O karmieniu nie tylko chlebem osób bezdomnych i prostowaniu spraw za pomocą wiary z animatorami „Podwieczorków ewangelizacyjnych dla bezdomnych” Aleksandrą Kidaj i br. Krzyśkiem Michalakiem OFMCap rozmawia Agnieszka Gieroba.
Można już mówić o jakichś owocach tych spotkań?
Br. Krzysiek: Przede wszystkim ludzie mają odwagę zadawać pytania i dyskutować. Na rekolekcjach często boją się podnosić różne kwestie, bo są tam określone reguły i ograniczony czas. Mają wyobrażenie, że jeśli poruszą jakieś trudne problemy, wylecą z rekolekcji, co nie jest prawdą. Tu nie ma takich obaw, są na „swoim terenie”. Stopniowo zaczęli się otwierać, mówić o osobistych problemach. Zauważyliśmy, że bardzo ważną dla nich kwestią jest sprawa nierozerwalności związku małżeńskiego. Wielu z nich ma porozbijane rodziny i trudne historie życiowe, walczyło z nałogiem. Przychodząc na spotkania, stopniowo zaczynają mówić o swoich doświadczeniach, pytać: co Pan Bóg na to, udzielać sobie wzajemnie rad. Poznają się i zaczynają tworzyć wspólnotę. Nie są to już anonimowi bezdomni, porozbijani życiowo ludzie. Stają się wspólnotą, która się scala i wspiera.
Aleksandra: To, co mnie uderza, to ich wiedza o Bogu. Początkowo wydawało mi się, że tematy wiary i Pana Boga są im obce. Tymczasem okazuje się, że ze spotkania na spotkanie ta wiedza rośnie i rośnie chęć jej poszerzania. Obserwuję, że ci ludzie odczuwają nie tylko głód chleba, ale i głód wiary, Pana Boga.
Czy kiedy pierwszy raz bezdomni przyszli na podwieczorek ewangelizacyjny, uważali się za wierzących?
Aleksandra: Z tym było różnie. Jedna z osób powiedziała wyraźnie, że jej zdaniem Boga nie ma. Gdyby był, nie pozwoliłby jej wyjść z odwyku i tak się stoczyć. Inni raczej mówili, że w Boga wierzą, ale do kościoła nie potrzebują chodzić.
Br. Krzysiek: Z chodzeniem do kościoła czy uczestniczeniem w sakramentach było raczej słabo. Niektórzy mówili, że Kościół ich zostawił w potrzebie. Na naszych spotkaniach tłumaczyliśmy, że my wszyscy jesteśmy Kościołem. Nie tylko ja, z racji chodzenia w habicie, ale też Ola i inne świeckie osoby, które tu przychodzą i spędzają z nimi czas, a w końcu i oni sami jako ludzie ochrzczeni. To znaczy, że Kościół wyszedł, by ich szukać. Myślę, że to ich poruszyło i dało inne spojrzenie na wiarę i Kościół. Niektórzy przychodzą do mnie po takich spotkaniach i pytają o możliwość spowiedzi. Inni zaczęli regularnie chodzić na Mszę świętą. To potwierdza, że nasze działania mają sens, są ważne dla nich samych.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.