Jak jezuici w Paragwaju uczyć chorału czy doskonalić mural, memy, komiksy, kilkusekundowe klipy?
„Spojrzenie wiary na rzeczywistość nie może zapomnieć o uznaniu tego, co sieje Duch Święty. (…) Ewangelizowana ludowa kultura zawiera wartości wiary i solidarności, które mogą spowodować rozwój bardziej sprawiedliwego i wierzącego społeczeństwa, oraz posiada szczególną mądrość, którą należy uznać spojrzeniem pełnym wdzięczności” (EG 68).
Spotkania z misjonarzami na długo pozostają w pamięci. Dzięki barwnej narracji, zetknięciu ze światem jakże innym od naszego, sile świadectwa charakterystycznego dla młodych pokoleń chrześcijan. Pozwalają tez zrozumieć Kościół, funkcjonujący w zupełnie innej kulturze.
Zapamiętałem pewien szczegół. Liturgia w jednej z afrykańskich parafii. Akt pokuty. Zamiast tradycyjnego uderzenia w pierś ten sam gest wykonany otwartą dłonią w dłoń. Bo pierwszy w tamtejszej kulturze jest obraźliwy. Znaczy – delikatnie rzecz ujmując – mam cię w nosie. Misjonarze, co chyba jest oczywiste, dokonali adaptacji. Gest powszechnie znany i stosowany wszedł do liturgii.
Przeciwników zjawiska w dokumentach Kościoła nazywanych inkulturacją taka adaptacja może oburzać. Co nie jest nowością. Bywało w historii, że dobrze zapowiadające się misje kończyły się fiaskiem bo misjonarzom zabroniono wykorzystywania w liturgii i przepowiadaniu elementów lokalnej kultury. Idąc do początków uświadamiamy sobie, że przed podobnymi problemami stawali już apostołowie. Na przykład w obliczu dylematem: obrzezanie czy rezygnacja z tego znaku. Wnieść znak wiary i kultury żydowskiej do praktyki Kościoła, czy zeń zrezygnować.
Jeśli chodzi o początki. To, co dziś nazywamy pięknem, dostojeństwem i głębią na początku było prostotą. Alba i ornat były używaną na co dzień tuniką i płaszczem. Wyróżniał je kolor – dla celebransa biały. Podobnie dla przyjmujących chrzest. Korporał był chustą, w którą zawijano konsekrowany chleb. Ołtarz stołem. A wagę szczególną przywiązywano do tego, co dziś jest najmniej rozumiane, czyli do postawy ciała. Z reguły stojącej. Bo ona wyraża ofiarowaną przez Boga wolność. Inne dodatki i ozdoby pojawiły się w czasie, gdy Kościół adoptował pewne elementy ceremoniału dworskiego.
Ewangelizacja kultury. Zdziwienie a niekiedy konsternację wywołała Droga Krzyżowa w Rio de Janeiro. Jakże inna od tej w rzymskim Koloseum czy w naszych parafiach. Pełna dynamizmu i ekspresji. Z całą jej – przynajmniej w naszym rozumieniu – kiczowatością. Jednego nie można jej odmówić. Zaangażowania i malującej się na twarzach wiary jej twórców. Przy okazji zacząłem się zastanawiać jak może wyglądać to nabożeństwo za lat kilka czy kilkanaście u nas, w Polsce i Europie. Droga Krzyżowa pokolenia wykorzenionego z całej tradycji chrześcijańskiej, grecko-rzymskiej. To pokolenie nadchodzi. Już jest. Pokolenie rapu, techno i t-shirtu. Wagę problemu odczułem przed rokiem, gdy z grupą młodzieży odwiedziłem odnowioną bazylikę na Jasnej Górze. Piękne, kiwali głowami i pytali, co tam jest. Bo z wyjątkiem dwóch czy trzech scen nie potrafili odczytać wymalowanych historii. A podobno są pokoleniem obrazu. Ale już „nie tego” obrazu.
Co zatem robić? Trzymać się kurczowo wszystkiego, co jest piękną tradycją i czekać kiedy nie rozumiejący jej otworzą swoje serca i umysły? Czy jak Paweł iść na Areopag i zmienić język? Zetrzeć z twarzy szminkę – żeby zacytować słynne zdanie kardynała Ratzingera z jego „Wprowadzenia w chrześcijaństwo”? Jak jezuici w Paragwaju uczyć chorału czy doskonalić mural, memy, komiksy, kilkusekundowe klipy? Na te i podobne pytania długo nie będziemy mieli odpowiedzi. Duch Święty postawił nas przed nowymi wyzwaniami, jakie niesie współczesna kultura. Pozostaje ufne wsłuchiwanie się w to, co mówi do Kościoła i szukanie nowych dróg wyrażania tego, co niezmienne.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).