O roli organisty w liturgii i celebracjach papieskich uroczystości z Juanem Paradell Solé, organistą Cappella Musicale Pontificia „Sistina”, który wystąpił w Gdańsku, rozmawia ks. Rafał Starkowicz.
Ks. Rafał Starkowicz: Skąd wzięło się u Pana zamiłowanie do muzyki?
Juan Paradell Solé: To zaczęło się już w dzieciństwie. Mój dziadek ze strony matki był pianistą. Kiedy chodziłem do szkoły w moim rodzinnym miasteczku położonym u stóp Monserrat – Igualada, uczył tam ojciec Albert Foix. Dyrygował on chórem chłopięcym. Wchodził do kolejnych klas i pytał, kto chciałby brać udział w zajęciach. Więc trochę nieśmiało, ale się zgłosiłem. I tak zostałem członkiem chóru. Śpiewałem najpierw chorał gregoriański, później uczestniczyłem w wykonaniach utworów polifonicznych. W końcu zacząłem uczyć się gry na pianinie. Poznawałem też sztukę czytania nut. Kiedy wraz ze scholą mieliśmy koncert w katedrze w Igualadzie, usłyszałem dźwięk organów. Zafascynował mnie. Zacząłem studiować grę na tym instrumencie.
Watykan jest wyjątkowym miejscem. Jak to się stało, że stał się Pan papieskim organistą?
Kiedy skończyłem naukę w Hiszpanii, a było to 40 lat temu, udałem się do Rzymu, aby dalej studiować grę na organach. Po skończeniu konserwatorium zostałem drugim organistą w bazylice Santa Maria Maggiore. To jedna z czterech bazylik większych. Byłem nim przez sześć lat. Wówczas pierwszy organista szedł na emeryturę. Wybrano mnie na jego miejsce. Już jako pierwszy organista nieraz grałem podczas uroczystości sprawowanych przez papieża Jana Pawła II. Zwykle było to w Santa Maria Maggiore. Kilka razy u św. Piotra w Watykanie. Przed trzema laty zachorował organista ceremonii papieskich. Poproszono mnie wówczas, abym go zastąpił. Kiedy nie wracał do zdrowia, po roku mianowano mnie organistą Kaplicy Sykstyńskiej.
Gra Pan podczas liturgii, którym przewodniczy ojciec święty. Czy mają one jakąś szczególną specyfikę?
Już samo uczestnictwo w liturgii sprawowanej przez papieża wzbudza żywe emocje. Nie tylko dlatego, że to wielkie uroczystości.
Mimo że robi Pan to od lat, nadal emocje Panu towarzyszą?
Tak. (uśmiech)
Jak wygląda współpraca organisty z papieżem? Podczas transmisji wydaje się, że wszystko jest dopracowane w najdrobniejszych szczegółach…
Współpracujemy z Urzędem Papieskich Celebracji Liturgicznych, a także z dyrygentem Chóru Kaplicy Sykstyńskiej. Spotykamy się często, żeby wszystko było odpowiednio dopracowane. Papież Benedykt XVI, który sam jest muzykiem, bardzo się tym interesował. Włączał się w przygotowanie uroczystości. Ingerował w to, co będzie śpiewane i jak będzie wykonywane. Mówił, że chce, aby w danym momencie zaśpiewać tę, a nie inną pieśń. Dawał wskazówki co do wykonania określonych utworów. Trudno powiedzieć coś o współpracy z papieżem Franciszkiem. To jeszcze za wcześnie. Papież Franciszek bardziej stawia na improwizację.
Czy w czasie liturgii potrzebna jest jakaś nić porozumienia pomiędzy papieżem a jego organistą?
To jest nieco inaczej niż w parafialnym kościele, gdzie ksiądz patrzy na organistę i to, co organista zrobi, jest wynikiem ich wzajemnego porozumienia. Tutaj wszystko musi być przygotowane. Za papieża Benedykta wszystko było określone co do minuty, nawet pauzy pomiędzy utworami. Trzydzieści sekund, czterdzieści sekund… Każdy wiedział dokładnie, co ma robić. Papież Franciszek improwizuje, zmienia wiele rzeczy… Są spotkania, a potem w danym momencie przychodzą emocje i wszystko się zmienia… Podobnie jest z jego homiliami. Ma przygotowane kazania, ale zdarza się, że kartkę ze swoim słowem odkłada na bok i mówi o tym, co w danym momencie ważne. Nieustannie zaskakuje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.