Jedyny dobry owoc tego bałaganu, który widzę, to przymusowa edukacja obywatelska.
Od tygodnia w Polsce trwa serial pt. wybory samorządowe. Na początku można się było śmiać, ale po kilku dniach nawet nowe memy w Internecie przestały się pojawiać. Komedia zamieniła się w upokorzenie. A serial - niestety - jeszcze się nie skończył. Państwowa Komisja Wyborcza podała w sobotę w nocy wyniki. Cóż, skoro - zapewne w wyniku pośpiechu - z błędami.
Owszem, ta sprawa wygląda na wyjaśnioną. Ktoś wziął pod uwagę nie ten protokół, co trzeba. Ale niesmak pozostał.
Czy są powody, by sądzić, że wybory zostały sfałszowane? Nie wydaje mi się. Niestety, obawiam się że mamy do czynienia przede wszystkim z niekompetencją, bałaganem i podejściem „jakoś to będzie”. Owszem, zadziałała część mechanizmów kontrolnych. Protokoły bywały zwracane do poprawki. Ktoś na „wyższym poziomie” wykrył błąd. Taka sytuacja miała miejsce także w Katowicach – pierwszy, błędny protokół został zakwestionowany przez wojewódzkiego komisarza wyborczego. Zmęczenie i pośpiech niczego tu nie usprawiedliwiają. Takie błędy zdarzać się nie powinny. A tym razem potykaliśmy się o nie na każdym kroku.
Z obecnej sytuacji trzeba wyciągnąć kilka wniosków. Po pierwsze, mam nadzieję nie oglądać takiej kompromitacji nigdy więcej. Oczekuję, że właściwe podmioty zapewnią bezbłędny przebieg i drugiej tury wyborów samorządowych i kolejnych wyborów, czekających nas w przyszłym roku. Mogę na oficjalne wyniki poczekać dzień dłużej, ale niech już nie wymagają żadnych korekt.
Po drugie wszyscy powinniśmy lepiej zapoznać się z całą procedurą wyborczą. Zaskoczeniem była dla mnie na przykład informacja, że głos przedarty nie jest liczony wcale. Nie tylko nie jest traktowany jako ważny, ale nawet nie wchodzi w pulę głosów nieważnych. Jest tak, jakby ktoś pobrał kartę do głosowania, ale jej nie wrzucił do urny. Tylko w różnicy między liczbą kart wydanych i wyjętych z urny zostaje jego ślad. Papier dość łatwo ulega przedarciu…
Po trzecie: każda wątpliwość powinna zostać zgłoszona do odpowiedniego sądu i wyjaśniona. Nawet jeśliby miało to oznaczać ponowne przeliczenie wszystkich głosów z danej komisji czy okręgu. Nie może być tak, że ktoś twierdzi, że jego głos "zniknął" (co sugeruje manipulację wynikami) i rezygnuje z wyjaśnienia sprawy. Skoro publicznie stawia oskarżenie, niech nada mu też formę oficjalną. Protest wyborczy - jak twierdzą prawnicy - należy złożyć do właściwego Sądu Okręgowego, w ciągu 14 dni.
Po czwarte w końcu: warto wiedzieć, gdzie można znaleźć oficjalne dokumenty i nauczyć się je czytać. Protokoły z wyborów do sejmików wojewódzkich publikują na przykład Urzędy Marszałkowskie w Biuletynach Informacji Publicznej. Do tej chwili nie zrobiły tego tylko cztery województwa. Na stronie PKW są tylko obwieszczenia wyborcze, w których można znaleźć nazwiska, ale brakuje danych liczbowych. Skoro nie można ufać, że ludzie odpowiedzialni za liczenie i sumowanie głosów zrobią to wystarczająco starannie trzeba bardzo dokładnie patrzeć im na ręce.
I to jest jedyny dobry owoc tego bałaganu, który widzę. Przymusowa edukacja obywatelska.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W diecezjach i parafiach na całym świecie jest ogromne zainteresowanie Jubileuszem - uważa
Mieszkańców Ukrainy czeka trudna zima - stwierdził Franciszek.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.