O tym, kiedy wspólnota staje się destrukcyjna, z ojcem Radosławem Brońkiem OP, dyrektorem Dominikańskiego Ośrodka Informacji o Sektach i Nowych Ruchach Religijnych w Warszawie, rozmawia Agata Ślusarczyk.
W krańcowych sytuacjach niektórzy liderzy uzasadniają swoje postępowanie bezpośrednim kontaktem z Bogiem. Jeśli ktoś przykładowo mówi, że jest „wcieleniem Maryi” albo że ma „telefon do Pana Boga”, to nie sposób z takim „argumentem” już dyskutować. Delikatną kwestią są rożne ruchy charyzmatyczne. Sam bardzo cenię Ruch Odnowy w Duchu Świętym, który istnieje w Kościele, i widzę, ile dobra on sprawia. Niekiedy jednak, i mamy od czasu do czasu takie przypadki w naszej pracy, zostaje przeakcentowana kwestia nadzwyczajnych charyzmatów. Zamiast na chwaleniu Boga, ludzie zaczynają się skupiać na nadzwyczajnych darach, co może prowadzić do specyficznej duchowości. Niekiedy także zbyt mocno kładzie się nacisk na obecność i działanie szatana, nadmiernie eksponując wszelkie modlitwy o uwolnienie.
Jak poznać, że zaangażowanie jakiejś osoby w grupę jest niewłaściwe albo że sama wspólnota może być destrukcyjna?
– Jeśli ktoś ma rodzinę, można zadać sobie pytanie: na ile uczestnictwo w religijnej grupie pomaga mi być dobrym współmałżonkiem i rodzicem, na ile utwierdza mnie w moim powołaniu, które zostało mi dane? Jeśli pomaga – wszystko jest na swoim miejscu. Jeśli nie, bo okazuje się, że moje zaangażowanie rodzi konflikty lub brakuje mi czasu na sprawy domowe – to sygnał, że coś jest nie tak. Kiedy wspólnota domaga się coraz większego zaangażowania – to fałszywy kierunek. Człowiek ma swoje powołanie. I jeśli jest znane, wspólnota nie powinna z nim konkurować, wprowadzając fałszywą alternatywę, np. „albo rodzina, albo wspólnota”.
A jak mają to sprawdzić studenci albo osoby, które nie odnalazły jeszcze powołania?
– Mam wrażenie, że coraz częściej można spotkać takich ludzi w Kościele, którzy przerzucają odpowiedzialność za swoje decyzje na kierownika duchowego. Mają problem z podejmowaniem decyzji, z braniem odpowiedzialności za swoje życie. Warto wówczas badać swoją motywację. Jeśli ktoś ma niezaspokojone potrzeby emocjonalne i całym sobą angażuje się w działania grupy tylko dlatego, że nie radzi sobie ze sobą, ze swoją samotnością, ze swoim głodem uczuć, to pytam: czy to jest dobre? Czy to go nie odciąga od tego, żeby naprawdę zmierzył się ze swoim życiem, znalazł swoje prawdziwe powołanie – czy wspólnota nie jest wówczas namiastką tego, czym on tak naprawdę ma żyć? W końcu trzeba zmierzyć się z samym sobą. Ktoś może odczytać swoje powołanie do życia w samotności związane z daną grupą, ale to musi być świadomy i wolny wybór. Jeśli mamy wspólnotę, gdzie jest wiele młodych osób, to z pewnością ważnym elementem formacji powinno być wychowywanie do mądrej i odpowiedzialnej wolności.
Czemu w takim razie ma służyć wspólnota?
– O wspólnocie chrześcijańskiej można powiedzieć, że to miejsce w Kościele, w którym wspólnie odkrywamy Boga i wspólnie idziemy do Boga. Ale każdy w swoim powołaniu. Inaczej ksiądz, osoba samotna, małżonek. W chrześcijaństwie chodzi o zwyczajne, ludzkie życie, każdego zgodnie ze swoim powołaniem, ze świadomością, że Bóg jest między nami, że „Słowo stało się ciałem i zamieszkało między nami”. Ważne jest to „między”. A święty Jan powie prosto, ale dobitnie: „Po tym wszyscy poznają, że jesteście moimi uczniami, że będziecie się wzajemnie miłowali”. Bo ostatecznie to prawdziwa miłość do siebie nawzajem weryfikuje chrześcijańską, a tak naprawdę każdą wspólnotę.
Gdzie szukać pomocy?
Dominikański Ośrodek Informacji o Sektach i Nowych Ruchach Religijnych w Warszawie, ul. Dominikańska 2; e-mail: warszawa@badzwolny.eu, tel: 694480633 Porady i informacje można znaleźć także na stronie www.badzwolny.eu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek spotkał się z wiernymi na modlitwie Anioł Pański.
Symbole ŚDM – krzyż i ikona Matki Bożej Salus Populi Romani – zostały przekazane młodzieży z Korei.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.