Rząd Islandii chce zakazać pornografii w sieci. I zapowiada: to nie jest walka Don Kichota z wiatrakami.
Potomkowie wikingów nie rzucają słów na wiatr. Od lat na Islandii obowiązuje zakaz drukowania treści pornograficznych. Dwa lata temu rząd Johanny Sigurdardottir zakazał też funkcjonowania klubów ze striptizem, gdyż naruszane były w nich prawa i godność kobiety.
Czy w ogóle kontrola pornografii w sieci jest możliwa? „Skoro mogliśmy wysłać człowieka na Księżyc, to damy też radę walczyć z porno w Internecie” – przekonują autorzy projektu. W jaki sposób chcą to osiągnąć? Na początek rozważana jest blokada adresów IP stron pornograficznych i surowy zakaz używania islandzkich kart płatniczych do opłacania takich treści w sieci.
„Pornografia rozmywa dzieciom granicę pomiędzy dobrem a złem” – mówi Halla Gunnarsdottir, współpracująca z islandzkim Ministerstwem Spraw Wewnętrznych. Wymienia też pornografię jako jedną z przyczyn przestępstw z użyciem przemocy.
Jeśli ustawa wejdzie w życie, Islandia będzie pierwszym krajem Europy Zachodniej z całkowitym zakazem pornografii. Okazuje się, że można podjąć walkę z poważnym problemem. Politycy z wyspy na dalekiej Północy dostrzegli problem i zamiast liberalizować prawo obyczajowe, postanowili walczyć o zdrowe społeczeństwo. Już teraz seksuolodzy ostrzegają, że wraz z upowszechnieniem dostępu do Internetu, drastycznie wzrosła liczba osób uzależnionych od pornografii. I to nie tylko na Islandii. Kilka dni temu w Polsce Komenda Główna Policji opublikowała dane, według których w ostatnim roku kilkakrotnie wzrosłą liczba gwałtów w polskich szkołach. Zdaniem ekspertów to skutek liberalnej polityki wychowawczej aktualnej i poprzedniej minister edukacji. Skandynawowie z dalekiej wyspy zauważyli, że taka polityka przynosi fatalne skutki. Czy nasz rząd stać na równie odważny krok?
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.