Oczywistość a cieszy

Marek Michalak, Rzecznik Praw Dziecka nie ma w środowiskach katolickich wysokich notowań. Tym razem stanął jednak na wysokości zadania.

O co chodzi? Zaniepokojony ilością wpływających do Biura RPD  spraw dotyczących sytuacji dzieci wikłanych w sprawy rozwodowe swoich rodziców (połowa z blisko 50 tysięcy, które wpłynęły w zeszłym roku) zdecydował się na zainicjowanie kampanii „Jestem mamy i taty”. Jej celem jest przypomnienie wszystkim,  że dzieci nie są przedmiotem, który jak ta czy inna wartość wspólnego majątku przy rozwodzie przydzielona zostaje jednemu z rodziców. Dzieci trzeba traktować podmiotowo. Szanując między innymi ich prawo do kontaktów  z obojgiem rodziców.

To niby oczywiste. A jednak w praktyce sprawy wyglądają inaczej. O rozgrywkach między rodzicami, w których kartą przetargowa stają się dzieci nie ma nawet co mówić. Wcale do rzadkości nie należą jednak i sytuacje, w których dziecko, przy akompaniamencie jego straszliwego krzyku, jest jednemu z rodziców wydzierane. Bo tak orzekł sąd. A jakaś wrażliwość na to, co dziecko w takiej chwili przeżywa? Zdaje się, że niektórych rodziców to akurat obchodzi najmniej. Bo dziecko im się należy, więc ty policjancie, kuratorze mi je daj.

Jako niepoprawny marzyciel zastanawiam się, czy zdroworozsądkowy styl kampanii „Jestem mamy i taty” nie mógłby być zaraźliwy. Żeby nie tylko w sprawach rozwodowych pamiętano o prawach najmłodszych. Odbieranie kochanych dzieci kochającym rodzicom, bo jest biednie albo jest brudno w domu (a pani kurator akurat jest pedantyczną starą panną) albo dlatego, że dziecko jest za grube to też sytuacje, które nigdy nie powinny się zdarzyć. I nie winię tu tylko urzędników. Swoją części winy ponoszą też media. Kiedy kurator czy pracownik socjalny, kierując się dobrem dziecka nie wdraża wobec rodziny z problemami wszelkich możliwych procedur wszystko jest OK. Ale jeśli zdarzy się nieszczęście, dziennikarze nie zostawią na nim suchej nitki. Dziwić się, że część odpowiedzialnych za pomoc rodzinie woli dmuchać na zimne?  

A gdyby tak jeszcze pamiętać o podmiotowości dzieci w takich sprawach jak wysyłanie sześciolatków do szkoły, procedury adopcyjne, aborcja, in vitro…. Przecież ochrona miejsc pracy nauczycieli kosztem dziecięcych porażek na starcie to jakaś bezduszność. Podobnie jak całe to gadanie o prawie par homoseksualnych do adoptowania dzieci z pominięciem konsekwencji, jakie to dla nich będzie miało.  A gdzie podmiotowość dziecka w zastępowaniu prokreacji produkcją? A gdzie przy zgodzie na aborcję? Naprawdę, przydałaby się epidemia zauważania podmiotowości dzieci.

Jest w całej sprawie jeszcze jedno. Niezależnie od intencji inicjatorów kampania „Jestem mamy i taty” uderza w panoszącą się w naszym kraju coraz bardziej ideologię gender. I dobrze. Niech epidemia zdroworozsądkowości zbiera jak najobfitsze żniwo. Nasza biedna służba zdrowia jej na pewno nie przeszkodzi ;)

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11