Dzień Dziecka to właśnie obchodzimy. Nie na początku czerwca, a teraz, w Boże Narodzenie.
Tydzień przedtem byłem u małej Natalki – odwiedzam każde dziecko przed jego chrztem. Jest maleństwo, jest i jej starszy braciszek, jest mama i tato. I jest radość – niekłamana, przebijająca ze słów, z twarzy, z gestów, z całej atmosfery domu. Braciszek ponoć przeżywa chwile jak nie zazdrości, to przynajmniej odnajdywania się w nowym układzie. Przysiadł na podłodze obok leżącej na wersalce siostrzyczki. Bawi się samochodzikiem na jej kocyku. To już jest wyraz zbratania i akceptacji. Może siostra sięgnie po samochodzik? Będą się bawić razem? Usiłuję wczuć się w przeżycia małego. Natalka tylko oczami wodzi, więcej nie potrafi. Rodzice wpatrzeni w ten cud i natury, i Bożej łaski. A staremu kawalerowi tak ciepło na sercu i po prostu dobrze w tej atmosferze rodzinno-dziecięcej. Pewnie za długo tam siedziałem. A w telefonie zostało mi zdjęcie...
W wigilijny wieczór dostałem z życzeniami inne zdjęcie. Piątka rodzeństwa! Najstarsze już całkiem „starsze”. Po małego Jana-Pawła, który roczku nie ma. Dałbym zdjęciu tytuł „Radość!” Koniecznie z wykrzyknikiem. Reszta nie jest tajemnicą, jako że mama owej piątki wszystko opowiedziała w rozmowie ze swą przyjaciółką (też piątka) w książce «I co my z tego mamy». Radość w wielu wymiarach, odcieniach i natężeniach. Jasne, to wcale nie znaczy, że nigdy pod górę, że zawsze cacy i łatwo, że nic tylko takie roześmiane dni i zdjęcia. Jak ktoś nie czytał, to radzę wkleić tytuł w Googlach i kupić. Bardzo poważna lektura, pełna nadziei i radości. Takiej właśnie bożonarodzeniowej, chwilami skręcającej w kierunku ucieczki przed jakimiś herodami, z przeczuciem, że gdzieś i krzyż jakby widać było.
A to i mała Natalka z Kubą, i obie piątki (u Agaty i Dominiki) i tyle innych dzieciaków – także tych z sumy w wiosenne u nas Boże Narodzenie – to wielkie wołanie o odwagę, o ludzką ufność i Bożą nadzieję, że radość rodzicielstwa jest większa od wszystkich piętrzących się trudności i kłopotów. Rzecz w tym, że od rzeczywistych trudności większe są te hodowane w świadomości i sztucznie karmione w społecznym obiegu. Zapytasz, Czytelniku, kogo podejrzewam o to sztuczne karmienie obaw w społecznym obiegu? Ja nie podejrzewam, ja wiem, że to ten sam, który najpierw zepchnął Maryję i Józefa z Dzieciątkiem do obskurnej szopy za miastem, a jakiś czas potem usiłował Małego zabić. Gdy zaś to się nie udało – z wściekłości wymordował kilkadziesiąt innych dzieci. Owszem, Herod był straszny, ale za nim stoi wróg życia - szatan. Stoi do dziś i z wściekłości morduje ludzkimi rękami w szpitalach, na wojennych frontach, na zagłodzonych połaciach wielu krajów. Morduje każde życie, jakie mu się nawinie.
Co możemy zrobić? Już mówię, ale najpierw prowadzę was do szopki w moim kościele, niewielka, „kompaktowa”, pełna dynamicznej treści. Jest po niedawnej konserwacji. Przez 20 lat nie zobaczyłem w niej smętnej postaci jakiegoś betlejemity, który czytelnym gestem wyprasza szukających miejsca dla Dzieciątka. Ręka konserwatora wydobyła go z mrocznej warstwy kurzu. Jak wszystkie twarze szopki, tak i jego oblicze coś mówi. Mówi o pewności siebie i samotnym smutku. To przez tę samotność ukrył się na całe lata w swoim zakamarku... Cóż więc możemy zrobić? Cieszyć się życiem. I swoim, i dzieci przychodzących na świat. Jako społeczeństwo robić wszystko, by piętrzone rękami bankierów, przemysłowców, handlarzy, rządzących, filmowców, dziennikarzy od newsów i licho wie kogo jeszcze przeszkody usuwać, rozbrajać, świat przyjaźniej życiu urządzać. Mamy na tym odcinku wiele zaniedbań. Część z nas nic nie robi, aby życiu i jego poszanowaniu służyć. Niektórzy, jak ów betlejemita z szopki, chcieliby mieć spokój od rozwrzeszczanych bachorów. Część podejmuje walkę o poszanowanie dla życia, ale tak niezręcznie, że w tle słychać chichot diabła. Tym zaś wszystkim, którzy w radości i trudzie życiu służą, winniśmy szacunek, uznanie, pomoc. Przynajmniej tyle. Bogu chwała na wysokości, a ludziom dobrej woli pokój!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Choć ukraińska młodzież częściej uczestniczy w pogrzebach niż weselach swoich rówieśników...
Praktyka ta m.in skutecznie leczy głębokie zranienia wewnętrzne spowodowane grzechem aborcji.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).