Wspólna Deklaracja zobowiązuje do dalszych działań.
Podpisanie wspólnej Deklaracji jest ważnym, ale zarazem wstępnym krokiem, w stronę pojednania polsko-ukraińskiego. Niewątpliwie może być impulsem do podejmowania dalszych działań przez Kościoły, polityków oraz wszystkich ludzi dobrej woli. Jeśli tak się stanie, po latach stwierdzimy, że podpisany dzisiaj w Warszawie dokument miał wymiar historyczny. Szczególnie ważną rzeczą było, że pod Deklaracją podpisał się także abp Mieczysław Mokrzycki, jako przedstawiciel Kościoła rzymskokatolickiego na Ukrainie. To ten Kościół jest w najpełniejszym tego słowa znaczeniu strażnikiem prawdy o Zbrodni Wołyńskiej, a na co dzień zmaga się z jej wielorakimi konsekwencjami.
Podstawowym zadaniem wszystkich sygnatariuszy Deklaracji jest utrwalenie ofiar tej tragedii w naszej pamięci. To moralny dług wobec ok. 130 tys. naszych rodaków, bestialsko pomordowanych przez oddziały UPA w ponad 4300 miejscowościach na terenie Wołynia i Małopolski Wschodniej. Trzeba także odpowiednio uhonorować wszystkich Ukraińców, którzy zginęli z rąk swoich rodaków tylko dlatego, że chcieli ratować przed zagładą swoich polskich sąsiadów, przyjaciół i krewnych. Do dzisiaj na Ukrainie nie ma ani jednego śladu, upamiętniającego ich heroizm. Spoczywa na nas także obowiązek godnego upamiętnienia Ukraińców, którzy zginęli w ramach akcji odwetowych, prowadzonych głównie na Lubelszczyźnie w 1944 r. przez polskie oddziały zbrojne.
To postulaty, ale dzisiaj większość ofiar Zbrodni Wołyńskiej nadal nie ma swoich grobów. Co więcej, prawo do ich godnego pochówku jest czasem przez lokalne władze na Ukrainie kwestionowane. Ta sprawa powinna zostać postawiona jednoznacznie w rozmowach międzypaństwowych. Wiele będzie zależało od dalszych działań hierarchów Kościoła greckokatolickiego, którzy do tej pory nie zdobyli się na ocenę skrajnego ukraińskiego nacjonalizmu. Jeśli duchowni tego Kościoła nadal będą brali udział w święceniu pomników Romana Szuchewycza, czy Dmytro Klaczkiwskiego, a więc polityków i dowódców UPA, mających na sumieniu krew pomordowanych Polaków, Deklaracja pozostanie pustym gestem. Dlatego tak ważne jest to, co podczas uroczystości podpisania dokumentu powiedział abp Światosław Szewczuk, aby treść Deklaracji dotarła do każdej parafii i wioski – w obu naszych krajach. Oczekiwałbym także od greckokatolickich hierarchów jasnego stanowiska wobec tego nurtu ukraińskiej historiografii, który relatywizuje, pomniejsza, bądź wręcz zaprzecza Zbrodni Wołyńskiej, starając się przedstawić zorganizowaną rzeź bezbronnej ludności cywilnej, jako przesiedlenia, konflikt, czy wojnę polsko-ukraińską. Jest dla mnie rzeczą oczywistą, że w dziele pojednania polsko-ukraińskiego nie możemy zapominać o katolikach obrządku łacińskiego, mieszkających na Ukrainie. Ich sytuacja, zwłaszcza na obszarach, gdzie dominuje Kościół greckokatolicki często nie jest łatwa. Dość powiedzieć, że po rozpadzie Związku Sowieckiego Kościół greckokatolicki przejął na terenie metropolii lwowskiej ponad 150 kościołów rzymskokatolickich, z których żaden do dzisiaj nie został im zwrócony. Jest to tym boleśniejsze, że jednym z najważniejszych elementów polityki wschodniej Jana Pawła II było dążenie do odbudowy Kościoła greckokatolickiego na Ukrainie, zlikwidowanego przez władze sowieckie w 1946 r. Strona ukraińska powinna więc także od hierarchów Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce usłyszeć, że praktyka zaboru cudzych świątyń nie może być akceptowana. To wszystko są elementy szerszego planu pojednania polsko- ukraińskiego, wymagającego cierpliwości, ale i konsekwencji, aby w końcu dokonał się proces, który Jan Paweł II nazwał we Lwowie „oczyszczaniem pamięci historycznej”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wychowanie seksualne zgodnie z Konstytucją pozostaje w kompetencjach rodziców, a nie państwa”
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.