O geografii ŚDM, wędrówce ikony oraz krzyża po domach młodzieży i namaszczeniu Ducha z ks. Tomaszem Staszewskim rozmawia Monika Augustyniak.
Kiedy Ksiądz opowiada o ŚDM, widać, że nie jest to tylko Księdza obowiązek, ale że Ksiądz tym żyje.
Tak, my wszyscy, którzy zaangażowaliśmy się w ŚDM, bardzo mocno nimi żyjemy. I widzimy namaszczenie Ducha w tym dziele. Ostatnio zastanawiałem się nad tym, dlaczego Bóg właśnie mnie do tego wyznaczył, dlaczego postawił mnie w miejscu, w którym jestem. Z perspektywy czasu widzę, że byłem do tej roli przygotowywany przez lata. Od zawsze, zarówno jako kleryk, jak i ksiądz, współpracowałem z młodymi. Kilka razy byłem na obozie rekolekcyjno-wypoczynkowym w Mikaszówce, brałem udział w pierwszej Lednicy, na którą potem regularnie jeździłem, szedłem w pierwszej pielgrzymce łowickiej, z którą w następnych latach wiele razy doszedłem na Jasną Górę, uczestniczyłem w pierwszym spotkaniu powołaniowym organizowanym przez siostry apostolinki. Oczywiście, nie myślałem wtedy, że to mnie gdzieś prowadzi, ale dziś widzę owoce minionych lat. Co więcej, należę do wspólnoty neokatechumenalnej oraz Ruchu Światło–Życie. Kiedy przyszedłem do obecnej parafii, ksiądz proboszcz powiedział mi, że będę opiekował się Odnową w Duchu Świętym. Nie byłem zadowolony, bo nie chciałem zajmować się wszystkim po trochu. Ale właśnie dzięki temu nawiązałem relacje z grupami i poznałem charyzmat każdej ze wspólnot. Wiem też, że między poszczególnymi ruchami kościelnymi zgrzyta, a każdej wspólnocie wydaje się, że ma patent na zbawienie. Bardzo mocno zapadły mi w serce słowa: „Nie rób sam czegoś, co można zrobić razem”. Żadna wspólnota nie powinna czuć się pominięta w przygotowaniach do ŚDM, każdy jest zaproszony do tego wielkiego wydarzenia. Podczas Nabożeństwa Ekumenicznego w styczniu czułem, że w Jezusie Chrystusie wszyscy jesteśmy jednością i tylko On jest tą płaszczyzną, na której nie ma między nami różnic. Bo kiedy głoszony jest kerygmat, wszyscy robimy to tak samo. Dlatego ŚDM to miejsce spotkania i modlitwy wszystkich wspólnot. Taka szansa już się nie powtórzy i nie możemy jej zmarnować.
A co ze wspólnotami, w których nie ma młodzieży? Co z ludźmi starszymi, chorymi? Czy również mają swoje miejsce w ŚDM?
Zdecydowanie! Aby jakakolwiek akcja się powiodła, powinna być wsparta przez cztery filary: głoszone słowo, modlitwę, cierpienie i jałmużnę. Pamiętam jedne z moich pierwszych rekolekcji dla dzieci, kiedy – jako młody kapłan – nie miałem dużo czasu, żeby porządnie się do nich przygotować. Ku mojemu zaskoczeniu, rekolekcje wypadły świetnie i przez moment myślałem, że jestem takim fantastycznym kaznodzieją. Okazało się, że w intencji tych rekolekcji siostry zakonne podjęły całodobową adorację Najświętszego Sakramentu, a kilka z nich rozchorowało się i ofiarowało swoje cierpienie za słowo, które wygłoszę. Wtedy doświadczyłem, jak wielką wagę ma zaplecze modlitewne i ofiarowanie trudów. Dlatego proszę wszystkich, którzy cierpią, by swoje zmagania oddawali w intencji ŚDM. Zachęcam też ludzi wiary, by już teraz otaczali to dzieło modlitwą.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek spotkał się z wiernymi na modlitwie Anioł Pański.
Symbole ŚDM – krzyż i ikona Matki Bożej Salus Populi Romani – zostały przekazane młodzieży z Korei.
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.