Jezus przyjdzie na Rynek Główny w Krakowie 27 marca. Spotkać się z Nim może każdy.
Adorację, czyli rozmowę z Jezusem twarzą w twarz, można porównać do opalania się. Wystarczy wystawić się na działanie słońca (Boga), chwytać ciepłe promienie (łaski, którymi Pan chce nas obdarzać) i pozwolić, by On w nas działał. Zapatrzyć się w oczy Jezusa ukrytego w białej Hostii tak, jak się patrzy w oczy ukochanego. Poprosić: „Zrób coś z moim życiem, bo sama nie dam rady”. A Bóg, mając nasze „tak”, przemienia serce i daje po stokroć więcej, niż możemy sobie wyobrazić – przekonuje Kalina Kreczko ze Wspólnoty „Chrystus w Starym Mieście”.
Monument tętni życiem
Wspólnota powstała dwa lata temu, a wszystko zaczęło się niewinnie – od rozmowy Pauli Olearnik z ks. Dariuszem Rasiem, proboszczem bazyliki Mariackiej. Ks. Raś powiedział, że chciałby, aby ten kościół przestał kojarzyć się z monumentalnymi murami i zwiedzającymi go wycieczkami. Żeby tętnił wiarą. Lepiej trafić nie mógł... Paula przez wiele lat mieszkała w Wielkiej Brytanii, bywała też w USA oraz we Włoszech. Wszędzie włączała się w działalność wspólnot, które prowadziły adorację i ewangelizację w kościołach i na ulicach miast. – Ks. Raś dał mi zielone światło na zorganizowanie czegoś podobnego w sercu Krakowa. Musiałam tylko znaleźć ludzi gotowych się w to zaangażować. Duch Święty szybko zaczął działać – wspomina.
Wkrótce spotkała Kalinę Kreczko i Konrada Ciampkę, którzy rok wcześniej brali udział w ewangelizacji prowadzonej przez wspólnotę Sentinelle del Mattino di Pasqua (wł. Stróżowie Wielkanocnego Poranka) na wyspie Ischia, nieopodal Neapolu. – Ewangelizacja na placach, ulicach, plażach była bardzo mocnym przeżyciem. Złapaliśmy wtedy ewangelizacyjnego bakcyla i zostaliśmy dotknięci Bożą miłością. Nie mogliśmy na nią nie odpowiedzieć. Po powrocie do Polski chciałam dalej działać i... czekałam, aż Bóg coś z tym zrobi. No i pojawił się projekt Chrystus w Starym Mieście – opowiada Kalina.
Paula: – Zauważyliśmy, że choć w Krakowie jest dużo duszpasterstw, to ludziom brakuje osobistej relacji z Bogiem. Co niedziela chodzą do kościoła, przyjęli sakramenty i na tym koniec. Chcieliśmy stworzyć przestrzeń dla osób, które szukają piękna i głębin wiary. Kościół Mariacki nadawał się do tego idealnie – od zawsze przyciągał pięknem i majestatem, ale duszpastersko nie był w pełni wykorzystywany. Na co dzień najważniejszy jest w nim ołtarz Wita Stwosza. Podczas naszych adoracji ołtarz jest tylko tłem. Najważniejszy jest Chrystus. Ja tym żyję.
Na froncie
– Początkowo nie myśleliśmy, że stworzymy wspólnotę – byliśmy nastawieni na comiesięczną akcję, czyli adorację i ewangelizację w kościele Mariackim i na Rynku Głównym. Bóg miał jednak inny plan i teraz jesteśmy jak rodzina skupiona wokół Ojca – mówi Sylwia Adamczyk, która współtworzy tzw. grupę terenową. Bo we wspólnocie są osoby odpowiedzialne za przygotowanie rozważań na adorację, śpiewu, dekoracji ołtarza, spraw technicznych i symbolicznych gadżetów (np. małej wiązki siana, symbolizującej nasze życie w marności, z dołączonym cytatem z Pisma Świętego). Są też osoby działające na linii frontu, gdzie trwa duchowa walka.
W każdy ostatni czwartek miesiąca godzina „0” wybija o 18.30, gdy w Mariackim rozpoczyna się Msza św. Po niej czas na adorację Najświętszego Sakramentu prowadzoną przez Wspólnotę „Chrystus w Starym Mieście”. Najpierw przychodziło na nią ok. 50 osób, ostatnio było aż 300. Niektórzy pojawiają się regularnie, innych grupa terenowa, na czele z Kaliną, łapie w sieć miłości, czyli zaprasza do wejścia do kościoła. – Przed wyjściem na miasto zawsze najpierw się modlimy, prosząc o światło Ducha Świętego. Podczas ewangelizacji (chodzimy parami) jedna osoba cały czas modli się w sercu, druga zagaduje ludzi. Mówimy prosto, bez udawania i masek, że zapraszamy do Jezusa, który czeka na każdego. Wierzymy, że to nie my działamy, ale że Bóg działa przez nas – opowiada Konrad Ciampka.
Owoce adoracji
Rzadko spotykają się z odmową. Na ogół reakcja jest pozytywna i to są piękne momenty. – Ludzie potrzebują kontaktu z żywym Bogiem, są spragnieni Jego miłości. Zaczynają z nami rozmawiać, jakby czekali na taki moment. 27 lutego podczas adoracji modliliśmy się w intencji trzech państw – Belgii, gdzie uchwalono eutanazję dzieci, RCA i Ukrainy. Na Rynku zauważyliśmy dość dużą grupę młodych ludzi. Gdy podeszliśmy, okazało się, że to są Ukraińcy. Byli bardzo ucieszeni i wzruszeni, że Polacy modlą się za ich kraj. Przyszli na adorację – dodaje Krystian Ciampka.
– Zapraszając ludzi, siejemy w nich ziarno. Jeśli nie wejdą dziś, może wrócą za miesiąc. Niektórzy dzielą się z nami później owocami adoracji. Namacalnym efektem działania Bożej łaski był np. zapłakany chłopak, którego spotkałam przy wyjściu z kościoła. Powiedział, że przeżył coś wielkiego – ostatnio spowiadał się przed I Komunią Świętą i właśnie po wielu latach wyspowiadał się po raz drugi. Był bardzo szczęśliwy – wspomina S. Adamczyk. By każdego dnia być blisko Boga, ewangelizatorzy też muszą być ewangelizowani, dlatego swojego ducha „trenują” przez cały miesiąc i... nie tylko. Czerpią też ze źródeł włoskiej szkoły ewangelizacji (Sentinelle del Mattino di Pasqua), która z kolei opiera się na wzorcach francuskiej szkoły o. Daniela Ange.
Od 16 do 30 marca Stróżowie Wielkanocnego Poranka po raz trzeci gościć będą w Krakowie, a najważniejszym punktem ich pobytu będą warsztaty ewangelizacyjne (25 i 26 marca, godz. 18.30) i ich finał, czyli ewangelizacja na Rynku i adoracja (27 marca, godz. 18.30). Młodzież i studenci mile widziani będą też 19 i 20 marca (godz. 20) w parafii MB z Lourdes – będą świadectwa Stróżów, modlitwa, adoracja.
Więcej na: www.krakow.gosc.pl.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).