7 listopada 1922 r. papież Pius XI (Achille Ratti ) ustanowił administrację apostolską dla Śląska polskiego. Na jej czele postawił salezjanina ks. Augusta Hlonda, który otrzymał zadanie wyjątkowo trudne, nawet w skomplikowanych realiach powersalskiej Europy.
Wybór Piusa XI padł na kapłana wówczas zupełnie na Śląsku nieznanego. Pochodził z robotniczej rodziny z Brzęczkowic pod Mysłowicami, a jego duchowość została ukształtowana w salezjańskich placówkach we Włoszech. Mimo stosunkowo młodego wieku (miał 41 lat), wyróżniał się świetnym wykształceniem, biegłą znajomością języków oraz wszechstronnymi zainteresowaniami humanistycznymi. W przeszłości z powodzeniem kierował salezjańskimi szkołami, najpierw w Oświęcimiu, później w Przemyślu i Wiedniu. Od 1919 r. stał na czele nowej prowincji salezjańskiej, obejmującej Węgry, Austrię oraz część Niemiec. W tym tyglu narodowości, różnych ustrojów politycznych oraz emocji społecznych rozwiązywanie problemów było jego codziennym zadaniem. Do Wiednia w tym czasie często zaglądał watykański dyplomata ks. Achille Ratti, który szybko ocenił zarówno walory umysłowe prowincjała, jak i jego zmysł organizacyjny oraz śląski pragmatyzm, który pozwalał mu z uśmiechem, ale i z uporem rozwiązywać kolejne problemy. Ks. Hlond nie miał doświadczenia, ale jeden niezaprzeczalny walor – nie był zaangażowany w spór polityczny na Górnym Śląsku. Papież zaś znał dobrze siłę tych politycznych namiętności, gdyż jako nuncjusz apostolski w Warszawie spełniał także obowiązki wysokiego komisarza plebiscytowego na Górnym Śląsku.
Papieski dekret z 7 listopada 1922 r. stanowił, że polska część Górnego Śląska została wyłączona ze struktur diecezji wrocławskiej, stając się jednostką zależną bezpośrednio od Stolicy Apostolskiej. Administratura była jednostką tymczasową, bytem pośrednim przed utworzeniem diecezji. Stolica Apostolska chętnie korzystała z takiego rozwiązania tam, gdzie istniały ostre antagonizmy polityczne, np. na obszarze Wolnego Miasta Gdańsk. Otwarta pozostawała także przynależność terenów Śląska Cieszyńskiego, będących częścią diecezji wrocławskiej, które dopiero jesienią 1925 r. włączono do powstałej wówczas diecezji katowickiej.
Ksiądz Hlond zgromadził wokół siebie znakomitych współpracowników. Kanclerzem został ks. Emil Szramek, jeden z najwybitniejszych umysłów tamtej epoki, zamęczony później w KL Dachau. Kluczową postacią młodej administracji był ks. Teofil Bromboszcz, wikariusz generalny, następnie pierwszy biskup pomocniczy katowicki. Dzięki jego talentom organizacyjnym, sprawnie powstały zręby przyszłej diecezji. Początki były jednak niezwykle trudne. Administrator otrzymał tytuł, bullę nominacyjną i na tym jego aktywa się kończyły. Pozbawiony środków materialnych i pomocy zarówno ze strony władz państwowych, jak kościelnych, przez dłuższy okres żył w niepewności jutra. Mieszkał w wynajętym mieszkaniu, w warunkach więcej niż skromnych. Gdy jeździł na wizytacje, samochód trzeba było pożyczać od znajomych. Władze polskie udawały, że nie widzą jego problemów, a pomocy oferowanej mu przez Niemców przyjąć nie chciał, aby się od nich nie uzależniać. Trudności były tak wielkie, że podobno nawet rozważał rezygnację z urzędu i powrót do stanu zakonnego. Wiele problemów przysparzały mu relacje z katolikami niemieckimi, którzy z trudnością akceptowali polską administrację kościelną na Górnym Śląsku. Ich pozycja w lokalnym Kościele wynikała nie tylko z tradycji, pozycji społecznej i majątkowej oraz silnego zaplecza organizacyjnego. 15 maja 1922 r. podpisana została w Genewie polsko-niemiecka konwencja, która na Górnym Śląsku chroniła prawa mniejszości narodowych, także na gruncie kościelnym. Niemcy, mając świadomość swojej pozycji, wielokrotnie później zarzucali Hlondowi, że w duszpasterstwie faworyzuje język polski kosztem niemieckiego. Nie była to prawda. Administrator był także atakowany przez niektóre polskie środowiska polityczne za rzekomą opieszałość przy polonizacji administracji kościelnej. Ks. Hlond przyjechał jednak na Śląsk z programem budowania lokalnego Kościoła zarówno dla polskich, jak i niemieckich katolików. Streszczał się on w myśli św. Jana Bosco: „Daj mi dusze, resztę zabierz”, którą ks. Hlond uczynił mottem swojej posługi biskupiej. W tym duchu zainicjował w 1923 r. wspólny Zjazd Katolicki, który miał połączyć katolików obu narodowości, co zostało jednak przez Niemców zbojkotowane. Dopiero rok później udało się ten bojkot przełamać, gdy ostygły nieco animozje z czasów plebiscytu i powstań. W marcu 1923 r. doszło do spotkania ks. Hlonda z biskupem wrocławskim kard. Adolfem Bertramem. O ich wzajemnych relacjach wiele mówi fakt, że dla administratora zabrakło miejsca w pałacu biskupim i podczas pobytu we Wrocławiu mieszkał kątem u jednego z miejscowych duchownych. Po roku wytężonej pracy ksiądz administrator, którego nieco na wyrost tytułowano biskupem, mógł jednak być zadowolony. Udało mu się dostosować strukturę parafialną do nowych warunków. W seminarium w Krakowie studiowało 33 kleryków, w Tarnowskich Górach działał konwikt, a w Dziedzicach i Panewnikach domy rekolekcyjne. Społeczność katolicka była zorganizowana w licznych organizacjach polskich i niemieckich oraz miała „Gościa Niedzielnego”, utworzonego z inicjatywy ks. Hlonda we wrześniu 1923 r. Administrator apostolski szybko zdobył szacunek duchowieństwa i wiernych, także sposobem bycia i urzędowania. Jak napisał jego bliski współpracownik abp Józef Gawlina, „wniósł pogodny i uprzejmy ton w całość urzędowania, który odbijał od poprzednich metod pruskich. Wielu jednak dziwiło się, że nie karał nawet tam, gdzie ich zdaniem ostrzejsze słowo było na miejscu”. Pionierska praca ks. administratora Hlonda w Katowicach została wysoko oceniona. Otwierała mu drogę do godności pierwszego biskupa katowickiego, a później prymasa Polski.
Wychowanie seksualne zgodnie z Konstytucją pozostaje w kompetencjach rodziców, a nie państwa”
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.