Perspektywa powrotu do etapu „małej trzódki” w wymiarze poszczególnych Kościołów partykularnych wydaje się realna, choć nie nieunikniona. Ale może też dla części katolików okazać się mocną pokusą.
Od rana we wtorek na największych portalach królowały doniesienia o ujawnieniu „proroctwa Ratzingera”, czyli słów wypowiedzianych przez obecnego Papieża Benedykta XVI czterdzieści lat temu w cyklu radiowych pogadanek. Według niektórych, jest to „proroctwo mroczne” i ponure.
Co takiego miał powiedzieć przyszły Następca św. Piotra?
Według „Vatican Insider” ks. Jozeph Ratzinger miał przedstawić wizję przyszłości Kościoła. Mówił podobno, że wspólnotę kościelną czeka poważny wstrząs, w wyniku którego Kościół odzyska bardziej duchowy wymiar i nie będzie flirtować z żadną opcją polityczną. Będzie ubogi i stanie się Kościołem najbiedniejszych. Przyszły papież miał przestrzegać, że w tym momencie ludzie uświadomią sobie, iż ich egzystencja oznacza „nieopisaną samotność”, a zdając sobie sprawę z utraty z pola widzenia Boga, „odczują grozę własnej nędzy”. Miał też przewidywać, że dopiero wtedy „w małej owczarni wierzących odkryją coś zupełnie nowego: nadzieję dla siebie, odpowiedź, której zawsze szukali”.
Dopatrywanie się w takich słowach, wygłoszonych w roku 1969, jakichś sensacji, nie jest przesadnie uzasadnione. Wypowiedź ówczesnego ks. Ratzingera nie jest szczególnie oryginalna. Głosów dopuszczających możliwość znacznego liczebnego ograniczenia Kościoła i powrotu małych wspólnot do odkrywania kwestii i wartości fundamentalnych, w jego dziejach było, jest i będzie bardzo dużo.
W obecnej chwili nic nie wskazuje na to, aby w skali globalnej miała się rzekoma „przepowiednia” Benedykta XVI sprzed czterech ponad dekad sprawdzić. Katolików na świecie systematycznie przybywa. Co innego w skali europejskiej. Tu rzeczywiście statystyki nie skłaniają do triumfalizmu. I zapewne jest szansa, że w małych wspólnotach chrześcijańskich ludzie zaczną na nowo odkrywać ważne odpowiedzi. A najpierw zaczną na nowo zadawać fundamentalne pytania, których dzisiaj często starają się unikać.
Perspektywa powrotu do etapu „małej trzódki” w wymiarze poszczególnych Kościołów partykularnych wydaje się realna, choć nie nieunikniona. Z drugiej strony może się ona okazać dla części katolików mocną pokusą, aby „oczyszczać” swe wspólnoty z wątpiących, poszukujących, grzesznych itp., aby łatwiej zwierać szeregi pewnych i sprawdzonych wojowników do walki ze złem otaczającego świata.
Jezus Chrystus, który jest głową Kościoła, zapowiedział, że bramy piekielne nigdy go nie przemogą. Warto o tej faktycznej i pewnej obietnicy pamiętać, czytając podlane sosem sensacji streszczenia czyichś wypowiedzi sprzed lat. Nawet jeżeli są to wypowiedzi Papieża, który dla dobra Kościoła złożył rezygnację z posługi biskupa Rzymu, Następcy św. Piotra.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.