W kuchni zapadła cisza, jak makiem zasiał. – Twój Bóg jest słaby – opowiadał mnich. – Nie mocny, ale słaby.
Zabranie na kilka dni do Bukowiny Tatrzańskiej grupki rozwydrzonych śląskich licealistów groziło śmiercią lub trwałym kalectwem. Na szczęście świeżo upieczony dominikanin o. Tomek Golonka zaryzykował. Przypominam sobie tę scenę sprzed dwudziestu lat.
Nadeszła pora obiadu. Gdy przy stole jak zwykle zrobiło się aż gęsto od szyderki i wygłupów, dominikanin wyciągnął magnetofon i puścił jakąś słabiutko nagraną kasetę. – Twój Bóg tęskni za tobą. Wiem, wiem: rasowy teolog nigdy tak nie powie. Ale to prawda: twój Bóg tęskni. Stoi przed tobą bezbronny i nieśmiały – mówił spokojnym głosem jakiś zakonnik. – To o. Michał Zioło – wyjaśnił ktoś obok. W kuchni zapadła cisza, jak makiem zasiał. Nikt nie ruszał się z miejsca. – Twój Bóg jest słaby – ciągnął mnich. – Nie mocny, ale słaby.
To dziwne. Po dwóch dekadach pamiętam dosłownie każde słowo płynące z Grundiga. Chłonąłem je jak gąbka. Te „wirtualne” rekolekcje o słabości zrobiły na mnie piorunujące wrażenie. To było pierwsze w moim życiu: „Alleluja i… do tyłu”.
Dziś wiem, że były to jedne z najważniejszych rekolekcji mojego życia. Bardzo często do nich wracam. Dlaczego? Odgadnijcie sami. Spisałem z taśmy fragment tamtej homilii:
– Gromadzą się w nas różne neurotyczne obrazy, a sam obraz Boga jest kształtowany w sposób bardzo tragiczny. Dochodzi do tego, że zaczynają nas straszyć symbole religijne! – opowiadał o. Zioło – Zaczynamy się ich bać. Religia nie jest już oddechem, ale staje się zniewoleniem. „Bądź wola Twoja” - wypowiadamy niesamowicie fatalistycznie, jak zgodę na jakieś nieszczęście, potworne zawirowania. Zabrałeś, masz więcej… Bóg twój to musi być Bóg twój, bardzo bliski. I nie szukaj Go na poziomie potęgi. Bóg liczy się z twoim charakterem, z twoim temperamentem. On to wszystko uwzględnia. Podchodzi do ciebie bardzo wrażliwy, bardzo łagodny, delikatny. To jest twój Bóg. Dlaczego się Go boimy? Dlaczego chrześcijanin boi się Boga? To jest straszne! Przystępujemy z drżeniem i to nie jest tylko naturalna różnica między Stwórcą a stworzeniem. To jest jakaś choroba. Często niestety ugruntowywana przez praktykę kościelną. Zobaczmy, jaki jest Bóg. Przecież ten nieludzko oceniany przez nas Dekalog zaczyna się od słów: „Jam jest Pan Bóg twój”. Jam jest Twój! Zobaczcie, jak bardzo Bóg oddaje się w nasze ręce. Jaka pobrzmiewa w tym sformułowaniu tęsknota. Jam jest twój, przyjmij mnie. Jak bardzo Bóg jest słaby… Tyle banałów opowiadamy o wolności. Ale przecież wolność człowieka jest równoznaczna ze słabością Boga. Bóg jest słaby. Bóg cię nie może zgwałcić. Bo jest zbyt pokorny. To jest przedziwne! Bóg jest wszech-słabością. Bo nie jest trudno zamanifestować moc, gdy się jest wszechmocnym. O wiele trudniejsze jest pokazanie słabości, delikatności. Bóg to jest „wieczny żebrak” – tak go określiła Simone Weil. To jest Ktoś, kto wyciąga do ciebie rękę i ta ręka często pozostaje pusta, nie napełniona.
Dlaczego wróciłem do tych rekolekcji? Nie wiem. Czy dlatego, że za trzy dni usłyszę w kościele: „Po udręce i sądzie został usunięty; a kto się przejmuje Jego losem?”
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.