którzy docierają dalej niż niejedna oficjalna misja medyczna.

Z medycznego punktu widzenia ważnym zagadnieniem, które stanowi dziś przedmiot zainteresowania specjalistów, są notowane we wszystkich strefach WHO nawroty choroby. Otóż od ponad trzydziestu lat mamy skuteczną terapię antybiotykową PCT, która zapewnia chorym uwolnienie się od bakterii Hansena. Mimo to słyszymy, że zastosowana terapia nie zawsze przynosi efekty.

Dr Christian Jonson z Centrum Diagnostyki i Terapii L’ulcère de Buruli w Pobé (Benin) wymienia trzy podstawowe powody takiego stanu rzeczy. Jego zdaniem pierwszym powodem nawrotu trądu jest nie do końca przeprowadzone leczenie. Inaczej mówiąc, do nawrotu dochodzi wtedy, gdy kuracja, która winna trwać od 6 do 12 miesięcy, została z jakiegoś powodu przerwana. Bardzo często dzieje się to ze względu na konieczność powrotu chorego do pracy, dzięki której utrzymuje rodzinę, albo z powodu odległości, jaką musi pokonać, by zgłaszać się regularnie do prowadzącego terapię ośrodka medycznego.

Drugą przyczyną nawrotów choroby jest postępowanie niezgodne z najnowszą wiedzą medyczną, na przykład poprzez stosowanie prostej terapii, przy użyciu jednego antybiotyku. W takim wypadku może dojść do uodpornienia się bakterii, co może skomplikować zastosowanie właściwej polichemioterapii.

Dr Jonson przypomina, że zastosowany w 1940 roku lek o nazwie dapsone przez prawie dwadzieścia lat z powodzeniem zatrzymywał rozwój trądu, ale później stał się niemal całkowicie nieskuteczny. Dlatego w polichemioterapii oprócz dapsone stosuje się jeszcze kombinację rifampicyny i clofaziminy. Jak dotąd nie zanotowano uodpornienia się bakterii na wszystkie skojarzone antybiotyki stosowane w polichemioterapii.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7