- To już jest niezwykłe miejsce. Widać w nim palec Boży! - mówili zarówno ci, którzy po raz pierwszy przestąpili gościnne progi Domu Miłosierdzia, jak i ci, którzy od kilku miesięcy odwiedzają go regularnie.
W Niedzielę Miłosierdzia Bożego kilkaset osób zwiedzało dom, wysłuchało pięknego koncertu, a przede wszystkim wspólnie się modliło.
Dom Jezusa
Pierwszy dzwonek zabrzęczał równo o dziewiątej. Potem do wieczora drzwi Domu Miłosierdzia już się nie zamykały niemal ani na chwilę. Kilkudziesięciu wolontariuszy nie nadążało z oprowadzaniem gości po kolejnych kondygnacjach. Choć na razie trzeba jeszcze wśród ścian z pozbijanymi tynkami uruchomić wyobraźnię, jest co zwiedzać. Na przeszło 1700 metrach kwadratowych ma powstać dom, w którym każdy potrzebujący znajdzie pomoc. – To nie będzie urząd, ale prawdziwy dom Jezusa – mówi Mateusz Orłowski, członek ekipy, która od roku tworzy od postaw koszaliński Dom Miłosierdzia. Przed rokiem razem z żoną dali się porwać Bożemu szaleństwu ks. Radka Siwińskiego, pomysłodawcy przedsięwzięcia. Zostawili początki karier w Gdańsku i skoczyli na głęboką wodę. – Nie pieniądze, kariera, samochody dają szczęście. Ono jest w Bogu, bo On się o wszystko troszczy. Może warunki są skromniejsze, ale szczęścia mamy dużo więcej – tłumaczy.
Cud na wyciągnięcie ręki
Mimo zmęczenia po długim machaniu miotłą przed wizytą gości, uśmiech nie schodził z niczyjej twarzy. Tym bardziej, że chętnych do odwiedzenia wielkiego budynku z czerwonej cegły przy al. Monte Cassino 7 nie brakowało. Do zaimprowizowanej na czas świętowania kaplicy w największym pomieszczeniu domu podczas Mszy św. i w Godzinie Miłosierdzia trudno było wetknąć choć szpilkę. – Zakochałam się w tym miejscu, kiedy pierwszy raz przyszłam do kaplicy. I w tych szalonych ludziach, którzy je tworzą – nie kryje zachwytu Elżbieta Wacławska, mieszkająca po sąsiedzku. Sama od 24 lat działa w Caritas, na dzień otwarty przyprowadziła swoją koleżankę, żeby opowiedzieć jej o tym wyjątkowym dziele.
– Na górze będą mieszkać siostry zakonne – modlitewne wsparcie domu. Będzie też „szkoła życia” dla młodych ludzi, którzy szukają swojej drogi w życiu. Na dole kaplica, serce domu – opowiada wolontariuszka Monika Musioł. Będą jeszcze pomieszczenia sanitarne, stołówka, kryzysowe miejsca noclegowe i pomieszczenia dla specjalistów: lekarzy, doradców, prawników. To wszystko na razie widoczne wyłącznie na planach rozwieszonych na korytarzach, ale ekipa Domu Miłosierdzia nie ma wątpliwości, że – mimo ogromu pracy – do zrealizowania już za chwilę. Bo cuda już się dzieją. Pan Bóg zsyła im niezwykłych ludzi, którzy na przykład ofiarowują… okna dla całego budynku. – Sam dla siebie bym się na coś takiego nie porwał, ale skoro to dom Jezusa, to modlimy się: „Panie pomóż! Nie chcemy przecież wyjechać na Hawaje, tylko położyć w Twoim domu podłogi”. I Pan Bóg się troszczy – śmieje się Mateusz.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.