Ennio Morricone tworzy mszę dla Franciszka. - On nie lubi muzyki, jak sądzę. Słyszałem, że kiedyś wyszedł z Auli Pawła VI, kiedy zaczynał się koncert. Mam nadzieję, że mojej muzyki będzie chciał posłuchać - mówi słynny kompozytor w wywiadzie dla Radia Watykańskiego.
Rzadko można się spotkać z takim stosunkiem autora do swej muzyki. Czy to wynika z podziwu dla filmu czy też z pańskiego autokrytycyzmu?
Muzyka mogła też popsuć ten film. Fakt, że wywołał we mnie tak wielkie emocje również bez muzyki, sprawiał, że ja mogłem temu filmowi zaszkodzić. Tego się obawiałem. Takie obawy mam przed każdym filmem, ale tu były szczególne, bo nie przy każdym filmie wzruszam się do łez. W zasadzie nigdy mi się to nie zdarza. A tu naprawdę płakałem, widząc, jak umierają De Niro, a zwłaszcza Jeremy Irons. Przeciwko niemu żołnierze mierzą z karabinów, a on idzie naprzód z Najświętszym Sakramentem. To była scena nie do wytrzymania.
Powróćmy do mszy. Wspomniał Pan, że jest ona dość szczególna, że nie w pełni odpowiada tradycji Kościoła. Co to oznacza?
Tekst jest klasyczny. Ale będą na przykład dwa chóry. Tak jak w tradycji bazyliki św. Marka w Wenecji, gdzie były dwa chóry, nie przeciwstawne, ale splatające się w jedno. U mnie też są dwa chóry. W praktyce będzie to chór św. Cecylii podzielony na dwie grupy. Jedna po prawej stronie, druga po lewej. Będą sobie nawzajem odpowiadać. Jedna zacznie, druga będzie kontynuować. Zwłaszcza w niektórych partiach mszy. Szczególny będzie też skład orkiestry: będą trąbki, rogi, puzony, perkusje, organy, wiolonczele, kontrabasy. Nie będzie skrzypiec, altówek, fletów, obojów, klarnetów i fagotów. Miałem przygotować tę mszę na 12 września, ale niestety nie było to możliwe. Miałem inne koncerty. Postanowiliśmy przesunąć to na inny termin w ramach 200-lecia odrodzenia jezuitów.
I msza zostanie wykonana w kościele Il Gesu?
Pierwotnie myśleliśmy o kościele św. Ignacego. Ale okazało się to niemożliwe, za dużo rzeczy trzeba by zdemontować w tym kościele, by pomieścić dwa chóry i dość dużą orkiestrę. Również w kościele Il Gesu będzie trzeba zdemontować wiele rzeczy. Poważnym problemem jest też akustyka. Bo nie wszystkie utwory symfoniczne nadają się do kościoła. Problemem jest pogłos, który trwa pięć sekund. Dźwięki się na siebie nakładają. Istnieją urządzenia, które zmniejszają efekt pogłosu. Mam technika, który zawsze ze mną współpracuje i to on zainstaluje urządzenia, które przerywają ów pogłos, zmniejszają go. Można to zrobić, choć jest to drogie. Ale zrobimy to, bo inaczej nic się nie rozumie.
Czy miał Pan okazję rozmawiać na ten temat z Ojcem Świętym?
Pewnego dnia ks. Libanori zaprosił mnie do kościoła Il Gesu, ponieważ miał przyjść Papież. I poprosił mnie, bym opowiedział Franciszkowi historię tej Mszy, rozpoczynając od filmu „Misja”. Pozostałem z Franciszkiem sam na sam w zakrystii. Rozmawiałem z nim przez pięć minut. Na początku byłem tak wzruszony, że niemal nie mogłem mówić. Ale on poczekał aż się uspokoję i opowiedziałem mu całą tę historię. Wyraziłem też nadzieję, że przybędzie na wykonanie tej Mszy. Papież nie powiedział ani tak, ani nie, bo jest bardzo zajęty. On zresztą nie lubi muzyki, jak sądzę. Ale z tej okazji mógłby przyjść. Bo jest to w końcu 200-lecie odrodzenia jezuitów, a on jest jezuitą, jedynym papieżem jezuitą. Jest to więc wyjątkowa, niepowtarzalna okoliczność.
Dlaczego Pan myśli, że Papież nie lubi muzyki?
Ponieważ słyszałem, że kiedyś wyszedł z Auli Pawła VI, kiedy zaczynał się koncert.
Być może miał inne obowiązki?
No właśnie, to samo może powiedzieć i w moim przypadku. Ale gdyby lubił muzykę, to by został. Mam nadzieję, że mojej muzyki będzie chciał posłuchać.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.