Niemiecka prasa twierdzi, że Donald Tusk jest poważnym kandydatem na kolejnego szefa Komisji Europejskiej. To by się nawet zgadzało.
Nie trzeba wcale przecieków z zachodnich gazet, by stwierdzić, że to bardzo prawdopodobny scenariusz. Koń, jaki jest, każdy widzi. Nie trzeba być szczególnie uważnym obserwatorem polskiego i europejskiego życia politycznego, by w gestach, słowach i decyzjach Donalda Tuska dostrzec marzenie o jakimś prestiżowym stanowisku w województwie brukselskim. Czy dziś to ciągle prestiż – kwestia gustu. Jeśli komuś imponuje ciągłe pozowanie z uśmiechami i robienie dobrej miny do złej gry (wspólna waluta euro jest bankrutem, ale kolejne szczyty „ostatniej szansy” przeciągają uporczywą terapię), to być może stanowisko to idealne dla naszego wypalonego premiera. Mnie tam, zwłaszcza po lekturze książki o europejskich mandarynach Derka-Jana Eppinka, opisującego jak to komisarze są wodzeni za nos przez urzędniczą świtę, szantażującą nawet samego szefa KE, jakoś nogi nie miękną z wrażenia. No, chyba że nasz premier wie już, że w życie wejdą na pewno zmiany traktatowe, które z szefa KE uczynią realnego premiera Unii Europejskiej.
Póki co pozostaje wierzyć, że z europejską gadką Donald Tusk do tego fotela doskonale się nadaje. Tylko niech nie ma pretensji, jeśli jego dotychczasowe i następne decyzje i deklaracje będą rozpatrywane w kontekście domniemanej walki o tę posadę. Bo co do tego, że jego ambicje sięgają właśnie, brzydkiego zresztą, budynku Berlaymont w Brukseli, jakoś, nieskromnie przyznam, wątpliwości nie miałem. Umizgi i uległość wobec wielu niemieckich propozycji, mających rzekomo zreformować Unię i uratować euro, w tym m.in. zgoda na dorzucenie się z 6 mld euro do ratowania bankrutów (a burmistrz polskiego Stąporkowa pokornie pyta, czy z 1 proc. nie dałby dla jej gminy), przytakiwanie większej centralizacji, zamiast walki o realną wewnętrzną konkurencję w Unii – jakoś nigdy mojego zaufania nie budziły. A tu „się okazuje”, że to może wszystko w ramach kampanii wyborczej na szefa KE. Dopóki pogłosek zainteresowany nie zdementuje, musi być przygotowany na to, że będzie pytany, czy aby na pewno podejmowane przez niego konkretne decyzje są najlepszym rozwiązaniem dla Polski tu i teraz. Bo z nowomową w rodzaju „interes unijny jest zawsze tożsamy z interesem Polski” to lepiej udać się na wykłady dla adeptów brukselskiej eurokracji.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
Kalendarium najważniejszych wydarzeń 2024 roku w Stolicy Apostolskiej i w Watykanie.
„Jesteśmy z was dumni, ponieważ pozostaliście tymi, kim jesteście: chrześcijanami z Jezusem” .
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.