O spotkaniu z Franciszkiem, wymarzonej pracy i Panu Jezusie, który daje wyśnione prezenty, z s. Teofaną Ostasiewicz, karmelitanką Dzieciątka Jezus rozmawia Agata Puścikowska.
Pracujesz z dorosłymi niepełnosprawnymi umysłowo. O tym marzyłaś...
Mówiłam ci, że Pan Jezus daje wielkie dary! Jak już byłam w zakonie, skończyłam pedagogikę wczesnoszkolną i rozpoczęłam pracę w przedszkolu, m.in. w Łodzi. Byłam pewna, że tak będę pracować aż do starości. Zresztą bardzo to lubiłam. Kiedy się dowiedziałam, prawie 10 lat temu, że na Podlasiu, w Siemiatyczach, nasze siostry otwierają Warsztaty Terapii Zajęciowej i będą pracować z niepełnosprawnymi umysłowo, popłakałam się ze szczęścia.
Ale nawet nie pomyślałam, że mogłabym być tam potrzebna: przecież nie miałam odpowiedniego wykształcenia. Po kilku latach okazało się, że Siemiatycze wzywają! Siostra prowincjalna zapytała mnie, czy chciałabym tam pracować. Pomyślałam: „Panie Jezu, Ty te warsztaty specjalnie dla mnie założyłeś”. (śmiech) Poszłam na studia podyplomowe z terapii zajęciowej. I pracuję na Podlasiu.
Od kiedy?
Ojej... Sama nie wiem. Trzy? Nie, to już cztery lata. Szczęśliwi czasu nie liczą. (śmiech) Bo tutaj czuję się jak u siebie. Miasteczko niemal identyczne jak mój rodzinny Radzyń Podlaski. Życzliwi, otwarci ludzie. To sprzyja dobrej pracy. I nasi wspaniali podopieczni. Dla nich chce się żyć. Przyjeżdżają rano z Siemiatycz i okolic. Wracają po południu. Są pełnoletni: najmłodsi mają po 20 lat, najstarsi ponad 40. To osoby np. z zespołem Downa, z porażeniem mózgowym, ale też chorzy na schizofrenię.
Sami katolicy?
A skąd. Katolicy, prawosławni. Modlimy się codziennie razem. Wypowiadamy intencje: jedni modlą się za papieża, inni za patriarchę. Jedni za księdza proboszcza, inni za batiuszkę. I mamy wspólne nabożeństwa z okazji świąt. Ekumenizm na poziomie najbardziej ludzkim... Tutaj obok widać z naszych okien: z jednej strony stoi kościół parafialny, z drugiej nasza sąsiadka, cerkiew.
W Rzymie też byliście wszyscy?
Prawie wszyscy. Udało się dzięki dobrym ludziom, którzy sfinansowali nam pobyt i wyjazd. Polecieli niemal wszyscy uczestnicy warsztatów, w tym pięć osób na wózkach inwalidzkich. Dla niektórych, choćby dla Moniki, 35-latki po porażeniu mózgowym, dwie godziny w samolocie stanowiły wielki wysiłek. Ale czego się nie zrobi, by pomodlić się przy grobie Jana Pawła II i porozmawiać z papieżem Franciszkiem...
Spotkaliście się z papieżem?
Tak! Podszedł do nas. Nie mogłam nic powiedzieć z wrażenia, choć miałam przygotowanych kilka słów podziękowania za Rok Życia Konsekrowanego. Papież przytulił Leszka (40-latek z porażeniem mózgowym). A Leszek ofiarował mu naszego warsztatowego anioła.
Anioł warsztatowy. Taki inny rodzaj anioła stróża?
Wydanie z włóczki i drewienka. Razem z uczestnikami warsztatów tworzymy anioły. Takie z włóczkowymi sukienkami, aureolkami. Podopieczni tworzą je z wielkim oddaniem i sercem oraz z dużym wysiłkiem (Monika tka sukienki anielskie – na leżąco), a potem anioły trafiają do domów w całej Polsce. Papieżowi anioł chyba się podobał, bo dokładnie go obejrzał i bardzo dziękował.
Niedawno z papieżem spotkała się inna zakonnica. Śpiewająca s. Christina Scuccia. Niektórzy ogromnie ją krytykują, że zamiast w ciszy wielbić Boga, robi wokół siebie show.
Ja tego tak nie odbieram. Podziwiam ją i za talent, i za odwagę. Obserwuję, jak bardzo wspiera s. Christinę jej wspólnota! Współczesne czasy wymagają od nas, zakonnic, by wychodzić do ludzi i służyć tym, co jest w nas najlepszego. Siostra Christina chwali Boga śpiewem, na oczach milionów. I bardzo dobrze! To jest świetne świadectwo oraz „reklama” Kościoła i zgromadzeń: młoda zakonnica, która jest radosna i twórcza. Taka postawa kłóci się z (krzywdzącym) stereotypem na temat zakonnic.
Że są brzydkie, stare i zgorzkniałe?
(śmiech) Może raczej skwaszone i smutne. Prawda jest taka, że chociaż część zakonnic doświadcza trudności, zdarzają się przecież i odejścia z zakonów, to wiele z nas, pewnie większość, z miłości do Pana Jezusa jest radosnych i szczęśliwych. I to szczęście chcemy nieść ludziom. Moja praca, codzienny trud, to jest absolutne doświadczenie obecności Pana Boga. Pan Bóg w realu. To jest wielki prezent, wielka łaska. Otrzymuję ją tu i teraz: w moich podopiecznych, w moich siostrach i nawet w tej... mojej grze na gitarze.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.