Był to święty kapłan-misjonarz, jego śmierć woła o świętość kapłanów – mówił dziś biskup ełcki Jerzy Mazur podczas uroczystości pogrzebowych ks. Mariusza Graszka w Starych Juchach. Pracujący w Boliwii polski misjonarz w Boliwii zginął tragicznie 8 lutego, potrącony przez autobus.
Pogrzebowej Mszy św. przewodniczył bp Mazur w asyście biskupa pomocniczego diecezji ełckiej, Romualda Kamińskiego i ks. Jacka Graszka, brata bliźniaka zmarłego kapłana. Liturgię sprawowano w kościele św. Trójcy, w którym przyszły misjonarz był ministrantem i lektorem. Znany w diecezji Oruro jako "padre Mario", ks. Graszk zginął 8 lutego w wieku 35 lat.
Przed ołtarzem na katafalku spoczywała trumna, do której włożono urnę z prochami zmarłego kapłana. W kruchcie kościoła i w pobliżu prezbiterium umocowano plansze ze zdjęciami przedstawiające misyjną posługę ks. Mariusza. Na trumnie ustawiono zdjęcie uśmiechniętego przewodnika Pieszej Pielgrzymki z Giżycka na Jasną Górę.
Bp Mazur przedstawił Zmarłego jako człowieka emanującego radością wiary, misjonarza, który zwiastował pokój i potrafił jednać ludzi w środowisku, które było siedliskiem grup mafijnych z czterech krajów. Biskup ełcki przyrównał zmarłego kapłana, syna rybaka z Mazur do świętego Piotra. "Świętemu Mariuszowi, jak świętemu Piotrowi przyszło łowić ryby" – mówił.
"Jego śmierć woła o świętość zwłaszcza młodych kapłanów - zaznaczył w homilii biskup ełcki. – Woła, aby kapłani młodzi nie lekceważyli daru kapłaństwa i z błahych powodów nie rezygnowali ze służby Bogu i ludziom jako kapłani" - dodał.
Bp Mazur zacytował też jeden z maili od ks. Mariusza: "Za ścianą mego pokoju, znajduje się kaplica z Najświętszym Sakramentem, a w niej relikwie św. Teresy od Dzieciątka Jezus i bł. ks. Michała Sopoćki. Świadomość bliskości Pana Jezusa, daje pokój serc".
W telegramie nadesłanym do uczestników uroczystości nuncjusz apostolski w Boliwii abp Gianbattista Diquattro zapewnił o solidarnej modlitwie Ojca Świętego Benedykta XVI po stracie "wspaniałego kapłana, który zostawił świadectwo heroicznej miłości do braci".
Ordynariusz diecezji Oruro bp Krzysztof Białasik SVD, który był przy śmierci ks. Mariusza i udzielił mu rozgrzeszenia podkreślił, że zmarły był pasterzem, który pracował 24 godziny na dobę. Jak zaznaczył bp Białasik, ks. Mariusz chodził tam, dokąd nikt iść się nie odważył, docierał do wiosek, gdzie nie widziano kapłana od 40 lat.
Po Komunii Św. słowa kondolencji wypowiadali przedstawiciele różnych grup Wśród nich ks. Szymon Sobolewski – senior roku święceń misjonarza. "Z tego wszystkiego co Pan Bóg Ci dał splotłeś sieć, którą w dwóch parafiach naszej diecezji, na pielgrzymkowym szlaku, w Warszawie, Szwajcarii a ostatnio w Boliwii łowiłeś ludzi dla tego, który wszystko stworzył. To jest sieć spleciona prze de wszystkim z zachwytu Bogiem i Jego stworzeniem. To pierwsza najwcześniejsza nić, którą tkałeś prze lata dorastania tutaj. Z pokory, która nieraz ocierała się o łatwowierność i którą wielu próbowało wykorzystać. Przyjmowałeś to jako naukę większej roztropności. Trzecia nić tej sieci – to łagodna dobroć. Nić delikatna, którą musiałeś szczególnie w sobie chronić" - mówił ks. Sobolewski.
Obrzędom ostatniego pożegnania przewodniczył bp Romuald Kamiński. Śmierć młodego misjonarza poruszyła cała diecezję ełcką.
W uroczystości uczestniczyła rodzina zmarłego, jego czworo rodzeństwa, blisko 200 księży, misjonarki i misjonarze oraz miejscowi wierni. Zmarły w opinii świętości kapłan został pochowany na cmentarzu komunalnym w Starych Juchach – swojej rodzinnej parafii.
Ks. Mariusz Graszk przyjął święcenia kapłańskie w 2003 r. Po święceniach pracował jako wikariusz w parafii pw. św. Andrzeja Boboli w Białej Piskiej, a później w parafii św. Anny w Giżycku. Następnie został skierowany na studia z teologii pastoralnej na Uniwersytecie we Fryburgu Szwajcarskim. Studiując pracował w Polskiej Misji Katolickiej w Szwajcarii.
W 2009 r. rozpoczął studia z misjologii na Wydziale Teologii UKSW w Warszawie. W latach 2010-2011 przygotowywał się do wyjazdu na misje w Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie. W październiku 2011 r. wyjechał do Boliwii i posługiwał w diecezji Oruro, w parafii Challapata.
Był duszpasterzem wśród górali andyjskich, którzy zwykle uchodzą za ludzi twardych, nieufnych i zamkniętych. Jednak ks. Mariusz – w swojej relacji z początków pobytu na kontynencie południowoamerykańskim – stwierdził, że ze strony miejscowej ludności doświadczył zupełnie czegoś przeciwnego: ciepła i serdeczności.
8 lutego otrzymał telefon od sióstr elżbietanek, które jechały z Oruro w kierunku jego parafii, z informacją o awarii ich samochodu. Wraz z czterema żołnierzami boliwijskimi stacjonującymi w Challapata (których był kapelanem) i postulantem bonifratrów, pojechał, aby pomóc siostrom. W trakcie naprawy auta, na prostej drodze, najechał na nich nadmiernie rozpędzony autobus. Na miejscu zginęło czterech żołnierzy i postulant bonifratrów. Ks. Mariusz wraz z siostrami w stanie ciężkim został przewieziony do najbliższego szpitala. Zmarł 9 lutego około godz. 0.30 czasu polskiego.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.