O idolach na klęczkach i koszulkach Deyny z ks. Mariuszem Zapolskim rozmawia Joanna Jureczko-Wilk
Joanna Jureczko-Wilk: Brakuje Księdzu ścian na pokazanie kolekcji koszulek, proporczyków, szalików i innych piłkarskich gadżetów. Z EURO 2012 niczego nie widzę...
Ks. Mariusz Zapolski: – Jest oryginalna piłka adidasa Tango 12, jaką grali piłkarze. Mam też obiecaną koszulkę reprezentacji Rosji, ale nie wiem, czy udało się ją zdobyć, bo po meczu z Polską Rosjanie nawet nie podziękowali nam za grę i od razu zeszli do szatni. Nie wiem więc, czy wymienili się koszulkami.
Od jak dawna Ksiądz kolekcjonuje piłkarskie stroje i jak wielki jest to zbiór?
– Pierwsze koszulki dostałem 23 lata temu od Romka Koseckiego i jego kolegów z reprezentacji Polski, którzy, znając moją pasję, przywozili mi z zagranicznych meczów „pamiątki”. Teraz mam ponad 330 koszulek. Byłoby ich dużo więcej, gdybym w pewnym momencie nie zarzucił kolekcjonowania i nie rozdał swoich „eksponatów”.
Miłość do koszulek jednak zwyciężyła.
– Gdzieś na początku pobytu w seminarium pomyślałem, że to niedobrze, żeby przyszły ksiądz miał taką sportową fascynację. Przestałem oglądać mecze w telewizji. Było tak tylko przez kilka miesięcy – do czasu Mundialu w Hiszpanii, kiedy wszyscy kibicowaliśmy Polakom w seminaryjnej sali. Potem, już po święceniach, uczestniczyłem w ignacjańskich rekolekcjach, w czasie których doszedłem do wniosku, że nie mogę przywiązywać się do rzeczy, więc rozdałem ministrantom i znajomym prawie sto koszulek, kilkadziesiąt metalowych odznak i proporczyków z całego świata. Najcenniejszą koszulkę, Deyny, podarowałem koledze z seminaryjnej ławki. Kilka lat później trafiła w moje ręce druga koszulka Deyny – z jego ostatniego meczu Mistrzostw Świata Oldbojów w Danii. Dałem ją Markowi Citce, piłkarzowi, który wówczas zapowiadał się na następcę Deyny. Niestety jego błyskotliwą karierę przerwała kontuzja.
Powróciłem do piłkarskiego świata jako duchowy opiekun piłkarzy Legii i moja kolekcja się odradzała. Teraz mam do niej dystans – jest mi bliska o tyle, że przypomina miłe wydarzenia i spotkania z wyjątkowymi ludźmi. Na przykład z Carlesem Puyolem, kapitanem Barcelony i reprezentacji Hiszpanii. Z wieloma koszulkami wiążą się ciekawe historie, jak z tą białą z czerwonym krzyżem Interu Mediolan. Nawiązuje ona do koszulek tej drużyny sprzed stu lat i była powodem międzynarodowego konfliktu. Włosi zagrali w tych strojach w meczu Ligi Mistrzów z drużyną Ferenbahce Istambuł. Po przegranej Turcy napisali do UEFA protest, że koszulki z krzyżem gloryfikują krucjaty i że uraziły ich uczucia religijne. Działacze Interu Mediolan odpowiedzieli, że czerwony krzyż na białym tle to ich historyczny i tradycyjny znak i że od niego nie odstąpią.
A jak podoba się Księdzu idea ekumenicznej kaplicy na Stadionie Narodowym?
– W ogóle mi się nie podoba. Nie umiem tego zrozumieć, dlaczego np. w tak bardzo zlaicyzowanej Hiszpanii największy klub świata Barcelona może mieć przepiękną kaplicę Czarnej Madonny, Matki Bożej z Montserrat, patronki Katalonii, z ołtarzem, tabernakulum i fragmentami hymnu Magnificat, a my w katolickiej ponoć Polsce musimy ukrywać najcenniejsze skarby, jakie mamy. Przecież dla każdego katolika kaplica to przede wszystkim miejsce zjednoczenia się z Bogiem w Eucharystii.
Ale mogą się w niej modlić przedstawiciele wielu religii.
– Podobnie jak na Camp Nou w Barcelonie...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.