- Staram się pokazać moim słuchaczom Bożą perspektywę, czyli jak patrzy na mnie Bóg, kim ten Bóg jest i jak bardzo pragnie mojego szczęścia. Pokazanie człowiekowi sensu i celu życia to podstawa w tym dzisiejszym poplątanym świecie - mówi o. Tytus Piłat.
Każdy z nas wielokrotnie uczestniczył w rekolekcjach lub, jak je nazywamy, duchowych ćwiczeniach. Najczęściej mamy do czynienia z tymi parafialnymi, głoszonymi w czasie Adwentu i Wielkiego Postu. Trzy, cztery dni, w których mamy przeżyć diametralną duchową odmianę czy też przewartościować i poukładać nasze życiowe i duchowe sprawy. Czy Boże słowo ma szansę przebicia się przez zalew codziennego słowotoku, którym jesteśmy zalewani każdego dnia?
Przewrócić do góry nogami
Obserwując zmniejszającą się liczbę osób uczestniczących w rekolekcjach, duszpasterze w wielu parafiach szukają nowych form przekazu, by dotrzeć do współczesnego słuchacza. – Problem frekwencji na parafialnych rekolekcjach wynika z kilku przyczyn. Pierwsza to problem słowa mówionego, a raczej słuchania tego słowa. Dziś ludzie nie umieją słuchać. Staliśmy się społecznością wizyjną. Trzeba mówić obrazowo, szczególnie do młodego pokolenia. Ja często wplatam w rekolekcje obrazy, sceny teatralne czy pantomimę. To chwyta – tłumaczy o. Tytus Piłat.
Sandomierski dominikanin nie ma wątpliwości w sens przeprowadzania i głoszenia rekolekcji, nawet gdyby słuchało ich tylko kilka osób. – Rekolekcje to konieczność, są wręcz nieodzowne i nie należy w żaden sposób od nich odchodzić. Tylko trzeba szukać nowych form i sposobów na skuteczny przekaz Bożego słowa – dodaje. Opowiadając o swoich rekolekcjach, mówi, że czasami trzeba przewrócić wszystko do góry nogami, by ludzie mogli zobaczyć, co ich otacza, z innej perspektywy.
Ze szkolnej do kościelnej ławki
Szczególnym wyzwaniem stają się obecnie szkolne rekolekcje. W tym roku mija 20 lat od wprowadzenia rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej, dzięki któremu uczniowie mają 3 dni wolne na uczestniczenie w rekolekcjach. Minione lata pokazały, że młodzi ludzie to bardzo wymagający słuchacze. – Wielu naszych rówieśników rezygnuje z rekolekcji, twierdząc, że im są niepotrzebne. Myślę, że to jednak błąd. Bo trzeba być świadomym tego, w co się wierzy i umacniać swoją wiarę, a nie tylko narzekać – tłumaczy Weronika Kołeczek z sandomierskiego Collegium Gostomianum. Nieobecność swoich kolegów młodzi ludzie upatrują w wielu czynnikach. – Wiele osób nie przychodzi, bo twierdzi, że język jest niezrozumiały, taki nie nasz, za bardzo dorosły. Jak się nie rozumie tego, co się słucha, to jest nudno, więc wielu woli zostać w domu przed kompem, niż siedzieć w kościele – mówi Karolina Strzelecka z Gimnazjum nr 2 w Sandomierzu.
O ostatnich rekolekcjach mówi w samych superlatywach. – Jedną z nauk rozpoczął film dostępny na YouTube „Most nadziei”, gdzie ojciec, by ratować innych, godzi się na śmierć syna. To jasno pokazało sens ofiary Bożego Syna – dodaje gimnazjalistka. Młodzi wskazują na konieczność głoszenia Bożego słowa językiem dla nich zrozumiałym oraz na odpowiedni dobór tematyki rekolekcyjnej. – Absolutnie powinny mieć ciekawy temat. Na pewno to nie może być powtórka z tego, czego uczymy się na religii, lecz coś nowego, ciekawego, opartego na naszym, a nie księdza życiu. Coś takiego, do czego się potem wiele razy wraca, o czym się mówi na szkolnym korytarzu – dodaje W. Kołeczek.
Ojciec Tytus, który przeszedł przez wiele szkolnych „duchowych poligonów”, mówi, że są wielką szansą i zadaniem duszpasterskim. – One wypalają, jeśli są dobrze przygotowane, przepracowane z katechetami, którzy znają konkretne środowisko. Ważne, by ich główna część była w świątyni, bo szkoła jest do nauki, a kościół do modlitwy – dodaje.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).