O pracy duszpasterskiej w peruwiańskim Iquitos, wyprawie życia i nauce cierpliwości opowiada ks. Paweł Stanios – Padre Pablo.
Agnieszka Małecka: Kiedy w Księdzu „urodził się” misjonarz?
Ks. Paweł Stanios: Myślę, że już od dziecka miałem w sobie duszę włóczęgi, a powołanie misyjne wzrastało z biegiem czasu. Najpierw było powołanie kapłańskie, a potem zrodziło się we mnie pragnienie wyjazdu na misje. Przed przyjęciem święceń kapłańskich rozmawiałem z bp. Piotrem Liberą, że w przyszłości chciałbym wyjechać i poczuć misyjny szlak w swoim życiu. I tak się stało.
Na tym bogatym szlaku misyjnym, znalazła się wioska, w której nie było żadnego księdza od 20 lat. Czy w takich chwilach najbardziej doświadcza się sensu misji?
Ta wioska to wyprawa mojego życia. 12 godzin marszu przez dżunglę z plecakiem, brak wody i jedzenia, brak sił. Po dojściu na miejsce, myślałem tylko o tym, żeby położyć się spać. Ale ludzie już tak dawno nie widzieli u siebie księdza, że po krótkiej katechezie, ochrzciłem od razu dwójkę małych dzieci. Miałem poczucie, że na własnych obolałych nogach przyniosłem tutaj słowa Ewangelii, sakrament chrztu św. i modlitwę. Przyniosłem tym ludziom miłość Pana Boga, niesamowite doświadczenie miejsca, gdzie brakuje cywilizacji. W Polsce jesteśmy przyzwyczajeni, że wszędzie są księża. Niestety, na misjach brakuje kapłanów.
Mała dziewczynka zapytała, czy jest Ksiądz przyjacielem Boga… Czego mogą nauczyć misjonarza z Polski młodzi i starzy Peruwiańczycy?
Kultura i mentalność ludzi z Iquitos jest zupełnie inna niż w Polsce. Przede wszystkim od tutejszych ludzi mogę się uczyć cierpliwości, aby w swoim życiu nie śpieszyć się, bo na wszystko wystarczy czasu. Cierpliwość to podstawowa cnota każdego misjonarza. Dzieci, młodzież, a także dorośli uczą mnie również otwartości i serdeczności wobec innych ludzi. Bardzo często pozytywnie zaskakuje mnie ich prosta wiara. Ale to jest ich świadectwo trwania przy Panu Bogu.
Czym zaskakuje i jakie wyzwania niesie parafia św. Antoniego z Padwy w Iquitos?
Minęło pięć miesięcy, od kiedy jestem proboszczem w tej parafii. Dopiero poznaję tutejszych mieszkańców oraz zasady funkcjonowania parafii w ciągu roku. Bardzo pozytywnie zaskakują mnie te osoby, które udzielają się w życiu społeczności parafialnej i są zawsze gotowe do pomocy. Gdy woda zalała kościół i dom parafialny, bez wsparcia parafian trudno by mi było usunąć skutki powodzi. Zaskakuje mnie ich pomysłowość i otwartość na drugiego człowieka. Mam wiele pomysłów, a przede mną jeszcze więcej wyzwań. Potrzebuję jednak czasu, aby wprowadzać swoje plany w czyn. Podstawową sprawą jest solidna katecheza dzieci, młodzieży i dorosłych, którzy przygotowują się do przyjęcia różnych sakramentów świętych.
Patrząc jedynie na zdjęcia z misji – piękne widoki i gromada uśmiechniętych dzieci wokół księdza misjonarza – można czasem zapomnieć, że misje to nie czysta idylla…
Czasami uśmiech na twarzy dziecka, to jedyne co ono posiada…Smutne to, ale prawdziwe. Bieda, kryzys rodziny, brak edukacji, przemoc w rodzinach – te współczesne problemy dotykają również Iquitos. Zachwyt nad przyrodą, nowym miejscem minął mi po sześciu miesiącach pobytu tutaj. Później rozpoczęła się posługa misyjna. I tak jest do dziś. Każdy dzień jest inny, trzeba umieć zachwycać się małymi rzeczami.
Więcej na: plock.gosc.pl Polecamy: pablostanios.blogspot.com
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.