W lubelskim kościele ojców kapucynów przeżyła coś, co stanowiło początek niezwykłych przeżyć wewnętrznych. Iluż ludzi modliło się tam wtedy, w dniu Wszystkich Świętych, ale nikt nie zauważył, że oto klęczącej wśród nich młodej kobiecie Bóg uchylił rąbka nieba.
Szła, ślepo ufając
W 1919 r. przełożona poleciła s. Marcie zorganizować dom dla sierot wojennych na Wołyniu. „Szłam zupełnie na ślepo ufając bezgranicznie Matce naszej świętej. W każdej zaś okoliczności brzmiały mi słowa Mateczki »Trzeba tylko zacząć«. To były słowa nie tylko dla nas, ale dla całych Kresów. Trzeba było tylko zacząć wszystko od fundamentów, w tym zdziczałym Kraju. Zacząć od podstaw elementarnych cywilizacji chrześcijańskiej, zacząć od zaorania ziemi, zarosłej burzanami na wysokość człowieka”. W sierpniu 1919 r. siostra Marta dotarła na stałe do Kowla, gdzie objęła opieką grupę około 50 dzieci – sierot wojennych, mających od półtora do sześciu lat. Na ten cały „drobiazg” tylko cztery siostry, w tym s. Marta, która załatwiała wszystkie sprawy związane z organizowaniem domu w odległym o kilkadziesiąt kilometrów Maciejowie, gdzie cała gromadka sióstr i dzieci przeniosła się szybko. „Były to dzieci pozbierane z lasów i dróg – pisze siostra Marta w sprawozdaniu – które prócz okropności wojennych niczego w życiu nie widziały”. Jedna z sióstr pisała wtedy o siostrze Marcie: „Siostra tyle ma w sobie mocy, czego mi brak. Jest trzeźwa, równa, wymagająca i pełna serca bez czułości. Swoją znajomością życia i nadzwyczajną prostotą wydobyła ze mnie to, czego bym nigdy inaczej wypowiedzieć nie mogła”. Wychowanki mówiły o niej: „Była jak Matka. Miała dar skupionego słuchania, działała uspokajająco i porządkująco swoim spokojem. Była dobrym organizatorem i gospodarzem, na co dzień wyrozumiała, choć stanowcza, zawsze uprzejma i życzliwa”. W Maciejowie z przerwami pracowała do 1939 r., zmagając się z trudami życia codziennego, brakiem zrozumienia wśród wielu sióstr i walką wewnętrzną. Do tego doszła choroba. Wszystko jednak oddawała Jezusowi, leżąc nocą krzyżem po wyczerpującym dniu pracy. W sierpniu 1939 r. wyjechała na ostatnie swoje przełożeństwo do Słonima.
Męczeństwo
17 września Sowieci zajęli Słonim. Siostry musiały opuścić klasztor i rozpierzchły się po różnych domach. 28 czerwca 1941 r. do Słonima wkroczyli Niemcy. Siostry mogły znowu powrócić do klasztoru. Jednak wkrótce zaczęła się eksterminacja Żydów i niszczenie polskiej inteligencji. Gdy Niemcy zaczęli likwidować getto, pewnej liczbie Żydów udało się zbiec. Znajdowali oni schronienie w klasztorze. S. Marta wiedziała dobrze, że grozi jej za to śmierć. Gestapowcy przyszli do klasztoru po siostrę przełożoną 18 grudnia 1942 roku około godziny 23. Dołączyła się s. Ewa, która nie chciała puścić s. Marty samej. Zawieźli siostry na dziedziniec więzienny, tam już czekali inni więźniowie. Jak siostry zobaczyli, zaczęli płakać i wołać: „Siostry też przyłączyli do nas!”. Siostry ich uspokajały, zachęcały do cierpienia i zgodzenia się z wolą Bożą i powiedziały: „Jesteśmy wszyscy w obliczu śmierci. Módlmy się, abyśmy godnie mogli przyjąć śmierć męczeńską”. Skupili się wszyscy wokół sióstr i razem głośno odmawiali Różaniec. Nazajutrz zajechały trzy auta ciężarowe, do których załadowano skazańców Zawieźli ich na Górę Pietralewicką. Znajdowały się na tym terenie doły po wybieranym żwirze. Aby ułatwić egzekucje oprawcom, nadzy, sponiewierani ludzie musieli wskakiwać do głębokiego rowu i kłaść się w nim ciasno obok siebie – jak mówili świadkowie, po 100–200 osób. Pluton egzekucyjny, zwykle pijany, strzelał do leżących z broni maszynowej. Nikt nie troszczył się o to, czy skazańcy zostali zabici, czy tylko ranni. Kładła się na nich następna „warstwa” ludzi i karabin maszynowy był puszczany w ruch. Tak umierały niepokalanki: Ewa Noiszewska i Marta Wołowska. Ta ostatnia trzymała do góry rękę z krzyżem. Obie zakonnice beatyfikował Jan Paweł II w Warszawie 13 czerwca 1999 r. w grupie 108 męczenników II wojny światowej.
Ukazała się właśnie pierwsza biografia błogosławionej pod redakcją ks. Marka Chmielewskiego, zatytułowana „Błogosławiona Lublinianka bł. Marta Wołowska (1879–1942) – świadek wiary”. Tekst powstał na podstawie tej publikacji.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
Kalendarium najważniejszych wydarzeń 2024 roku w Stolicy Apostolskiej i w Watykanie.
„Jesteśmy z was dumni, ponieważ pozostaliście tymi, kim jesteście: chrześcijanami z Jezusem” .
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.