To jest coś bardzo osobistego. Widać to jednak na zewnątrz. Przyznam się do wewnętrznej przemiany.
Gdy patrzę wstecz, na początki mojego kapłaństwa, myślę, że byłem wtedy w czasie Mszy św. dużo bardziej księdzem. Ważniejsi dla mnie byli ludzie, dla których odprawiałem Eucharystię. Koncentrowałem się na tym, jak odprawiam. Dopiero z czasem zaczęło się to zmieniać. Sądzę, że najpierw w moim życiu. Kolejne lata kapłaństwa niosły ze sobą nie tylko wiele pracy, ale również konieczność ponoszenia ofiar. Ofiara z życia ma to do siebie, że trudno w niej znaleźć satysfakcję.
Rozwija, ale nie cieszy. Z czasem zamieniło się to w zaskakujące doświadczenie – mówiąc w czasie Przeistoczenia: „To jest Ciało moje”, zacząłem w swoim głosie słyszeć więcej niż do tej pory. Bo wcześniej po prostu cytowałem Jezusa. Eucharystia to wszak ofiara Chrystusa, w której mamy odkupienie. Ale z drugiej strony mówię: „To jest Ciało moje”. Zacząłem myśleć, czy mam prawo tylko cytować, a nie utożsamiać się z tym, co mówię? Czy mogę sprawować Najświętszą Ofiarę, a sam tak nie żyć? Dzisiaj, kiedy zaczynam słowa konsekracji, nie umiem już tylko cytować. Za każdym razem jest we mnie pytanie o tożsamość. Pytanie nie w sensie intelektualnym. W sensie duchowym. Dzisiaj powiem: słowa konsekracji są miejscem, w którym ksiądz zmienia się w kapłana.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).