Robić osobne Msze św. dla dzieci? Teatrzyki, dramy, piosenki czy film są dopuszczalne podczas Eucharystii? Na ile można sobie pozwolić, mówiąc do najmłodszych?
Wśród homiletów trwają dyskusje na temat Mszy św. i homilii dla dzieci. Jedni twierdzą, że niemal każda forma przekazu zastosowana w służbie słowa Bożego jest do przyjęcia, inni zalecają dużą ostrożność, aby z przestrzeni sacrum nie robić kabaretu.
Misterium, a nie show
Opole, Msza roratnia w parafii Przemienienia Pańskiego. Obok ołtarza stoi mała scenka, na której pojawiają się sympatyczne pacynki – Józiu i Ania. Siedzące w pierwszych rzędach dzieci słuchają z otwartymi buziami. – W zeszłym roku był cykl o świętych. Trudno było opowiadać dzieciom o każdym z nich coś wyjątkowego tak, by to nie było nudne i banalne. Wymyśliliśmy, że pomogą nam w tym kukiełki – będą zadawać pytania, rozmawiać z księdzem, wtrącać się w trudniejszych momentach. Dzieci bardzo to polubiły, zresztą dorosłym się też podobało – uśmiecha się ks. Łukasz Knosala, wikary, który użyczył pacynkom swojego głosu. Korzyści z obecności Józia i Ani jest więcej, więc czasem pojawiają się też na Mszy niedzielnej dla dzieci.
Pomagają wytłumaczyć i przenieść ewangeliczne prawdy i zalecenia na dziś, zaktualizować je, są też dla dzieci przykładem. Kapłan, zwracając się do pacynek, może pewne rzeczy powiedzieć nie wprost. – Przy takim wsparciu mówimy coś na poważnie i w formie zabawy. Staramy się, by to nie był show, ale pomoc w skupieniu uwagi dzieci. I one siedzą w swoich ławkach, nie biegają po kościele, nie rozmawiają, nie kręcą się, bo kukiełki zastępują ich aktywność – tłumaczy ks. Łukasz. Nie jest to jedyna stosowana forma wizualizacji – czasem jest drama przygotowana przez grupy parafialne, śpiewa scholka lub jest dialogowane kazanie. Jednak nawet na niedzielnych Mszach dla dzieci słowo Boże głoszone jest także dla starszych. – Do dzieci trudniej mówić – językowo i pod względem treści, żeby przekaz nie był banalny. Staramy się, by był on wielopoziomowy – dla młodszych i starszych. Nawiązujemy do relacji z rówieśnikami, z rodzicami – przyznaje kapłan. Gorącym zwolennikiem takich form przekazu jest znany z programu „Ziarno” bp Antoni Długosz, pochwala je też ks. Hubert Łysy, homiletyk. – To świetny pomysł, jeśli wykorzystany mądrze – mówi. – Ks. prof. Józef Tischner, filozof, wychodził do dzieci z misiem Bartkiem i z nim gadał – jeśli zabawa służy Słowu, dlaczego nie? Podobnie opowieść – zdaniem świetnego kaznodziei brata Tadeusza Rucińskiego FSC jest to dobry sposób dotarcia do słuchacza.
Złoty środek
Podstawowe zalecenia dotyczące Liturgii i słowa Bożego, wypływające z ustaleń Soboru Watykańskiego II, określa „Dyrektorium o Mszach św. z udziałem dzieci”, dokument wydany 40 lat temu, do niego są też zalecenia Konferencji Episkopatu Polski. – On pokazuje, co nam wolno w czasie takiej Mszy św., jak ją kształtować. Ja z moimi studentami szczegółowo go omawiam. Mimo upływu czasu zachował swoją aktualność, jedynie odnośnie do kilku punktów dodano kolejne instrukcje. Oczywiście jest mało wskazówek związanych z rozwojem techniki – jest mowa o wykorzystaniu obrazu, dźwięku – mówi ks. Hubert Łysy.
W Raciborzu, w parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa, proboszcz skorzystał z możliwości, jaką dało dyrektorium, i już od kilku lat Msza dla dzieci prowadzona jest z równoległą liturgią słowa. Jednym z argumentów przeciwko osobnej Mszy św. dla dzieci jest to, że często idą na nią dorośli liczący na krótkie i „łatwe” w odbiorze kazanie. Zwykle też rodziny chodzą na jedną Mszę i każdy może wysłuchać słowa odpowiednie dla siebie. – A w ten sposób dzieci mają kazanie dialogowane, dostosowane do ich wieku, proste piosenki, swoją modlitwę wiernych, a dorośli swoją homilię, której nie zakłóca np. płacz czy wiercenie się malucha. Dalsza część Eucharystii jest wspólna – wskazuje ks. Adam Rogalski, proboszcz. W kościelnej kaplicy gromadzą się pod opieką rodziców kilkulatki i maluchy w wózkach, nieco starsze dzieci przychodzą już same. Świetne podejście ma do nich ks. Piotr Herok. – Dzieci lubią przychodzić na te Msze, ja chodzę jeszcze na nie z córką. To dobry pomysł, kazania są przystępne – na górze maluchy by się nudziły. Tu śpiewają dużo piosenek, bardziej aktywnie uczestniczą w liturgii – mówi Beata Osowiecka z córką Oliwią.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wychowanie seksualne zgodnie z Konstytucją pozostaje w kompetencjach rodziców, a nie państwa”
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.