Żółta naszywka czasami uwiera. Bo łatwiej być anonimowym, niż całemu światu przypominać, że modlitwa ma moc.
Są odważni. Bo dużo prościej ze swoją wiarą wtopić się w tłum. Ich wyróżnia żółta naszywka, którą codziennie noszą w widocznym miejscu: „Jeśli chcesz, mogę się za ciebie pomodlić”. To mobilizuje do bycia w każdej sytuacji w 100 procentach chrześcijaninem. „Wolni Strzelcy”: w Warszawie jest ich kilkuset.
Na własną rękę
Pomysł naszywki powstał dwa lata temu w Krakowie. – Podczas trzydniowej ewangelizacji zobaczyłem moje miasto z zupełnie innej strony. Chrześcijanie byli w końcu sobą – rozmodleni, radośni, gotowi nieść Dobrą Nowinę innym. A przede wszystkim byli widoczni. Pomyślałem wówczas, że także na co dzień, na ulicy, możemy dawać sygnał, że jesteśmy gotowi modlić się za innych – wspomina ks. Wojciech Werhun, jezuita. I dodaje: – Tak powstała idea, by zamiast pomarańczowych chustek, które nosiliśmy podczas ewangelizacji jako znak rozpoznawczy, nosić przypięte w widocznym miejscu żółte naszywki z napisem: „Jeśli chcesz, mogę się za ciebie pomodlić”.
Po jakimś czasie na jednym z portali społecznościowych jezuita założył profil „Modlitewny Oddział Wolnych Strzelców”. – Chciałem zgromadzić społeczność ludzi, których zjednoczy naszywka, czyli gotowość modlitwy za innych, ale jednocześnie każdy z nich będzie „Wolnym Strzelcem” – działał na własną rękę, swoimi metodami – wyjaśnia. I się zaczęło. Zamówienia na żółty emblemat posypały się z całej Polski. I to czasami po 100 sztuk. Najwięcej szło do Krakowa, Bielsko-Białej, Wrocławia, Knurowa, Białegostoku i Warszawy. Ludzie zaczęli przysyłać na profil zdjęcia z naszywkami i swoje świadectwa.
Na przekór sobie
Wojtkowi Piwońskiemu, świeżo upieczonemu informatykowi z Warszawy, do czarnego plecaka żółtą naszywkę przyszyła na Przystanku Jezus koleżanka. Trochę nietypowo – bo z przodu, na szelce. – Ma to swoje plusy, mogę obserwować, jak reagują na nią ludzie – wyjaśnia Wojtek. Na woodstokowym polu plakietkę nosić było łatwo, bo tam wszelkiej maści ewangelizacyjne „gadżety” nikogo nie dziwią. Lęk pojawiał się, gdy nadszedł czas powrotu z nią do Warszawy. – Bałem się negatywnych reakcji ludzi. Gdyby to było przypięte na agrafkę, to bym odpiął. Ale że była przyszyta, to pomyślałem: niech już zostanie – wspomina. Pierwszy dzień po urlopie. Natolin-Śródmieście, podróż metrem. Dzień jak co dzień. Tylko ludziom, których mija Wojtek, jakoś dziwnie się głowy przekrzywiają. – Zorientowałem się, że oni z zaciekawieniem czytają, co tam jest napisane. Przez te półtora roku, odkąd noszę naszywkę, doświadczyłem wiele życzliwości, uśmiechu, niektórzy potrafili dodać, że to fajny pomysł, innych to zainspirowało i pytali skąd się bierze taką naszywkę. Byli też tacy, którzy komentowali z niedowierzaniem: to jakiś żart czy na poważnie? – opowiada.
O modlitwę poprosiło ok. 30 osób, mniej więcej drugie tyle w jakiś sposób zareagowało na informację przyszytą do plecaka. Czasami dwie w ciągu dnia, czasami i przez miesiąc była cisza. – Pamiętam, jak w metrze podszedł do mnie młody chłopak i poprosił, czy mogę pomodlić się za jego mamę. Była chora na raka. Zostawił intencję i odszedł. Kiedyś w tramwaju z kolei zaczepił mnie chłopak i poprosił o modlitwę w intencji Bogu wiadomej. Jakiś czas później, w tym samym tramwaju, także go spotkałem i powiedział, że sprawa pomyślnie się rozwiązała – wspomina Wojtek. I dodaje: W spożywczaku na Pradze jakaś dziewczyna zrobiła mi zdjęcie, innym razem ekspedientka zapytała, czy to akcja z Kościoła katolickiego. Byli zaskoczeni.
W powierzonych mu sprawach, najczęściej anonimowych, Wojtek stara się modlić od razu. Z serca, własnymi słowami, powierzając je Duchowi Świętemu. – Czasami, gdy mam gorszy dzień, mam ochotę ściągnąć ten plecak. Nie chcę do nikogo się uśmiechać. Na naszywce przecież nie jest napisane, że mam być miły, tylko że mogę się za kogoś pomodlić. Ale na przekór sobie staram się być radosny i bardziej życzliwy dla ludzi – tłumaczy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.