Członkowie „Paschy”, modlitewnej grupy wsparcia dla mężczyzn, którzy doświadczają niechcianych odczuć homoseksualnych, swoją wędrówkę do dojrzałej męskości porównują do wspinaczki na słynny ośmiotysięcznik. To nie jest poobiedni spacerek. A jednak zdobywców szczytu przybywa.
– Wejście do grupy było dla mnie przede wszystkim próbą zmierzenia się z tą częścią siebie, która była wypierana i jako „problem nie do rozwiązania” przez lata zamiatana pod dywan. Szybko zorientowałem się, że faktycznym problemem, nad którym trzeba pracować, nie są same skłonności homoseksualne. Terapia oraz warsztaty ujawniły trudności w relacjach, szczególnie z najbliższymi – wspomina Nikodem, były lider, dziś mąż i ojciec. Porównuje „Paschę” do karczmy z przypowieści o dobrym Samarytaninie. – W niej doświadcza się Kościoła, w którym Jezus goi rany i pomaga dźwigać siebie samego...
Paschalni himalaiści
Mężczyźni, którzy chcą uczestniczyć w programie „Paschy”, zobowiązani są do udziału w comiesięcznych weekendowych spotkaniach. Odbywają się wtedy m.in. warsztaty psychologiczne, jest miejsce na modlitwę i sport. – Kolejne warunki to uczestnictwo w terapii indywidualnej (rekomendujemy dobrych, profesjonalnych terapeutów) oraz zaangażowanie się w rozwój duchowy, samodzielne postaranie się o stałego spowiednika – mówi A. Kozak. Dwa razy do roku organizowane są ponadto zjazdy rekolekcyjne – zimą 3-, latem 4-dniowe. Oprócz programu modlitewnego, rekolekcyjnego odbywają się tam warsztaty, np. dotyczące asertywności czy umiejętności stawiania sobie celów. – Gdzie się kończy psychologia, zaczyna się łaska – podkreśla pani Agnieszka, dodając jednak, że nie jest łatwo znaleźć kapłana gotowego do bycia kierownikiem duchowym osoby ze skłonnościami homoseksualnymi. Przeszkodą bywa brak wiedzy, czasem może stereotyp „wstrętnego geja”… A jednak każdy członek „Paschy” w końcu spowiednika znajduje.
Proces pozbywania się niechcianych skłonności porównywany jest w grupie do wspinaczki na K2. – To góra, na którą wejście wymaga ogromnego trudu, jednak czasami trudniejsze jest zejście z niej – mówi A. Kozak. – Podobnie łatwiej jest pewne rzeczy zrobić czy powiedzieć w grupie. Ale przychodzi moment, gdy – po „odrobieniu swojej lekcji” i zrealizowaniu założonego celu – trzeba z grupy wyjść... Takich górskich analogii jest wiele. Nie każdy potrafi, chce wejść na sam szczyt. Czasem ktoś dochodzi do III bazy i decyduje, że to mu wystarczy. Analogicznie nie każdy dąży do pełnej odbudowy męskiej tożsamości. Niektórym wystarczy np. uwolnienie się od uzależnienia od pornografii.
Grupa wsparcia nie jest absolutnie konieczna do osiągnięcia sukcesu, ale – jak podkreśla pani psycholog – ułatwia, przyśpiesza proces pracy nad sobą. – Pomaga w „oddemonizowaniu” problemu; zobaczeniu, że można o tej sprawie powiedzieć na głos, porozmawiać. Dzięki grupie dostrzega się postępujące zmiany – u siebie i u innych. Można, patrząc na innych, zobaczyć, że zmiana jest możliwa. Praca nad sobą jest długotrwałym procesem – podczas terapii stopniowo w tych mężczyznach może budzić się popęd seksualny wobec kobiet, zamiłowanie do sportowej rywalizacji, wiara w to, że „jestem normalnym facetem”.
Skąd w ogóle homoseksualne skłonności? – W 90 procentach przypadków rodzą się u „chłopców mamusi”, gdzie dominująca matka nie pozwala synowi dorosnąć – mówi dr A. Kozak. Pytana o skuteczność terapii, wyraża przekonanie, że człowiek jest w stanie otrzymać tylko to i tylko tyle, po ile sięga. – Jeśli ktoś chce jedynie być zdolny do powstrzymywania się od zachowań homoseksualnych, tyle osiągnie; jeśli oczekuje więcej – chce wyzbyć się takich skłonności, odbudować męską tożsamość – czeka go dłuższa droga. Jeden będzie na to potrzebował 2 lata, inny 5–7 lat – mówi.
Dodaje, że we wrześniu kolejny chłopak z grupy bierze ślub, a kilku jest już ojcami. – Nie sądzę, by skłonności homoseksualne po terapii całkowicie zanikały. Lubię takie powiedzenie: „im dalej od światła, tym dłuższy jest cień”. Ten cień ciągnie się za człowiekiem, ale on po terapii jest „bliżej światła”. Wie, co zrobić, by cień się nie „obudził”, jakich sytuacji ma unikać, co powinien zrobić, gdy problem skłonności wraca w trudnych chwilach.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.