Między wczoraj a jutro

Kto zamyka się w swojej przeszłości, zamyka się w pokoju z zatrutym powietrzem. I zapewne udusi się w nim, jeśli nie otworzy okna na obecną rzeczywistość – jedyną, która może go dotlenić.

Punkt ciężkości, który łącząc, daje mi równowagę

To jedyny kawałek mojego życia, nad którym panuję. Jedyny, który do mnie należy. Który mogę uchwycić, zmodyfikować, ukształtować według własnego upodobania. Mogę uczynić z nim, co tylko zechcę. Jedyny, w którym rozwijam moją wolność, bez względu na to, jak bardzo jest ona ograniczona.

Przeżywanie go w pełni wyzwala mnie z uścisku przeszłości i z objęć lęku o przyszłość. Uwalnia mnie i od jałowej tęsknoty, i od niezdrowego niepokoju. Poza nim jestem miażdżony przez te dwie masy, które są za nim i przed nim: przeszłość i przyszłość.

Umiejętność przylgnięcia do rzeczywistości chwili obecnej jest w najwyższym stopniu terapeutyczna: uzdrawia z lęku generowanego przez obsesję przeszłości i niepewność przyszłości.[5] Koncentrując się na niej, zwracam się ku temu, co naprawdę istotne. Skupiając się na tej jedynej chwili, scalam się, upraszczam życie. Unikam rozproszenia, kręcenia się w kółko, przeskakiwania z jednego zajęcia na drugie. Surfuję po grzbiecie fali, a nie na poprzedniej fali już opadającej ani następnej jeszcze nie wzburzonej. Z własnej woli chcę tego, co robię, i chcę tego, co jest. To źródło głębokiego pokoju, a więc słodkiej radości.

Wszystko zrozumiałeś, przeżywając do głębi chwilę obecną. To jest klucz do szczęścia. To właśnie przeszkadza ci widzieć, że nie masz czasu, że jest jakaś trudność, jakiś atak, że jesteś sam [...]. W chwili obecnej czas nie ma nad tobą władzy, trudności nie przeciążają umysłu i jest tam Bóg!

Powyższe słowa zapisała Emmanuelle, mająca zaledwie osiemnaście lat. Podczas gdy młodziutka Klara prostolinijnie wyznała: „Czas nigdy nie jest stracony, bo mój czas jest ofiarowany Bogu”.

Brigitte świętowała trzydzieści pięć lat dializ:

Nie mam przyszłości, ale mam teraźniejszość. Tak, jestem szczęśliwa w teraźniejszości. Rozkoszuję się każdą chwilą mojego życia, nawet tymi czterema dializami tygodniowo, które stały się nieopisanymi spotkaniami z tymi osiemdziesięcioma małymi aniołami,[6] którzy przekazują mi własną radość życia, swoje pytania, otwarte spojrzenie na świat i na życie. Tak, życie jest głębokie i jasne jak źródło, które wypływa z jakiegoś sekretnego miejsca w górach, nie rozumiejąc za dobrze, skąd się wzięło.

Czas: pieniądz do gromadzenia. Czy teraźniejszość warta tego, by ją docenić

Poczuć upływający czas to doświadczyć – z łagodnością albo okrutnie dotkliwie – własnej skończoności, bezsilności: nie mogę uczynić niczego, absolutnie niczego wobec nieodwołalnego, nieodwracalnego upływu sekund, minut, godzin, tygodni, miesięcy, lat nie do odzyskania. Dzieje się tak nawet wówczas, gdy moje postrzeganie tego upływu jest względne: dziecku godzina wydaje się dłużyć niczym rok. Dla starca cały rok jest niekiedy jak godzina![7] Ten czas bywa postrzegany tak różnie, zależnie od nadmiaru zajęć czy od poczucia bezczynności. Mogę przeżywać tę całkowitą bezsilność jako nieustanną frustrację: czas bowiem wydaje się kapitałem, który wciąż maleje, wciąż wydzierany wbrew mojej woli.

Czas jest wciąż ofiarowywany, a nie mogę go magazynować. Czepiam się go rozpaczliwie, chcę złapać wskazówki zegarka, żeby cofnąć albo zahamować ten przerażający sekundnik, którego nic nie zatrzyma. I tak jest zawsze... I odwrotnie, mogę przechodzić od czasu jako rzeczy do posiadania do czasu jako prezentu do przyjęcia.

Przyjmowanie każdej chwili jak daru łączy mnie trwale z Tym, który mi go ofiarowuje. Jak spostrzegł psychiatra Vincent Laupies: Chodzi o to, by podnieść wzrok od przedmiotu-czas ku Temu, który daje nam obecną chwilę, która jest przepełniona spotkaniem tu i teraz z Dawcą. To właśnie akceptacja czasu nas humanizuje.

Z kolei Jean Vanier napisał: Trzeba, byśmy stali się przyjaciółmi czasu, byśmy zaakceptowali, że rzeczy wymagają czasu, że jesteśmy mężczyznami i kobietami, którzy potrafią czekać, ponieważ wiedzą, że Wiekuisty – który jest poza czasem – jest już obecny i chodzi o to, by żyć z Nim, dziś i teraz.[8]

Czas nie ucieka, lecz jest mi w każdej chwili ofiarowany. To nie minuta uciekająca nieubłaganie, lecz minuta nieustająco dawana. Przewrót kopernikański! Ta nowa chwila, mógłbym równie dobrze nigdy jej nie poznać. Być już poza czasem. Teraźniejszość jest mi dana za darmo.[9]

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11