O roli organisty w liturgii i celebracjach papieskich uroczystości z Juanem Paradell Solé, organistą Cappella Musicale Pontificia „Sistina”, który wystąpił w Gdańsku, rozmawia ks. Rafał Starkowicz.
Podobno wychodził Pan przed konklawe z Kaplicy Sykstyńskiej jako ostatni…
Po tym, gdy monsignore Marini powiedział: „Extra omnes”, wyszedłem jako ostatni. Do Kaplicy Sykstyńskiej w dniu rozpoczęcia konklawe może wejść bardzo ograniczona liczba osób. Podczas przyrzeczenia kardynałów organista gra podkład muzyczny. Później wszyscy postronni muszą opuścić kaplicę. Akompaniament trwa do momentu, gdy ostatni z nich wyjdzie z kaplicy. Na samym końcu kaplicę opuszcza też organista.
Brał Pan udział w wielu historycznych momentach. Jakie uczucia Panu wówczas towarzyszyły?
Grałem podczas Mszy, na której papież Benedykt ogłosił swoją decyzję o ustąpieniu z urzędu. Nikt się tego nie spodziewał. Widać było wprawdzie, że jest zmęczony, ale nikt nie sądził, że moment ten nastąpi. Kiedy usłyszeliśmy słowa papieża Benedykta, zrozumieliśmy, co powiedział. Ale to jakby do nas nie docierało. To było wielkie przeżycie. Zresztą jak cały ten okres. To niezwykłe, być tak blisko wielkich wydarzeń w życiu Kościoła i historii świata…
I przyjeżdża Pan z wielkiego świata do Oliwy…
Ależ te koncerty są sławne na całym świecie. To bardzo ważne wydarzenie w życiu muzycznym.
Czy takie koncerty dają coś samemu artyście?
Dla artysty jest to bardzo ważne. Każdy koncert coś daje. Do Polski przyjeżdżam bardzo chętnie. Grałem już w Warszawie, kilka razy w Krakowie. Także we Wrocławiu. Polska to kraj, który kocha muzykę i wiele czyni dla jej rozwoju oraz popularyzacji. Brałem udział w wielu koncertach. Nawet kiedy były to wydarzenia płatne, kościoły zawsze były pełne. We Włoszech i Hiszpanii się tego nie spotka. Mogą być jakieś wyjątki, ale nie jest to normą. Myślę, że Polacy mają niezwykłe wyczucie muzyki, pewien zmysł… To wiąże się ze sposobem odczuwania i bardzo łączy się z wrażliwością religijną. W Polsce mnie zawsze zadziwiało to, że widziałem ludzi idących ulicą, którzy wchodzili do kościoła, by się przez chwilę pomodlić. To bardzo ważne. Miłość do Boga i umiłowanie muzyki w Polsce się łączą. Ludzie nie tylko zachwycają się pięknem sztuki, ale widzą w tym znak Bożej obecności. To wchodzi w sferę religijności. Polscy księża pewnie to dostrzegają. (uśmiech)
A co Pan sądzi o samym Gdańsku?
Bardzo mi się podoba. To piękne miasto.
Jakie są Pana plany na najbliższe miesiące i lata?
To Bóg pisze scenariusze. Co będziemy robić, to wie tylko On. Teraz jestem tutaj. Później jadę koncertować w Europie. Przede mną Niemcy, Finlandia, Anglia, Francja, Włochy…
Czy w czasie tych tras koncertowych ktoś Pana zastępuje w Watykanie?
To czas, kiedy w bazylice św. Piotra nie ma wielkich celebracji papieskich. Generalnie od uroczystości Świętych Apostołów Piotra i Pawła do września nigdy nie było wielkich uroczystości. Jak będzie teraz, nie wiemy.
Co, patrząc od strony muzycznej, jest najważniejsze w liturgii?
Dla organisty liturgicznego gra podczas nabożeństw to nie jest koncert. Organista jest ministrem, sługą liturgii. Tak jak celebrans. Mają ten sam cel. Prowadzą ludzi do zjednoczenia z Bogiem. Służą temu, by lepiej przeżyli moment spotkania ze Stwórcą. Kiedy uczestniczy się w celebracji, gra się dla Boga. Trzeba Mu ofiarować to, co się ma najlepszego. W pewien sposób to Jemu się należy. Powiem bardzo osobiście, że chce się dać Bogu więcej niż samego siebie. Podczas koncertu też trzeba się starać, aby dać z siebie wszystko. Ale tutaj jestem w środku celebracji i niejako włączam się w nią. •
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.