Pan poprowadzi

Rezygnacja Benedykta XVI stawia także pytania o kształt urzędu papieskiego.

Reklama

Podzielam wszystkie racje wyłożone przez Benedykta XVI, uzasadniające zakończenia jego pontyfikatu, ale nie mogę nie zapytać o konsekwencje, jakie rodzi ta decyzja.

Nie ulega dla mnie wątpliwości, że nie powstała nagle, w wyniku jakichś nadzwyczajnych okoliczności, ale była przygotowywana od dawna. Wpływ na nią – być może – miało także doświadczenie obserwacji zmierzchu pontyfikatu Jana Pawła II. Pamiętam z tamtego okresu nieoficjalną wypowiedź kard. Ratzingera, że schorowany papież powinien ustąpić. Nie bez kozery zapewne Benedykt XVI w 2009 r. podczas nawiedzenia grobu papieża Celestyna V, który abdykował, złożył tam swój paliusz z uroczystości inauguracji pontyfikatu w 2005 r. Być może już wtedy mierzył się z własnymi problemami.

Trudno jednak nie zauważyć, że ta decyzja stwarza precedens o konsekwencjach, które w tej chwili trudno sobie wyobrazić. Każdy bowiem następca Benedykta, będzie wystawiany na dodatkową presję, wywieraną także przez siły zewnętrzne, czasem pod byle pozorem, aby opuścił swój urząd. To zaś może otworzyć pole do generalnego zakwestionowania prymatu Piotra w takim sensie, w jakim jest on dzisiaj rozumiany w Kościele. Pojawią się także głosy, że skoro papieże z powodu wieku i stanu zdrowia mogą abdykować, to dlaczego im tego nie ułatwić i nie wprowadzić pontyfikatu kadencyjnego, z ustaloną odgórnie cezurą wiekową? Zwłaszcza, że będą ku temu obiektywne przesłanki, gdyż na skutek postępu medycyny życie ludzkie będzie się wydłużało, a okoliczności sprawowania urzędu papieskiego będą coraz trudniejsze, wymagające sił, wytrwałości, błyskawicznego reagowania na zmieniające się warunki i wyzwania, także technologiczne.

Czeka nas więc – być może – nowa dyskusja o kolegialności w Kościele. Jeśli liczymy się z tym, że papież może ustąpić z urzędu, wzrastać musi rola organów kolegialnych, a więc krajowych konferencji biskupów, synodów oraz Kurii Rzymskiej, która w sposób naturalny będzie wypełniała przestrzeń, powstającą na skutek słabnięcia pozycji papieża.

Koloryt Kościołów lokalnych zawsze był bogactwem Kościoła, ale zawiera w sobie także czynniki, mogące go rozsadzać od środka i to zagrożenie może rosnąć wraz z marginalizacją papiestwa.

Czasy mamy niespokojne. Już dzisiaj chrześcijanie są najbardziej prześladowaną grupę na świecie, a nic nie wskazuje, aby to zagrożenie miało w najbliższym czasie ustąpić.  Do tego dochodzi terror mediów, najczęściej niechętnych Kościołowi, mających coraz większy wpływ na kształt opinii publicznej, nietolerancyjnych i etykietujących jako konserwatystę i wstecznika każdego, broniącego podstawowych wartości moralnych. Media z pewnością będą  wykorzystywały precedens dymisji Benedykta, aby podczas kolejnego pontyfikatu przekonywać nas, że pora na innego, „lepszego” papieża. Dlatego Kościołowi potrzebny jest silny urząd papieski, w sposób niczym nie ograniczony korzystający z prerogatyw, jakie ma każdy następca św. Piotra.

Świadomość istniejących zagrożeń nie powoduje, że stajemy wobec nich bezradni. Przed  zaczynającą Wielki Post katechezą papież – chyba po raz pierwszy w czasie swego pontyfikatu - powiedział, że  w ostatnich dniach odczuwał „niemal fizycznie” moc naszej modlitwy. Poprosił o dalszą: za siebie, za Kościół i za przyszłego papieża, a „Pan nas poprowadzi”, dodał. Jestem przekonany, że tak się stanie.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama