Muzyka, energia, wspólnota – tak najkrócej można posumować cztery dni w Trzcińcu koło Czaplinka. Młodzi po raz kolejny udowodnili, że Kościół jest pełen Ducha i… tańczy pogo.
Kontra dla świata
– Jesteście w Kościele potrzebni i macie swoje miejsce. Gdy jest was dużo, możecie wiele zdziałać – przekonuje młodych ks. Tomasz Kancelarczyk. To głównie po to jest Boski Festiwal. – Ludzie potrzebują doświadczenia wspólnoty. Na festiwalu młodzi mogą poczuć, że jest ich dużo, że razem mogą zrobić coś ważnego i dobrego. Spotykają przyjaciół, którzy podobnie myślą i czują. Dzisiaj, kiedy jest w świecie konkretna nagonka na Kościół, na ludzi wierzących, kiedy młodzi wstydzą się nawet w klasach przed rówieśnikami przyznać do wiary, są ośmieszani, to szczególnie ważne – potwierdza ks. Jacek Grochowski, szef festiwalu, a zarazem wicedyrektor Domu Młodzieży, przy którym odbywa się impreza.
Boski Festiwal to reaktywacja Salezjańskiego Sejmiku Młodzieżowego, który pod koniec lat 80. ubiegłego wieku odbywał się przez 12 lat w skrzatuskim sanktuarium. Jego pomysłodawcą był zmarły przed dwoma laty ks. Kazimierz Lewandowski. Miał być reakcją na profanację krzyża i Biblii na scenie jarocińskiego festiwalu. – Ks. Lewandowski wraz z animatorami Ruchu Światło–Życie chciał stworzyć imprezę dla młodzieży, niekoniecznie wierzącej, podczas której młodzi będą mogli się spotkać i rozmawiać, także o wierze. Chodziło o spotkanie na neutralnym gruncie, na którym sprawa ewangelizacji dokonuje się gdzieś między wierszami. Bo człowiek ma naturalną potrzebę Boga, wpisaną w naturę, choć może jej sobie nie uświadamiać, chociaż może być ona przez grzech głęboko ukryta. Niejednokrotnie ta potrzeba wyzwalała się w uczestnikach pierwszych sejmików. Zjawiała się tam różna młodzież, czasami nawet taka z marginesu, która nie chciała się przedstawiać, bo była w konflikcie z prawem. Ks. Lewandowski wspominał, że po czterech latach i ci ludzie potrafili przyjść do spowiedzi – opowiada ks. Grochowski.
Festiwal reaktywacja
Pomysł reaktywowania skrzatuskich spotkań, choć już w nowym miejscu, spodobał się młodym. Z roku na rok jest ich coraz więcej. – To propozycja katolickiego festiwalu, ale kierujemy ją do wszystkich. Promujemy wartości chrześcijańskie, ale zapraszamy zarówno tych, którzy są blisko Boga, jak i tych, którzy Go jeszcze nie znają – mówi Piotr Ligocki. – Wśród moich rówieśników jest opinia, że katolik to ponurak, który nie wystawia nosa z kaplicy, nie chodzi na imprezy. Pokazujemy, że to ktoś zupełnie normalny, roześmiany, rozbawiony, bo nie da się być innym, kiedy się spotka Jezusa. A potem chce się Nim dzielić z innymi – wyjaśnia Agnieszka z Konina, jedna z ewangelizatorek. – To działa. W ubiegłym roku poznałam chłopaka. Był taki „letni” – ani gorący, ani specjalnie zimny. Spędziłam z nim trochę czasu na festiwalu, rozmawialiśmy dużo, ale specjalnie nie starałam się go na siłę nawracać. Mamy ze sobą kontakt i sama jestem zdumiona, jak wielkie zmiany w nim zaszły. W tym roku znów tu jest i mówi, że dzięki temu, co widział i co przeżył na festiwalu, codziennie na nowo się nawraca. Czy stał się „gorący” nie wiem, ale na pewno nie jest już „letni”. Wciąż szuka, ale złapał odpowiedni kierunek – dzieli się doświadczeniami z posługi na festiwalu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).